Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obóz w Sonnenburgu. To było piekło na ziemi

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Dziedziniec usłany ciałami więźniów - taki widok ujrzeli radzieccy żołnierze 2 lutego 1945 w Sonnenburgu.
Dziedziniec usłany ciałami więźniów - taki widok ujrzeli radzieccy żołnierze 2 lutego 1945 w Sonnenburgu. Bundesarchiv
- Z rampy wyładunkowej do obozu w Sonnenburgu było 15-20 minut piechotą. Bezwzględni strażnicy ustawiali się w szpaler i bili przybyłych. Pięściami, łopatami... - mówi Jan Lekschas. W sali konferencyjnej w Słońsku słychać płacz.

Sonnenburg, czyli dzisiejszy Słońsk, był pierwszym obozem koncentracyjnym III Rzeszy. 4 kwietnia 1933 trafił tu pierwszy transport więźniów. Przede wszystkim przeciwników politycznych Adolfa Hitlera, który właśnie na początku tego roku doszedł do władzy. Od razu zaczął czystki.
- W pewnym momencie piwnice w Berlinie, które pospiesznie zmieniono w tymczasowe więzienia, były już przepełnione. Wyłapywano kolejne osoby, a miejsca brakowało - przypomina Kamil Majchrzak, jeden z organizatorów konferencji historycznej przed tygodniem w Słońsku, poświęconej tutejszemu obozowi koncentracyjnemu. - Sonnenburg wydawał się idealny. Leżał około 100 kilometrów od Berlina i miał z nim połączenie kolejowe.

Dla hitlerowców nieważne było to, że dwa lata wcześniej więzienie w Słońku zostało zamknięte z powodu szerzących się tu chorób, m.in. tyfusu. Mieli tu trafiać Niemcy, którzy ośmielili się mieć inne poglądy niż zwolennicy Führera. Pierwszym 200 więźniom, którzy do Sonnenburga przyjechali 4 kwietnia 1933, towarzyszyło 60 funkcjonariuszy policji. Kolejnych 52 jeńców przybyło tu dwa dni później.
W roku 1934 obóz koncentracyjny został zamknięty. Ale tylko oficjalnie. Stało się tak z powodu protestów opinii publicznej. Społeczność międzynarodowa nie zgadzała się, żeby takie miejsce funkcjonowało w kraju, który będzie organizatorem igrzysk olimpijskich (Berlin 1936). W rzeczywistości jednak wciąż przetrzymywano tu około tysiąca więźniów. Żyli w nieludzkich warunkach. Panował głód, zimno, szerzyły się choroby, wszy. Haniebnym symbolem obozu byli strażnicy. Wyjątkowo brutalni, często pijani.

Już w czasie II wojny światowej do Sonnenburga trafiali Polacy, Jugosłowianie, Czesi, Słowacy, Bułgarzy, Austriacy, Szwajcarzy, Włosi, Rosjanie, Hiszpanie... Pilnowało ich 150 esesmanów. Obowiązki lekarza pełnił tu doktor Eduard Seidler. Przypisuje się mu odpowiedzialność za śmierć i cierpienia setek osób. Co ciekawe, po wojnie pozostał w Słońsku. Rozpoznany przez byłego więźnia, popełnił samobójstwo. W ten sposób uniknął procesu i kary za zbrodnie, które popełnił.

Jeńcy przywożeni do Słońska już po wyjściu z pociągu wiedzieli, że trafili do piekła. - Z rampy wyładunkowej do obozu było 15-20 minut piechotą. Brutalni i bezwzględni strażnicy ustawiali się w szpaler i bili przybyłych. Pięściami, łopatami i innymi narzędziami - opowiada Jan Lekschas, wnuk Fritza Langego, więzionego w Sonnenburgu. Z dziecinnych lat pamięta żaglowiec w butelce - pamiątkę, jaką dziadek przywiózł z obozu.
Wolfgang Linke miał sześć lat, kiedy z domu zabrano ojca. - Mój tata trafił na listę przeciwników nazizmu. Został złapany i przewieziony do Sonnenburga. Pewnego dnia mama była przy bramie obozu. Widziała i po latach wspominała, że więźniowie byli strasznie bici - mówi Linke. Jego ojciec został rozstrzelany, a on sam trafił z rodziną do obozu pracy na terenie obecnego Kazachstanu. - Siostra zmarła na tyfus, a brat zmarł przy pracy - relacjonuje starszy mężczyzna. Gdy wypowiada te słowa, w sali konferencyjnej w Słońsku słychać płacz. Wszystkiemu przysłuchują się uczniowie polskich i niemieckich szkół.
Przyjechali, żeby historia piekła Sonnenburga i nazizmu była wiecznie żywa. I żeby nigdy więcej, przenigdy!, się nie powtórzyła.
Organizatorzy wrześniowej konferencji pragną, żeby pamięć o obozie w Słońsku nigdy nie przepadła. - Bo Sonnenburg to raczej zapomniane miejsce. Nikt z najwyższych rangą niemieckich polityków nie był tu na żadnych rocznicowych uroczystościach. A to przecież miejsce kaźni Niemców. Zmarło tu wielu opozycjonistów - podkreśla dr Hans Coppi, współorganizator spotkania.
Najczarniejszą kartą w historii Sonnenburga była noc z 30 na 31 stycznia 1945. Wtedy oddział SS i grupa gestapowców z Frankfurtu nad Odrą dokonali masakry na dziedzińcu obozu. Wyprowadzili ponad 800 więźniów, ustawili pod ścianą i rozstrzelali. Jeńcy zginęli, kiedy wojska radzieckie były tuż-tuż. Tych, którzy jeszcze żyli, hitlerowcy dobijali strzałem w tył głowy. Ślady tej kaźni widać do dziś. Na murach więzienia wciąż są blizny po zbłąkanych kulach. Po dokonaniu masakry niemieccy oprawcy podpalili zwłoki. 2 lutego do obozu wkroczyli żołnierze radzieccy. - Widok, jaki zastaliśmy, do dziś nie daje mi spokoju. Cały dziedziniec usłany był ciałami. Pośród nich znaleźliśmy kilka, które jeszcze się ruszały. Nie wiem, jakim cudem przeżyli... - opowiada żołnierz armii radzieckiej, który był wtedy na miejscu kaźni.

W 1974 roku w Słońsku otwarto muzeum poświęcone pamięci więźniów Sonnenburga. Niestety, przez lata miejsce to popadło w ruinę. Zniszczeniu uległ budynek muzeum i część ekspozycji. Ale teraz władze gminy chcą to zmienić. - Dostaliśmy 324 tysiące euro na remont budynku, rewitalizację jego otoczenia i pomnika. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, prace zakończą się jeszcze w tym roku - mówi Janusz Krzyśków, wójt gminy Słońsk. Ale renowacja budynku i otoczenia to dopiero połowa pracy. Trzeba jeszcze przygotować nową ekspozycję. A ta, według wstępnych szacunków, może kosztować nawet pół miliona złotych. Dla niewielkiej gminy to ogromny wydatek. - Ale zgłaszają się już do nas osoby i przedstawiciele krajów, których obywatele tu ginęli, chcą pomóc finansowo w tym przedsięwzięciu - dodaje wójt.

Dziś w Słońsku nadal funkcjonuje więzienie. Podlega zakładowi karnemu w Gorzowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska