Niewielka miejscowość pod Nową Solą, osiedle domków jednorodzinnych, głównie nowych, żadne slumsy. A tu taka historia! Może nikt nie dowiedziałby się o tragedii, gdyby nie to, że do kobiety trzeba było wezwać pogotowie. W szpitalu okazało się, że 20-latka dopiero co urodziła.
Nie mogło tego przeżyć
- Pacjentka była w stanie ciężkim, z dużą utratą krwi z dróg rodnych - opowiada ordynator oddziału ginekologii i położnictwa w nowosolskim szpitalu Michał Kofla. - Dziecka nie było, więc zleciłem powiadomienie policji.
Policjanci znaleźli w ogrodzie koło domu reklamówkę, a w środku ciało noworodka. Zadzwonili po pogotowie. Lekarz stwierdził zgon maleństwa.
.
Dla kwalifikacji czynu trzeba było ustalić, czy dziecko urodziło się żywe. Z przeprowadzonej następnego dnia sekcji zwłok wynikało, że tak i było zdolne do samodzielnego życia. Zmarło z wychłodzenia. Tego dnia było bardzo zimno, wiał ostry wiatr. Nie miało szans.
- Podejrzanej postawiono zarzut z art. 149 Kodeksu karnego: zabicia dziecka w trakcie porodu i pod wpływem przebiegu porodu. Grozi za to od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności - mówi prokurator Prokuratury Rejonowej w Nowej Soli Łukasz Wojtasik. - Jeśliby się okazało, że trzeba wykluczyć szok z powodu porodu, to jej sytuacja będzie jeszcze trudniejsza. Wtedy trzeba by zastosować artykuł mówiący o zabójstwie.
Najbliżsi nic nie wiedzieli?
Ordynator Kofla nie przypomina sobie podobnego przypadku w ciągu 30 lat szefowania oddziałowi. - Wydaje mi się nieprawdopodobne, żeby kobieta nie wiedziała, że jest w zaawansowanej ciąży - mówi, zastrzegając się jednak, że nie chce wydawać ostatecznych sądów. - W szczególnych sytuacjach może się zdarzyć, że nie zorientuje się rodzina, ale żeby sama ciężarna? Zwłaszcza taka, która już wcześniej rodziła?
To prawda, że w czasie ciąży zdarzają się krwawienia. W początkowym przebiegu można je pomylić z miesiączką. Czy potem też? Przecież są ruchy dziecka...
Kobieta została przesłuchana już następnego dnia podczas pobytu w szpitalu. Do tego czasu nie mogła kontaktować się z rodziną, żeby nie doszło do ustalania wspólnej wersji. Przesłuchano też jej najbliższych. Wszyscy potwierdzają, że nie wiedzieli nic o ciąży.
- Nie ma podstaw, żeby na obecnym etapie postępowania postawić zarzut komuś innemu, niż matce dziecka - twierdzi prokurator Wojtasik.
Same znaki zapytania
Wczoraj na osiedlu niewiele o sprawie wiedziano. Tu każdy żyje swoim życiem. Młoda kobieta jest już w domu. Łatwo sobie wyobrazić, w jakim stanie. Czy to ona wyniosła dziecko do ogrodu w reklamówce? I na to pytanie trzeba znaleźć odpowiedź.
- Nie będę się wypowiadał ani na ten, ani na żaden inny temat związany z naszą tragedią - powiedział nam wczoraj młody konkubent 20-latki.
Wokół sprawy, jak na razie, są więc głównie znaki zapytania.
- W poniedziałek zastosowaliśmy wobec podejrzanej środki zapobiegawcze w postaci dozoru policyjnego i zakazu opuszczania miejsca zamieszkania - dodaje prokurator Wojtasik.
W czasie sekcji pobrano ze zwłok dziecka tkanki (m.in. płuc) i przesłano do zakładu medycyny sądowej Akademii Medycznej w Poznaniu. Po to, żeby jeszcze raz potwierdzić, czy urodziło się żywe. Odpowiedź powinna nadejść w ciągu miesiąca.
20-latka i jej konkubent mają już jedno dziecko, córeczkę. Drugie było również dziewczynką. Miało 2.300 g wagi i 43 cm długości. Dziś pogrzeb.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?