Idei przekształcenia byłej przychodni kolejowej w nowe centrum medyczne towarzyszymy od lat. Od pierwszej sugestii burmistrza, chyba w 2004 r., że "coś się szykuje" na górce przy ul. Kosieczyńskiej. Co jakiś czas zaglądamy tam. Jeden z obiektów wciąż wygląda jak po wyjściu zeń służby zdrowia PKP. Ostatni raz byliśmy w nim w ub. tygodniu.
Zakład opiekuńczy nie powstał
- Całość będzie tworzyć Centrum Medyczne "Zbąszynek" - roztaczał kilka lat temu swą wizję lek. Dariusz Czarnecki. Szef centrum medycznego Zdrovita z Nowego Tomyśla zainteresował się dwoma budynkami rejonowej przychodni PKP przejętymi przez miasto. D. Czarnecki postawił jednak lokalnej władzy warunki.
M.in. wskazał na konieczność budowy przez gminę łącznika między gmachami i uruchomienie windy do przewozu ludzi na wózkach i łóżkach. To miał być wkład samorządu we wspólną inwestycję z nowotomyską firmą. I gmina wykonała swoje zobowiązania pod kątem utworzenia zakładu opiekuńczo-leczniczego, który miał dysponować 40 miejscami stałymi i 20 dla osób przybywających tylko w dzień.
Po jakimś czasie Zdrovita zaczęła działalność. Uruchomiła w jednym z dwóch pokolejowych obiektów gabinety specjalistyczne. Ale ZOL nie powstał.
Wydzierżawiono dzierżawę
- Wykonaliśmy swoje zobowiązanie wobec Zdrovity - przypomina burmistrz Wiesław Czyczerski. Dlaczego zatem Zdrovita nie stworzyła ZOL-u? D. Czarnecki wyjaśniał wtedy "GL", iż czeka na finanse z Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Decyzja o pieniądzach, jego zdaniem, miała zapaść "na dniach". Nie zapadła do dziś!
Na dodatek po 2006 r. zagmatwała się sytuacja w lokalnym samorządzie. W. Czyczerski, z którym Czarnecki rozmawiał o centrum "Zbąszynek" przegrał wybory i przestał być burmistrzem. Jego następcy w ratuszu nie uznali zaś, jak twierdzi dziś Czyczerski, wcześniejszej umowy gminy ze Zdrovitą na dzierżawę całego kompleksu przy Kosieczyńskiej. "Pod nieobecność" Czyczerskiego na stanowisku włodarza gminy jeden z budynków wynajmowany przez Zdrovitę wydzierżawiono... zakładowi rehabilitacyjnemu.
- Właściwie Czarnecki mógł się procesować, że "jego" dzierżawę wydzierżawiono komuś innemu i na pewno by wygrał, ale machnął ręką i tylko wypowiedział gminie umowę na ZOL - relacjonuje Czyczerski, który rok temu powrócił na burmistrzowski stołek. I wrócił do sprawy centrum medycznego. - Prowadzę rozmowy, żeby chociaż ruszył dom dziennego pobytu dla 25 osób, bo tego nam potrzeba - podkreśla. Uważa też, że skoro już "poszło w kierunku rehabilitacji", to należy ułatwić rozwój nowej firmie.
Będzie rehabilitacja
- Przygotowuję się do przekształcenia w NZOZ, Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej, przyjmę pracowników, będę rozszerzała działalność, dlatego chcę zająć cały parter - wyjaśnia Ewa Gardaszewska prowadząca zakład rehabilitacji Ewa-Med. Obecnie zajmuje ok. 60 mkw., posiada dwa gabinety, w których prowadzi zajęcia z fizykoterapii, kinezyterapii i masażu. Do wykorzystania za ścianą ma jeszcze 130 mkw. Tam uruchomi fitness, szkołę rodzenia, poszerzy ofertę rehabilitacji. - Moim zdaniem trafiłam w dziesiątkę z tą działalnością, gdyż chętnych na zabiegi jest bardzo wielu. Na samym początku zaczynałam pracę o 8.00 a kończyłam o 19.00.
Czyczerski popiera Gardaszewską. Miasto zyskało na jej działalności. Burmistrz chciałby jednak mieć, skoro nie powstał ZOL, chociaż dom dziennego pobytu. I to koniecznie! - Co pomyślą ludzie, z którymi się kiedyś chandryczyłem w sprawie wywłaszczenia z ogródków, bo miał tam powstać teren wypoczynkowy dla pensjonariuszy ZOL-u?! - podkreśla burmistrz.
Tymczasem D. Czarnecki deklaruje, że jeszcze nie złożył broni. Uważa, że w styczniu można wrócić do dawnego pomysłu. - Wszystko upadło, gdy zabrakło pana Wiesława, a władze które po nim nastały zdecydowanie podcięły tę ideę - mówi Czarnecki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?