Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O złocie Stal Gorzów marzyła od dawna (część 1)

Paweł Tracz
Żużel z lat 50 i 60. był zupełnie inny niż dziś. Kaski "orzeszki”, chusty na szyjach, niebezpieczne drewniane bandy czy też motocykle z wygiętymi do góry końcówkami kierownic (tak zwane "kozy”). Emocje wciąż jednak są takie same!
Żużel z lat 50 i 60. był zupełnie inny niż dziś. Kaski "orzeszki”, chusty na szyjach, niebezpieczne drewniane bandy czy też motocykle z wygiętymi do góry końcówkami kierownic (tak zwane "kozy”). Emocje wciąż jednak są takie same! Archiwum
Siedem sezonów w pierwszej lidze, cztery tytuły drużynowego wicemistrza Polski - to najkrótszy bilans osiągnięć Stali Gorzów w latach 1962-1968. Nic więc dziwnego, że przed kolejnym sezonem szykowano atak na tytuł.

Lata 60. to w polskim żużlu dominacja zespołu z Rybnika (do 1964 roku występującego jako Górnik, a potem ROW), który siedem razy z rzędu został mistrzem Polski. Takiej potęgi nigdy wcześniej nie było, więc praktycznie każdy, oczywiście poza kibicami, działaczami i zawodnikami śląskiej drużyny, chciał, ażeby wreszcie znalazł się zespół, który przełamie hegemonię rybniczan.

- W poprzednich latach najbliżej tego była właśnie Stal, dlatego to właśnie nas stawiano jako tych, którzy mogą odebrać tytuł Ślązakom - wspomina Andrzej Pogorzelski, długoletni lider "żółto-niebieskich".
To właśnie popularny "Puzon" dostarczał gorzowskim kibicom najwięcej radości, zdobywając medale mistrzostw Polski i świata. Ale w 1969 roku Stal ma już kolejnych bohaterów: 23-letniego Edwarda Jancarza, który rok wcześniej został trzecim żużlowcem świata, Edmunda Migosia, który w następnym będzie indywidualnym mistrzem kraju czy Jerzego Padewskiego, kolejnego reprezentanta Polski.

- Między Gorzowem a Rybnikiem od dawna była duża rywalizacja. Byliśmy podwójnie zmotywowani, bo rok temu mistrzostwo wymknęło się nam dosłownie w ostatniej chwili. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia, więc w zimie z 1968 na 1969 rok w klubie wszystko koncentrowało się wokół walki o złoto - przypomina Padewski. - Mechanicy skrupulatnie sposobili motocykle, a zawodnicy systematycznie trenowali. Przed pierwszym meczem wszystko było zapięte na ostatni guzik.

Warto wspomnieć, że zanim żużlowcy wyjechali na tory, dokonano poważnej zmiany regulaminowej, dotyczącej zasad spadku i awansu. Nastąpił powrót do zasady, iż o spadku i awansie decydują wyniki z jednego sezonu, a nie - jak to było w latach 1963-68 - suma punktów z dwóch cykli rozgrywek.
Oprócz Stali i ROW-u (z Antonim Woryną, Andrzejem Wyglendą, Jerzym Grytem, Andrzejem i Stanisławem Tkoczami) spore szanse walki o medal dawano beniaminkowi ze Świętochłowic. I to właśnie od wyjazdowego meczu ze Śląskiem gorzowianie rozpoczęli wspaniały sezon 1969.

- Gospodarze nie byli z pierwszej łapanki. Paweł Waloszek, Jasiu Mucha, Erwin Brabański czy Józek Jarmuła to byli już doświadczeni zawodnicy. To był ich pierwszy mecz w pierwszej lidze po dwóch latach, więc chcieli pokazać się też z dobrej strony - mówi Pogorzelski. - To był 13 kwietnia, a my mieliśmy wyjątkowego pecha, bo trafiliśmy na świetnie dysponowanych rywali.

Nie do ugryzienia był Waloszek, który zdobył komplet 12 punktów (mecz miał 13 biegów), w Stali wysoką formę prezentowali Jancarz i Padewski (obaj po 9 pkt.). Po XII wyścigu Śląsk prowadził jednak 37:34 i wszystko wskazywało, że odniesie - mimo wszystko - zaskakujące zwycięstwo z faworytem rozgrywek. W ostatniej gonitwie na starcie stanęli Jancarz (wtedy zwany jeszcze "Jingsem"), Migoś, Mucha i Jarmuła.

- Same asy! Kibice zastygli w bezruchu, a w parkingu ciśnienie było jeszcze większe. Napięcie wzrosło, gdy tuż po starcie przewrócili się Janek i "Mundek". Prowadził Jancarz, ale bodajże na drugim okrążeniu wyprzedził go Jarmuła. Józek nie miał wtedy jeszcze łatki "wariata", ale w pewnym momencie przestał panować nad motocyklem. Upadł, a chwilę później wpadł na niego Edek. "Eda" szybko się jednak zerwał, wsiadł na maszynę i samotnie dojechał do mety. To była dramaturgia godna rozpoczęcia sezonu - wspomina Pogorzelski, który w Świętochłowicach zdobył sześć "oczek".
Tyle samo uzyskał 22-letni Ryszard Dziatkowiak, punkt mniej miał Migoś, po jednym wywalczyli weterani: 31-letni Wojciech Jurasz i o rok starszy Bronisław Rogal. - Ta nasza drużyna to była w 1969 roku mieszanka rutyny z młodością. Pierwsze sukcesy przyciągnęły do klubu rzeszę chłopców, marzących o karierze żużlowca, ale prawdziwy boom miał dopiero nastąpić na początku lat 70. Nie ukrywam, że impulsem było właśnie zdobycie złotego medalu - przyznaje Pogorzelski.

Na razie wciąż jednak jest początek sezonu 1969. O "wpadce", bo tak potraktowano remis na Śląsku, szybko jednak zapomniano. Tym bardziej, że najgroźniejszy rywal, czyli ROW, przegrał w 2. kolejce w Częstochowie z Włókniarzem 37:41. Kolejny raz lwi pazur pokazali za to świętochłowiczanie, którzy we Wrocławiu pokonali nieobliczalną Spartę. Za to stalowcy rozgromili u siebie imienniczkę z Rzeszowa 58:18 (Padewski i Jancarz po 12, Migoś 11 i bonus).

Już w 3. kolejce gorzowianie zmierzyli się z "górnikami". - W Rybniku nie mieliśmy zbyt wiele do powiedzenia, a dodatkowo potłukł się "Mundek", który pauzował w kilku kolejnych meczach. Wydawało się, że marzenia o złocie znów będziemy musieli odłożyć na przyszły rok... - opowiada "Puzon", czyli Pogorzelski.
"Staleczka" przegrała aż 28:50 (Padewski 8), ale kłopoty jeszcze bardziej zmobilizowały naszych. W pierwszej rundzie pan Andrzej i jego koledzy przegrali jeszcze tylko raz - w Bydgoszczy z mocną Polonią 36:42. W innych jeździli jak natchnieni, rozkręcając się z meczu na mecz. Wygrali kolejno: z Wybrzeżem Gdańsk 44:33, Spartą 48:30 i Włókniarzem 58:20. Dość niespodziewanie głównym rywalem Stali stał się Śląsk, który zadziwił całą Polskę, wygrywając z mistrzem kraju w Rybniku 40:38!

Gorzowianie nie rezygnowali jednak z walki o złoto, choć po jedenastu kolejkach mieli 14 pkt. i tracili do lidera ze Świętochłowic już trzy "oczka" (ROW był drugi z 16 pkt.). Druga runda rozpoczęła się od zwycięstwa we Wrocławiu 45:33. Potem "żółto-niebiescy" wygrali z Polonią na stadionie przy ul. Śląskiej 52:26 i zremisowali w Częstochowie 39:39. Wiele miał wyjaśnić rewanżowy mecz z faworyzowanym ROW-em w Gorzowie... (cdn.)

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska