Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obrazki jak z dzikiego zachodu w naszej Ameryce nad Odrą

Beata Bielecka
W Parku Narodowym Ujście Warty, który leży w Nowej Ameryce takie obrazki nie są rzadkością.
W Parku Narodowym Ujście Warty, który leży w Nowej Ameryce takie obrazki nie są rzadkością. Kazimierz Ligocki
Powstała ona z marzeń i przekonania, że można na nie mieć wpływ. Budował ją najpierw Fryderyk Wielki, a potem... żyrafy i lisy. Ze Słubfurtu.

W Okszy, niedaleko Witnicy stoi drogowskaz opatrzony napisem Nowa Ameryka. Stąd już niedaleko do New Yorku, Filadelfii, Anapolis, Marylandu, Hampshire... Takie nazwy król Pruski, nie bez kozery, nadał w XVIII wieku wioskom, które stworzył na osuszonych bagnach w dolinie ujścia Warty.

Zanim do tego doszło zjawiła się u niego delegacja chłopów. Przyszli prosić o zgodę na emigrację do Ameryki, gdzie za darmo można wtedy było dostać ziemię. Tu ziemia była dla nich bezużyteczna, bo stale zalewała ją Warta. Można na tych terenach było co najwyżej łowić ryby. Król miał im odpowiedzieć, że Amerykę stworzy im tutaj. Nową Amerykę. Tak też zrobił. Tym, których ta propozycja skusiła podarował 1 łan ziemi ornej i pół łana łąk, materiał na budowę domu i opał. Zwolnił też chłopów z podatków. Wśród kolonistów większość stanowili Polacy, bo ludność Prus była przetrzebiona przez wojny. Tych, którzy wydzierali bagnom ziemię nazwano "olędrami" nawiązując do Holendrów, którzy jak nikt inny znali się na osuszaniu terenów i zasiedlaniu dolin rzecznych.

Przez 30 lat w Nowej Ameryce zamieszkało ok. 15 tys. osób, powstało blisko 30 wsi i osad. Po niektórych nie ma już dziś śladu, albo zostały tylko jakieś ruiny. W innych żyją Lubuszanie. Tylko, że ich wioski nazywają się dziś już całkiem inaczej. Po wojnie specjalnie powołana komisja, która miała zamienić niemieckie nazwy na polskie rozprawiła się też z tymi, które pachniały imperializmem. W ten sposób z map zniknęła Savannach, którą przechrzczono na Czubkowo, Maryland stał się Mariankami, Pensylwanię nazwano Polną, Jamaica stała się Jamnem, a Florida Sadowcem.

Komisja ds. nazewnictwa debatując nad Saratogą wpadła na pomysł, żeby zamieniono ją na Zaszczytowo. Być może dlatego, że ważną rolę w walkach pod Saratogą, które w 1777 roku przyniosły niepodległość Stanom Zjednoczonym, odegrał Tadeusz Kościuszko. Był odpowiedzialny za budowę amerykańskich fortyfikacji polowych, dzięki którym udało się wziąć brytyjską armię w pułapkę. W tej wojnie walczył też Kazimierz Puławski, inny nasz bohater narodowy, który przepłacił ją życiem. Zmarł z powodu ran odniesionych pod Saratogą. Z nazw, które pamiętają czasy Fryderyka ostała się do dziś jedynie Malta, położona niedaleko Krzeszyc. Większość poamerykańskich wiosek leży w powiecie sulęcińskim, choć zahacza też o słubicki i gorzowski.

Słubfurtczycy poszli w ślady Fryderyka

Ich historię świetnie zna artysta z Frankfurtu Michael Kurzwelly, twórca stowarzyszenia Słubfurt, które dało początek kolejnej Nowej Ameryce. - To kraj pomiędzy - mówi o niej Michael i wyjaśnia, że tym razem leży ona po dwóch stronach Odry. - Fryderyk pokazał, że Nowa Ameryka może być przestrzenią do marzeń i odkryć, takim idealnym miejscem dla pionierów, którzy chcą zmieniać świat. My tu na pograniczu też od lat budujemy obszar, który wyzwala podobną energię i pomysły, w którym każdy może znaleźć kawałek miejsca dla siebie - dodaje. Nowa Ameryka Słubfurtczyków ma na razie cztery stany: Lebuser Ziemię, Schlonsk, Terrę Incognita i Szczettinstan, i rozciąga się wzdłuż całego polsko-niemieckiego pogranicza.

O sensie jej budowania opowiada bajka. Wymyślili ją studenci Michaela, który wykłada na frankfurckim Uniwersytecie Europejskim Viadrina, gdzie m.in. prowadził seminarium na temat tożsamości w polsko-niemieckiej przestrzeni. Bajka opowiada o Frabicach nad Redo, mieście zamieszkałym przez żyrafy (Polaków) i lisy (Niemców), którzy pomimo, że są bliskimi sąsiadami żyją osobno. Wspólną mają tylko szkołę, do której po raz pierwszy idzie mały Paul, dziecko Polki i Niemca. Czuje się tam jednak obco, bo nie jest ani żyrafą, ani lisem.
Zwierzęta zbliżają się do siebie dopiero gdy zaczyna płonąć ich szkoła. Wtedy łączą spryt i mądrość lisów z wielkością żyraf, dzięki czemu nie dochodzi do tragedii.

Michael ideą Nowej Ameryki zaraził już wiele osób wzdłuż całej granicy. Wspólnie wydali niedawno opasły przewodnik, owoc ich osobistych podróży po tych terenach. - Jest instrukcją obsługi Nowej Ameryki - śmieje się Michael. We wstępniaku do przewodnika napisał, że "codziennie konstruujemy dla siebie samych naszą małą albo i dużą historię, świadomie lub nieświadomie. Dopiero dzięki takiej konstrukcji powstaje tożsamość". A opowieści o Nowej Ameryce, w której nie ma podziału na Niemców i Polaków, służyć mogą otwieraniu nowych przestrzeni dla myśli i działań i usuwaniu z umysłu granic.

Wszystkie informacje o Winobraniu 2014:**

Winobranie 2014 - program, koncerty, zdjęcia, wideo

**

Klucze gęsi i alabastrowy ołtarz

Bez przewodnika czy z nim, Nową Amerykę i jej okolice trzeba zwiedzić. Sąsiaduje z nią choćby Park Narodowy "Ujście Warty", jeden z najciekawszych terenów przyrodniczych w Europie. Izabella Engel z Towarzystwa Przyjaciół Słońska Unitis Viribus, która często oprowadza po parku turystów opowiada, że najwięcej miłośników przyrody przyjeżdża tu wiosną w okresie lęgowym ptaków i podczas jesiennych migracji. Bo jest tu co oglądać. Co roku zimuje nad Wartą tysiące gęsi, kaczek, rzadkich gatunków ptaków.

Są też takie, które tylko odpoczywają w podróży, część zakłada gniazda lub przylatuje się pierzyć. Razem przeszło 250 tys. gatunków. Ogromne wrażenie na turystach robią klucze gęsi. Niekiedy na niebie widać 20 tysięcy gęsi. Nieopodal ujścia Warty leży Rzeczpospolita Ptasia, którą kilkanaście lat temu wymyślili mieszkańcy. Jak każde państwo ma własną konstytucję, prezydenta i wydaje paszporty (przy każdym pobycie w RP wbija się do paszportu pieczątkę). Stolicą Rzeczypospolitej Ptasiej jest Słońsk. Tam też jest co oglądać. W gotyckim kościele farnym pw. Matki Boskiej Częstochowskiej, przebudowanym w XIX wieku, stoi przepiękny zabytkowy alabastrowy ołtarz. Składa się z kilku płaskorzeźb przedstawiających m.in. Ostatnią Wieczerzę, Drogę na Golgotę i Ukrzyżowanie.

Obok kościoła znajduje się szachulcowy budynek dawnej szkoły joannickiej, w którym zgromadzono fotografie dawnego Słońska i dawne sprzęty domowe wyszperane na strychach.
Przez wiele lat Sonneburg (dzisiejszy Słońsk) był też siedzibą magdeburskich joannitów, którzy w XV wieku wybudowali tu potężny zamek. Po wojnie popadł w ruinę, a w 1975 roku spłonął. Stoją tam dziś tylko mury bez stropów. Mieszkańcy pamiętając jednak o dobroczyńcach sprzed wieków co roku latem organizują Maurycjadę. Z parku wiejskiego wyrusza wtedy korowód przebierańców połączony z inscenizacjami teatralnymi przypominającymi sylwetkę wybitnego mistrza Zakonu Joannitów Jana Maurycego z Nassau.

- To był bardzo zacny człowiek, który żył w wieku oświecenia i zrobił bardzo dużo dla Sonnenburga, który po wojnie 30-letniej był podupadłą mieściną - mówi I. Engel. Opowiada, że Maurycy nadał przywileje mieszkańcom, które pozwoliły im efektywniej gospodarować. To z jego inicjatywy został zbudowany zamek. - Wiele swoich dóbr przeznaczał na cele publiczne. Poza tym uczył tolerancji. W Brazylii zażegnał wojnę domową, która wybuchła tam na tle religijnym. Pozwolił ludziom wierzyć w to, co chcą. To był niesamowity człowiek - podkreśla szefowa Towarzystwa Przyjaciół Słońska.

W okolicach Lemierzyc znajduje się olbrzymi głaz narzutowy (ma 1120 cm obwodu). Dawni mieszkańcy wioski nazwali go Moritz Stein, dziękując w ten sposób Janowi Moritzowi za pomoc finansową przy odbudowie kościoła w Lemierzycach po pożarze w 1690 roku. Legenda głosi, że na tym kamieniu odbiła się podkowa konia baliwa joannitów, gdy pędził na pomoc mieszkańcom Lemierzyc. Kto dotknie śladu podkowy spotka go szczęście.
Zwiedzając Nową Amerykę nie można też nie zajrzeć na kostrzyńską starówkę, nazywaną odrzańskimi Pompejami. W podziemnych kazamatach twierdzy więziony był Klemens M. Hofbauer, późniejszy święty, stąd listy do ukochanej Józefiny słał Napoleon.
Niedaleko jest też fort w Sarbinowie. Regionalista z Kostrzyna Józef Piątkowski odkrył, że byli tam więzieni m.in. Michaił Tuchaczewski, nazywany sowieckim Bonaparte oraz as francuskiego lotnictwa Roland Garros (jego imieniem nazwano później słynne korty tenisowe w Paryżu). Nowa Ameryka skrywa wiele tajemnic...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska