Bolesław Proch (z Zielonej Góry do Gorzowa)
Przed latami 90. transfery na żużu nie były tak częste, a jeżeli jeszcze zawodnik przekraczał miedzę do największego rywala, pachniało skandalem. Nie inaczej było w przypadku Bolesława Procha, który w 1975 r. postanowił przejść z Zielonej Góry do Gorzowa, gdzie chciał studiować i rozwijać się sportowo. Ponieważ Falubaz nie wyraził na to zgody, żużlowiec został przez włodzarzy ligi zawieszony na dwa lata. Ostatecznie po roku Proch mógł założyć plastron Stali, ale w Zielonej Górze zawsze witały go gwizdy.
Zenon Plech (z Gorzowa do Gdańska)
Kiedy w 1976 r. wychowanek klubu Zenon Plech uparł się, by opuścić Stal Gorzów, był już dwukrotnym indywidualnym złotym medalistą mistrzostw Polski, a także medalistą mistrzostw świata, zarówno indywidualnie, jak i w drużynie. Jednak utalentowany żużlowiec chciał zmienić powietrze na te z większą ilością jodu i wybrał kierunek na Gdańsk. Jednym z argumentów była chęć studiów, z których jednak nic nie wyszło. Udała się za to kariera w Wybrzeżu, w którym startował jesczcze przez 11 lat, a także ta z orłem na plastronie.
Tomasz Bajerski (z Torunia do Gorzowa)
To był transfer 1997 r. Tomasz Bajerski przeszedł wtedy za rekordową sumę 600 tys. zł z Apatora do gorzowskiego Pergo. Jeden z zawodników złotego pokolenia toruńskich zawodników, w przeciwieństwie do choćby wiernego barwom klubowym Wiesława Jaugusia, odszedł do innego klubu, do tego, jak to się mówi, „poszedł na kasę”. Tego mu w Toruniu nie wybaczono. Kiedy z gorzowskim klubem pojawił się w grodzie Kopernika, popłakał się po tym jak został wygwizdany i zwyzywany przez kibiców. Ci nie zapomnieli mu „zdrady” nawet po kilku latach, kiedy wrócił do Torunia.