Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O nim będzie moja książka

Beata Bielecka
- Ksiądz Loboda miał bardzo dobry kontakt z parafianami. Był lubiany szczególnie przez młodych. Pozwalał im mówić sobie po imieniu - opowiada Roland Semik.
- Ksiądz Loboda miał bardzo dobry kontakt z parafianami. Był lubiany szczególnie przez młodych. Pozwalał im mówić sobie po imieniu - opowiada Roland Semik. Beata Bielecka
Opierał się nazistom, słuchał zakazanego radia Londyn, udało mu się przeżyć wojnę, ale znów ryzykował przechodząc przez strzeżony przez Rosjan most na Odrze, żeby odprawiać msze dla Polaków. O tym niemieckim księdzu będzie pisał Roland Semik.

25 listopad 1945 rok. Przez drewniany, tymczasowy most na Odrze, wybudowany przez radzieckich saperów (vis a vis budynku, w którym do niedawna był sanepid) idzie ksiądz Maximilian Loboda. Za chwilę ma odprawić mszę w poniemieckim domu ewangelickim przy ul. Mickiewicza, w którym regularnie gromadzą się Polacy.
Do Słubic nie dotarł jeszcze żaden polski duchowny, więc niemiecki ksiądz znający nasz język jest tu serdecznie witany.

Przychodzi od czerwca, mimo, że Rosjanom bardzo się to nie podoba. Ówczesny burmistrz Słubic Józef Mager i komendant wojenny Józef Krupa stoją jednak za nim murem. Tak jak mieszkańcy, którzy za każdym razem wychodzą po niego na most, żeby Rosjanie nie robili problemów. Tak jest od czerwca. W listopadowy dzień nikt po księdza nie wychodzi, bo Polacy są przekonani, że Rosjanie już się pogodzili z jego obecnością w Słubicach.

A oni jakby tylko na to czekali. - Gdy ksiądz Loboda próbuje przekroczyć most zabierają mu kielichy i inne przedmioty potrzebne do odprawiania liturgii i od tego momentu nie ma on już wstępu do Słubic - mówi R. Semik, któremu postawa niemieckiego księdza narażającego się Rosjanom bardzo zaimponowała.

Dwujęzyczna biografia

- W Słubicach nie ma po nim jednak śladu - dodaje. - Zaciekawiło mnie, że w polskich źródłach (Monografii Słubic - przyp. red.) jest jedynie skąpa wzmianka o księdzu, w dodatku przekręcono mu imię i spolszczono nazwisko. Jest Manfred Łoboda zamiast Maximilian Loboda - tłumaczy.

Postanowił to zmienić. Przekopał się już przez wiele dokumentów w niemieckich archiwach zbierając informacje do swojej książki. - Ma to być dwujęzyczna biografia księdza, który łączy historię lokalną Słubic i Frankfurtu i rodzaj hołdu dla człowieka, który jest dla mnie jednym z lokalnych autorytetów. Był on wierny swoim zasadom, nie uległ nazistowskich i komunistycznym prześladowaniom, miał odwagę i chęć służenia w Słubicach - podkreśla regionalista. Wie już, że M. Loboda urodził się w Trzeciewnicy pod Bydgoszczą w 1909 roku.

- Był albo zniemczonym Polakiem, albo spolonizowanym Niemcem lub miał korzenie kaszubskie. Ja się skłaniam na razie ku niemieckim korzeniom, bo ojciec miał na imię Jochan, choć rodzice też mówili po polsku - opowiada Semik.

Odwagi mu nie brakowało

W czasie wojny M. Loboda był kapłanem najpierw w Berlinie i w niektórych miejscowościach Brandenburgii. - Podczas pobytu na parafii w Eberswalde był prześladowany przez nazistów, wielokrotnie przesłuchiwany i skazany za odprawianie w ukryciu mszy w stroju cywilnym. W 1940 roku trafił do Frankfurtu do parafii rzymskokatolickiej pw. św. Krzyża. Dalej opierał się nazistom, słuchał zakazanego wówczas radia Londyn. Pod koniec wojny Niemcy chcieli go nawet zwerbować do formacji Volkssturm, bo na froncie brakowało mężczyzn i dlatego sięgano po młodocianych, emerytów, a nawet księży. Loboda opierał się i przy wsparciu swojego proboszcza udało mu się pozostać w parafii - mówi Semik.

- To był bardzo odważny człowiek - podkreśla i przytacza kolejny epizod z jego życia.
- W dokumentach znalazłem wzmiankę o pierwszych osobach pochowanych na ziemi słubickiej, przy jego asyście. Byli to cywile z kresów wschodnich, którzy w lipcu 1945 roku, niedaleko Kostrzyna, zostali przejechani przez radzieckie czołgi. Taki wpis, obwiniający Rosjan za śmierć cywili, oznaczał sporą odwagę - dodaje.

We Frankfurcie ksiądz Loboda był do 1947 roku. Potem objął parafię w Kyritz w Brandenburgii i przez 40 lat był tam proboszczem. Tam został w 1980 roku pochowany. Książka o nim ma być gotowa w połowie roku.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska