Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obiecanki cacanki, a głupiemu radość, czyli jak minister zdrowia wystawiła gorzowski szpital do wiatru

Tatiana Mikułko 95 722 57 72 [email protected]
fot. Kazimierz Ligocki
Gdy w szpitalu przybywało chorych na świńską grypę minister zdrowia Ewa Kopacz obiecała, że przekaże mu respiratory. Do dziś ich nie ma. Teraz resort zdrowia sugeruje, by w razie kłopotów sprzętowych... ograniczyć przyjęcia pacjentów.

O optymistycznej wiadomości, jaka napłynęła do szpitala wojewódzkiego, pisaliśmy w "GL" 19 listopada w tekście "Grypa nie pozwala oddychać". Dyrektor Andrzej Szmit poinformował nas wtedy, że zadzwoniła do niego minister zdrowia Ewa Kopacz i obiecała pomoc. Stało się to po tym, jak w Polskę poszły wiadomości, że na naszym oddziale intensywnej opieki medycznej o życie walczy trzech pacjentów z A/H1N1 i ostrą niewydolnością oddechową. - Zgodnie z rozmową wysłaliśmy pismo o cztery stanowiska do intensywnej terapii, w tym nowoczesny respirator oscylacyjny dla dorosłych - wspomina Szmit.

W sytuacjach zagrożenia życia najważniejszy jest czas, więc w poniedziałek, zapytaliśmy rzecznika ministerstwa zdrowia Piotra Olechno, kiedy Gorzów dostanie obiecane respiratory. Usłyszeliśmy, że to sprawa między ministerstwem i szpitalem, a nie gazetą i nikt nam nie udzieli takiej odpowiedzi.

We wtorek odpowiedź przyszła do dyrektora Szmita. - Nie dostaniemy sprzętu, bo sobie radzimy. Zasugerowano mi, że jeśli będę miał kłopoty z zapewnieniem leczenia pacjentom z ostrą niewydolnością oddechową, mam wstrzymać przyjęcia - informuje szef lecznicy. Nie chce komentować zachowania minister Kopacz. - Czuję się niekomfortowo, ale nie mam zamiaru płakać. Zastosuję się do rady, będę odsyłał chorych do innych szpitali - mówi dyrektor.

Tylko, że w razie problemów ze sprzętem nie pomoże nam żaden z pobliskich szpitali. - Mam trzy respiratory. Cały czas są potrzebne - powiedziała nam wczoraj Małgorzata Kosiewicz, dyrektor szpitala w Kostrzynie. Leszek Kołodziejczak, szef lecznicy w Międzyrzeczu: - Nie ma takiej możliwości. Nie mamy wolnych respiratorów.

Sztab kryzysowy przy wojewodzie ma taką informację, bo sam o nią prosił. - Przyszły do nas dwa pisma z urzędu wojewódzkiego. Pierwsze z sugestią, byśmy w razie potrzeby pożyczyli sprzęt Gorzowowi. Drugie z pytaniem, ile respiratorów mamy - wyjaśnia Kosiewicz.

Dyrekcja gorzowskiej lecznicy wielokrotnie sygnalizowała wojewodzie swoje potrzeby sprzętowe. - Pierwszy raz wystąpiliśmy o pomoc do wojewody w lipcu, potem jeszcze raz, gdy przybywało chorych na nową grypę.
Mamy wszystkie pisma. Poza tym dyrektor Szmit mówił o tym na każdym posiedzeniu sztabu kryzysowego. Pani wojewoda je zignorowała - tłumaczy Kamil Jakubowski, dyrektor szpitala ds. technicznych i administracji.
Zapytaliśmy wojewodę Helenę Hatkę, która jest też przewodniczącą zespołu kryzysowego, co zrobiła, by do szpitala w Gorzowie trafiły nowe respiratory. Wojewoda najpierw się w tej sprawie wypowiedziała. Zażądała autoryzacji, w czasie której ku naszemu zdumieniu wycofała wszystkie swoje wypowiedzi z tekstu.

Jeden wysokiej klasy respirator to wydatek rzędu 120-150 tys. zł. Zadłużonej na 240 mln zł lecznicy nie stać na kupno tak drogiego sprzętu. Jeśli zabraknie w Gorzowie respiratorów, pacjenci będą odwożeni do klinik. Teraz na intensywnej opiece medycznej z ostrą niewydolnością oddechową jest czterech chorych, w tym trzech z A/H1N1. To oznacza, że wszystkie respiratory są zajęte.

Zdaniem specjalistów w najbliższych tygodniach chorych na grypę wciąż będzie przybywać. Wczoraj zanotowano w Lubuskiem 10 nowych przypadków zakażenia A/H1N1.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska