Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oceniamy radę miejską

Artur Matyszczyk
fot. Mariusz Kapała
Najwięcej przedstawicieli w radzie ma Platforma Obywatelska. Aż dziesięciu. W tym zdecydowanie kilka przewodzących postaci.

Na czele z przewodniczącym Adamem Urbaniakiem i szefem miejskiego klubu PO Arturem Zasadą.

Niepotrzebnie rozluźnia atmosferę
To właśnie ci dwaj panowie zazwyczaj mają najwięcej do powiedzenia. Obu trudno odmówić rzeczowości. Urbaniaka cechuje świetna znajomość mechanizmów funkcjonowania miasta. Ale nie ma się czemu dziwić, wszak zasiada w radzie już trzecią kadencję. Na dodatek jest szanowanym radcą prawnym. Szkoda tylko, że ostatnio coraz częściej podczas prowadzenia obrad zdarzają mu się żarty, które niepotrzebnie rozluźniają atmosferę. Przez co dyskusja z poważnej zamienia się w pozbawioną logiki. Zasada, choć to jego pierwsza kadencja, radzi sobie dobrze. Angażuje się w sprawy wyborców. Jeśli zadaje pytania, to z reguły są zasadne.

Reszta klubu PO to raczej ciche osobowości. Wyróżnia się jeszcze mąż posłanki Mirosław Bukiewicz. Choć za często angażuje się w widowiskowe kłótnie z prawicową częścią rady. Ten sam zarzut można skierować także do Aleksandry Mrozek. Nie stał się natomiast czołową postacią rady - a wydawało się, że tak będzie - Mariusz Kamiński. Dał się zepchnąć do roli mało znaczącej.

Nad wyraz zgodni

Drugi pod względem liczebności jest klub radnych SLD. Także lewica ma swoich liderów. To Zygmunt Listowski i Edward Markiewicz. Obaj starzy wyjadacze, ale - co pozytywne - to konkretni mężczyźni. Listowskiego niepotrzebnie ponoszą nerwy. Byłemu prezydentowi zdarza się włączanie do mało merytorycznych dyskusji. Markiewicz zaś zabiera głos wtedy, kiedy ma coś do powiedzenia. Łatwo zauważyć, że jego okręg wyborczy to także Chynów. Bo niejednokrotnie właśnie wstawia się za mieszkańcami tej części miasta.

Pozostałych reprezentantów SLD niewiele wyróżnia. Poza tym, że są nad wyraz lojalni i rzadko wyłamują się z partyjnych postanowień i uzgodnień. Na pewno na plus trzeba Zbigniewowi Bartkowiakowi zapisać dbałość o bezpieczeństwo miasta. A także chęć zagospodarowania czasu i miejsca zielonogórskiej młodzieży. Zawodzą natomiast: Jolanta Danielak i Andrzej Bocheński. Na lokalnej scenie politycznej to mocne nazwiska i osobistości. W tej kadencji są wyjątkowo niewidoczni.

Mniej osobistych wycieczek

Najmniej licznie reprezentowana jest prawica. Co wcale nie oznacza, że idzie za tym słaba aktywność. Wręcz przeciwnie. To właśnie w gronie PiS-owców są postacie najbarwniejsze i prezydentowi Januszowi Kubickiemu zadające najwięcej trudu i zakłopotania. W szczególności Jacek Budziński. Dociekliwy, nieustępliwy, żarliwie broniący swoich poglądów. Na jednej sesji potrafi zasypać władze miasta dziesiątkami pytań. To on właśnie najczęściej wdaje się w ostre spory z radnymi PO i SLD. I byłoby dobrze, gdyby w tych sporach z każdej ze stron pojawiało się jak najmniej wzajemnych, osobistych wycieczek. Pozytywna postać prawicy to na pewno także Kazimierz Łatwiński. Jeśli już się odzywa, to widać, że wie, o czym mówi.

Zawodzi Eleonora Szymkowiak, której zdarzają się wypowiedzi nie na temat i agresywne, ale pozbawione rzeczywistych podstaw ataki na włodarzy Zielonej Góry.

Oceniając radę jako całość, trudno się oprzeć wrażeniu, że jej przedstawiciele wciąż nie potrafią się dogadać ponad podziałami. Bardzo silnie tkwi w nich przywiązanie do partii. Co powoduje, że nie zawsze na plan pierwszy wychodzą rzeczywiste potrzeby mieszkańców. Niestety...

CO O RADZIE SĄDZĄ SZEFOWIE KLUBÓW?

Jacek Budziński z PiS-u:- Obecną radę oceniam lepiej niż poprzednią, gdzie dominowała lewica. Teraz siły są zrównoważone. Trzeba prowadzić kompromisowe rozmowy. Odrzucam zarzut, że rada jest upolityczniona. Prezydent Kubicki natomiast nie powinien narzekać, bo część jego dobrych pomysłów zaakceptowaliśmy.

Zygmunt Listowski z SLD:

(fot. fot. Mariusz Kapałą)

- Dość skomplikowana jest ta rada. Nie najlepsze świadectwo sobie wystawiamy. Za dużo polityki, a za mało merytorycznych spraw. Kłócimy się o rzeczy, o które nie powinniśmy się kłócić. Nawet tam, gdzie nie ma polityki, doszukujemy się jej. Wynajdujemy drugie dno. Raz obradowaliśmy cały dzień, spieraliśmy się, a nie załatwiliśmy żadnej sprawy miasta.

Artur Zasada z PO

(fot. fot. Mariusz Kapała)

- Na pewno w radzie nie jest tak, jak sobie wyobrażałem. Mamy mocno ograniczone możliwości realizacji tego, co sobie wymarzyliśmy. My trochę udajemy przed mieszkańcami, że coś możemy. Mam wrażenie, że radni - poza sytuacjami, w których mogą sobie pokrzyczeć, sprowokować awanturę - są bezradni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska