Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ochrona meczu Stal Gorzów - Falubaz Zielona Góra odpiera zarzuty kibiców

(pat)
Na początku meczu kilku kibiców Falubazu zawisło na płocie okalającym sektor gości. Po interwencji ochrony został na nim jedynie "gniazdowy” od dopingu.
Na początku meczu kilku kibiców Falubazu zawisło na płocie okalającym sektor gości. Po interwencji ochrony został na nim jedynie "gniazdowy” od dopingu. fot. Kazimierz Ligocki
- Nie poczuwam się do winy, że to moi ludzie nawalili podczas meczu - uważa Ryszard Szarejko, właściciel firmy ochroniarskiej Adler, zabezpieczającej derby Ziemi Lubuskiej.

O zniszczeniach, których podczas lubuskiego klasyku, dokonali zielonogórscy kibice, pisaliśmy wielokrotnie. Choć od meczu minęło już 10 dni, wciąż nie ma winnych, którzy ponieśliby karę za zniszczone na stadionie im. Edwarda Jancarza mienie.

Czekają na odpowiedź

Jacek Dreczka, rzecznik prasowy Caelum Stali Gorzów, poinformował nas, że pismo w tej sprawie już trafiło do zielonogórskich działaczy. - Choć domyślamy się, jaka będzie odpowiedź, do momentu uzyskania oficjalnego stanowiska od ZKŻ-etu, nie podejmiemy żadnych kroków, z analizą filmu z monitoringu włącznie - tłumaczy Dreczka. - Tym bardziej że na urlopie przebywają prezes i dyrektor naszego klubu. O spotkanie z zarządem poprosili też gorzowscy kibice, którzy chcą wyjaśnić kilka kwestii związanych z derbami. Prawdopodobnie dojdzie do niego w przyszłym tygodniu i do tego czasu mamy związane ręce.

W poniedziałkowym wydaniu "GL" przedstawiliśmy też głosy fanów, którzy winą za przykre incydenty obarczyli firmę zabezpieczającą spotkanie. Zarzucili oni ochroniarzom m.in. brak reakcji na akty wandalizmu w sektorze gości, często pojawiało się też pytanie, jakim sposobem zielonogórzanie "przemycili" na trybuny butelki i puszki z piwem.

Sposób na przemyt

O wyjaśnienie poprosiliśmy Ryszarda Szarejkę, właściciela firmy ochroniarskiej Adler, zabezpieczającej pojedynek Caelum Stali z Falubazem.

- Nasza praca nie polega na przeszukaniu, lecz jedynie sprawdzeniu, co kto wnosi. Gdy godzinę przed rozpoczęciem meczu przy kołowrotkach kłębi się tłum, niemożliwa jest dokładna rewizja każdego kibica z osobna. I tak przechwyciliśmy większość butelek, puszek z piwem, a nawet kastetów i łańcuchów - broni swoich ludzi Szarejko. - Całość trafiła na zewnątrz stadionu. Pilnował tego tylko jeden człowiek, wokół którego kręciło się sporo kibiców z Zielonej Góry. Wystarczyło, że kilku zagadało do ochroniarza, by kolejny przerzucił te rzeczy do sektora gości. To chyba jedyna możliwość, na wytłumaczenie skąd zabronione przedmioty w sektorze gości.

Puściły im nerwy

Właściciel Adlera podobnie ocenia brak reakcji swoich ludzi na latające w stronę Mateja Zagara puszki po piwie w przerwanym dziesiątym biegu.

- Nawet gdyby zauważyli, kto to zrobił, to nie mieli możliwości, żeby się do takiego delikwenta przedrzeć. Od policji dostaliśmy wytyczne, że nie mamy prawa wejść do "klatki".

Jego słowa potwierdza obecny na meczu kierownik ochrony Jarosław Wysokiński: - Interweniujemy tylko wówczas, gdy istnieje zagrożenie bójką. Podobnie było z opuszczeniem przez zielonogórzan stadionu. Muszą przebywać tam tak długo, dopóki policja nie wyda odpowiedniego polecenia. Kibice czekali na to ponad półtorej godziny, byli wkurzeni i dlatego doszło do demontażu siatki.

Obaj uważają też, że do połamania krzesełek doszło raczej na skutek stawania i skakania po nich. - W sektorze gości panował ścisk. Takiego tłumu nikt nie opanuje. Kibice bawili się na trybunach, podskakiwali. Potwierdzają to połamane oparcia siedzisk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska