[galeria_glowna]
Pierwsze takie wydarzenie w mieście!
Zanim jednak ryknęły na wodzie motorówki, trzeba było imprezę uroczyście zainaugurować.
- Ależ było piękne to, co się działo podczas oficjalnego otwarcie na Rynku - wskazuje prof. Zygmunt Młynarczyk z UAM w Poznaniu, pochodzący z gminy Zbąszyń. Przyjechał specjalnie, żeby zobaczyć zawody. I nie tylko. Jako geograf jest orędownikiem przeorywania tafli wody przez śruby motorówek, żeby dotlenić jezioro.
- Ameryka, po prostu Ameryka! - zachwycał się również otwarciem Józef Kowalkiewicz z Poznania, międzynarodowy sędzia sportów motorowodnych i jednocześnie komisarz zbąszyńskich zawodów.
Strzały na Rynku
Podczas otwarcia wystąpił komisarz UIM - Międzynarodowej Federacji Motorowodnej z siedzibą w Monaco - Joachim Ducoffre, zaprezentowały się dwie zbąszyńskie orkiestry dęte, były strzały na wiwat i oklaskująca publiczność.
Potem wszyscy korowodem przeszli z Rynku do Łazienek. Już przed pierwszym, od razu tym najważniejszym startem, było już widać, że impreza chwyciła. Bo dopiero w Łazienkach dało się zauważyć te tłumy, tysiące ludzi...
- No, udało się! - jeszcze nie w pełni odetchnął Witold Silski z biura promocji (rozmawialiśmy w pierwszym dniu), który wraz z całym zespołem od kilku miesięcy pracował nad tym, żeby wydarzenie przyniosło pozytywne skutki promocyjne dla miasta. - Rozesłaliśmy 10 tysięcy zaproszeń, w tym 250 dla VIP-ów - podpowiada Silski. W Łazienkach, na oko, trzy do czterech tysięcy ludzi. Może więcej...
- Za chwilę pojawi się na niebie raca i dwie minuty później nastąpi start - informował Andrzej Radomski, spiker zawodów. I wreszcie - pooooszli! 10 okrążeń, w tempie 98 km/godz. Na prowadzeniu Polak, Lechosław Rybarczyk, zresztą mistrz świata w tej klasie. Za nim Łotysz i Węgier. I taka kolejność utrzymała się do końca pierwszego biegu.
Co dalej?
Z brzegów, gdzie szczelnie stoi człowiek przy człowieku, słychać oklaski, a także z pomostów plażowych "obwieszonych" publiką. Burmistrz Leszek Leśny idzie do boksów zawodników pogratulować Rybarczykowi. Startują kolejne kategorie. A ludzie już obsiedli stoliki w głębi lądu, poszli do licznych stoisk.
- Chcielibyśmy w przyszłości organizować zawody o klasę wyżej, czyli 700 cm sześc. - deklaruje Silski. Jednak J. Ducoffre ocenia, iż raczej do tego nie dojdzie, jezioro jest za płytkie. Może więc należy pozostać przy klasie S-550? Ale to kwestia przyszłości. J. Kowalkiewicz uważa, że miasto wygra, jeśli po tych mistrzostwach "ruszy się".
Jeśli zostanie uporządkowany dalszy ciąg brzegu Błędna (żeby miasto było skierowane twarzą do jeziora) i jeśli władze wezmą się choć za zaniedbaną promenadę nadjeziorną oraz planowany tor do nart wodnych.
A my poczekamy, zobaczymy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?