Sprawa usunięcia toksycznych odpadów, które zalegają na terenie byłego Dozametu, ciągnie się już 13 lat. Wielokrotnie opisywaliśmy problemy prawne związane z tą sprawą, a także przepychanki między poszczególnymi instytucjami. Kilka miesięcy temu pojawiła się jednak pewna nadzieja... Okazało się bowiem, że do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska zgłosiła się firma ze Śląska, która chętnie postawiłaby w Nowej Soli instalację, żeby przerabiać odpady na paliwo. - Proces przetwarzania hałdy miałby polegać w dużym skrócie na jej rozrzedzeniu i rozpuszczeniu - opowiadał nam wtedy Andrzej Śmigielski z Eco-Project. - Efektem końcowym byłaby ciecz podobna do mazutu - tłumaczył na naszych łamach mężczyzna. Namiary na firmę zostały przekazane, dzięki pomocy WIOŚ, władzom powiatu oraz miasta, które, jak opisywaliśmy w maju, planowały podróż do Czechowic-Dziedzic, by sprawdzić, jak wygląda cały proces. Od tego czasu minęło kilka miesięcy... Postanowiliśmy sprawdzić rozwój wydarzeń. I...?
- Do żadnego spotkania jeszcze nie doszło - odpowiedział nam w środę krótko, w dosłownie jednym zdaniu, A. Śmigielski, który przebywał akurat za granicą. O dalsze ruchy w tej kwestii zapytaliśmy też bezpośrednio starostwo, jednak do środy nie udało się uzyskać oficjalnej odpowiedzi. Nieoficjalnie pracownicy mówili nam jednak o problemach natury prawnej, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie dotyczące własności gruntów...
Czy ta bomba może zostać więc kiedykolwiek rozbrojona? - Przykłady z całej Polski pokazują, że tak - odpowiada mi szefowa WIOŚ, Małgorzata Szablowska. - Wiele samorządów otrzymuje pieniądze na likwidację bomb ekologicznych, doskonale widać to zwłaszcza w sąsiedniej Wielkopolsce - tłumaczy. - Trzeba jednak wykorzystać okazję, póki jeszcze są na to środki... - dodaje na koniec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?