Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oby nie było gorzej

ANDRZEJ FLŰGEL
Nigdy nie uległem małyszomanii. Nie wiem czy pamiętacie, ale zawsze śmieszył mnie ten narodowy szał. Dyskusje o aerodynamice lotu, telemarku i odbijaniu się na progu toczone przez ludzi, którzy na co dzień mają gdzieś sport, a wówczas kiedy to jest modne i chcąc pokazać że są na topie, paplają o Małyszu.

Mnie skoki nigdy nie podkręcały. W Zakopanem byłem raz, na długo przed erupcją formy naszego ,,Orła". Zapamiętałem bardziej kapitalnie przejęcie, pod koniec którego rozgrzani gorzałeczką japońscy dziennikarze, tańczyli zbójnickiego, a jeden o mało, co nie wpadł do kadzi z bigosem, niż piękno konkursu. Ale interesowałem się skokami jak każdym sportem w którym startują Polacy i nie zmieniły tego klęski naszych. Ale gdzie są ci fani, którzy do niedawna nie opuścili żadnego konkursu? Dziś przy telewizorach zostali tylko prawdziwi kibice. Farbowane lisy dały sobie spokój. I bardzo dobrze.

A tak na marginesie. Obejrzałem konkurs w Oberstdorfie i jestem przerażony. Małysz dopiero 27. Płaskie skoki, bez lotu, dociągnięcia, stylu i błysku. Co się stało z naszym mistrzem? Ale z drugiej strony, on już zrobił swoje, już nic nie musi. Gdzie jednak następcy? Trener Łukasz Kruczek fajnie gada i ma bajer, ale z tego nic nie wynika. Jak słyszę o potrzebie wyciszenia, opuszczenia kolejnego startu, by na początku sezonu poszukać przyczyn słabej formy, albo kiedy 27-letniego Bachledę ciągle uznaje się za talent, to się tylko śmieję. Wy pewnie też.

I tak z naszym sportem było w 2008 roku. Szlag mnie trafiał, gdy słyszałem, kiedy zawodnik klasyfikowany w rankingach na piątym miejscu, podczas igrzysk był piętnasty i przekonywał, że to bardzo dobra lokata, albo kiedy po porażce nie potrafił wyjść do dziennikarzy i zwyczajnie porozmawiać. Znów wydaliśmy wielkie pieniądze na olimpijskie przygotowania i kolejny raz nie potrafiliśmy - poza wyjątkami oczywiście - błysnąć, docisnąć i w efekcie pokonać rywali. Co jeszcze? Mamy dziwną zdolność cieszenia się mimo wszystko.

Dlaczego powinniśmy radować się z piątego miejsca piłkarzy ręcznych, kiedy spokojnie mógł być medal? Skąd satysfakcja po występie siatkarzy? Nie weszli do półfinału, a taki był przecież plan. Dlaczego nikt nie powiedział, kto jest odpowiedzialny za blamaż naszych siatkarek? I tak można by pytać, pytać i pytać....
Ale dość ględzenia. Jaki był 2008 rok? Niech każdy sobie odpowie indywidualnie. Zawodowo dla mnie okazał się czasem największej dziennikarskiej przygody, jaką były igrzyska w Pekinie.

Osobiście był okresem sporych zmian, czasem dość zaskakujących i bolesnych. Jedno się nie zmieniło. Ciągle wspiera mnie moja wspaniała żona, a wytrzymanie z kimś takim jak ja, czasem jest sportem ekstremalnym. Co więcej, zawsze mogę na nią liczyć. Tak było przed laty i tak jest teraz. Tego też wam życzę.

Co jeszcze? To ostatni felieton w 2008 roku. Dziękuję za to, że tu zaglądacie, czytacie i reagujecie na to, co piszę. Cenię sobie Wasze zdanie, choć czasem różni się zdecydowanie od mojego. Ale to nic złego, bo dobrze jest się różnić. Pozdrawiam też tych, którzy kilka razy ,,pojechali" ze mną po jakichś kontrowersyjnych tekstach. Także tego pana, który ostatnio nazwał mnie ,,niby Polakiem".

Życzę Wam wszystkiego najlepszego, a czasy nadchodzą trudne. Trzymajcie się ciepło i pamiętajcie o tezie, którą zawsze powtarzam na przełomie roku ,,oby nie było gorzej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska