Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odprysk afery łapówkarskiej w wolsztyńskim szpitalu

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Historia z wolsztyńskiego szpitala jest odpryskiem wielkiej  afery ogólnokrajowej i dotyczy środowisk medycznych wielu miastach
Historia z wolsztyńskiego szpitala jest odpryskiem wielkiej afery ogólnokrajowej i dotyczy środowisk medycznych wielu miastach fot. Paweł Janczaruk
Dyrektorowi szpitala powiatowego w Wolsztynie, Jerzemu M., przedstawiono akt oskarżenia dotyczący wzięcia "korzyści majątkowej" od znanej firmy farmaceutycznej. Dyrektor nie przyznaje się do winy. Starostwo zdecydowało o odsunięciu go od kierowania placówką.
Odprysk afery łapówkarskiej w wolsztyńskim szpitalu
fot. Paweł Janczaruk

(fot. fot. Paweł Janczaruk)

Wolsztyńska historia jest odpryskiem wielkiej afery ogólnokrajowej i dotyczy środowisk medycznych wielu miastach, m.in. w Lwówku Śl. i Sosnowcu. Sprawę od 2006 r. prowadzi prokuratura okręgowa w Radomiu. Zarzuty dotyczą kilkudziesięciu osób pracujących w szpitalach, placówkach medycznych w całej Polsce.

- Pierwszy oficjalny sygnał pojawił się 27 października zeszłego roku, gdy przyszło pismo od prokuratora okręgowego z Radomia informujące, że wszczęto postępowanie przygotowawcze w sprawie dyrektora naszego szpitala - wyjaśnia Ryszard Kurp, starosta wolsztyński. Powiat jest organem zwierzchnim szpitala, a starosta przewodniczącym Społecznej Rady SP ZOZ. Włodarz powiatu zasięgnął opinii prawnika, co na tym etapie może uczynić. Okazało się, że nic. - Wystosowałem pismo do dyrektora, że toczy się taka sprawa i załączyłem kopię listu prokuratorskiego z Radomia. Otrzymałem wyjaśnienie szefa szpitala, iż to stara historia z roku 2002, która nie ma ciągu dalszego.

Tymczasem pod koniec zeszłego roku ktoś z Wolsztyna usłyszał w radiu informację, że prokuratora okręgowa w Radomiu stawia zarzuty 42 osobom powiązanym ze znaną międzynarodową firmą farmaceutyczną, w tym dwóm osobom z Wolsztyna. A rzecz dotyczy afery łapówkarskiej. Słuchacz przekazał wiadomość R. Kurpowi.

- Łapię za telefon i dzwonię do Radomia, pytam prokuratora, jak to jest, że radio głośno mówi o sprawach, o które są ponoć pod nadzorem prokuratorskim, a my nic oficjalnie nie wiemy - opowiada Kurp. Dopiero po tym telefonie 6 stycznia br. otrzymał faks z informacją, że Jerzy M. jest oskarżony. - Wystosowałem jeszcze pismo do prokuratora z prośbą o oficjalną informację o dalszym toku postępowania i 11 stycznia przyszło pocztą wyjaśnienie.

Akt oskarżenia

Odprysk afery łapówkarskiej w wolsztyńskim szpitalu
fot. Paweł Janczaruk

(fot. fot. Paweł Janczaruk)

Podany dziwacznym urzędowym językiem fragment aktu oskarżenia dotyczący Jerzego M. mówi: iż "w roku 2002 pełniąc funkcję dyrektora SP ZOZ w Wolsztynie zażądał a następnie przyjął, w związku z zakupem na rzecz tego szpitala taśm TVT do chirurgicznej korekcji wysiłkowego nietrzymania moczu produkcji (tu pada nazwa firmy - dop. EK), korzyść majątkową wys. 7.800 zł brutto ("na rękę" 6.552 zł - dop. EK) przekazane w październiku 2004 r. na rachunek bankowy na podstawie zawartej we wrześniu 2002 r. fikcyjnej umowy zlecenia w przedmiocie przeprowadzenia w miesiącu październiku 2002 konsultacji w zakresie marketingu produktów medycznych".

Dyrektor, którego przesłuchiwano w charakterze podejrzanego nie przyznał się do zarzucanego mu czynu.
- Odrzucam oczywiście zarzuty, sprawa zapewne wyjaśni się - uważa Jerzy M. Ocenę zawartą w akcie oskarżenia traktuje, jak mówi, jako fałszywą, wręcz jako pomówienie.

Akt oskarżenia trafił jednak do sądu rejonowego w Wolsztynie. A w budynku powiatowym przy ul. 5 Stycznia zaczęła się burza. Co zrobić z osobą, która od 1999 r. piastowała ważne stanowisko w powiecie?! R. Kurp przyznaje, iż problem był i jest poważny, bo postać oskarżonego wcale nie jest jednoznacznie negatywna: - Był na pewno dobrym menażerem, przez cały czas swoich rządów nie dopuścił do powstania długów w szpitalu, gdy inne ZOZ-y bardzo się z tym problemem borykały.

Padają zdania innych osób, że był dobrym negocjatorem, zwłaszcza gdy idzie o kontrakty z funduszem zdrowia. Inwestycje w szpital za jego kadencji (licząc pozyskane wsparcie z ministerstwa zdrowia, gminy, powiatu oraz społeczne, np. klubu Rotary) to ok. 10 mln zł. Są zatem spore pozytywy w działalności szefa placówki. Czy zatem "jednorazowy wybryk" sprzed ośmiu lat ma zaważyć na ocenie pracy dobrego fachowca? - pytają jedni. Lecz niektórzy wolsztynianie twierdzą, że "teraz to dopiero powyłażą różne rzeczy"...

Potwierdziły się wątpliwości

- Potwierdziły się moje wątpliwości sprzed lat, gdy pan M. został u nas dyrektorem, uważałem wtedy, iż powinna to być osoba z Wolsztyna, a nie ktoś z zewnątrz - mówi Jan Koziołek, radny powiatowy. - Potem przez cały czas "robił z nas chłopców", lekceważył, nie informował co się dzieje, no i proszę... Teraz pewnie odejdzie, ale szpital zostanie z niedobrą opinią.

- Przez 10 lat zrobiłem bardzo dużo dla szpitala, podniosłem go na bardzo wysoki poziom - broni się Jerzy M.

- Trudno mi ocenić pana M., nie znałem go, nie kolegowałem się, jak miałem oficjalne pytania to zadawałem - wyjaśnia Stanisław Piosik, członek społecznej rady szpitala.

Akt oskarżenia sąd rejonowy przekazał stronom 12 stycznia. Prowadzący sprawę sędzia Grzegorz Jankowiak uważa, iż w styczniu nie dojdzie do pierwszej rozprawy. Strony muszą bowiem mieć czas na zapoznanie się z oskarżeniem, następnie na dostarczenie wniosków dowodowych etc. Zapewne więc do rozprawy dojdzie w lutym.

Jednak zadecydował się los Jerzego M. jako dyrektora. Nie pełni już swojej funkcji. Zarząd powiatu po konsultacjach uznał, iż należy w miarę możliwości szybko uciąć z nim współpracę. Znaleziono stosowne przepisy prawne. Ponieważ nie można było skorzystać z formy rozwiązania umowy o pracę z zachowaniem okresu wypowiedzenia, gdyż Jerzego M. obowiązuje ochronny okres przedemerytalny (ma 63 lata), "z pomocą" przyszedł art. 52 kodeksu pracy, gdzie mówi się o rozwiązaniu umowy bez okresu wypowiedzenia. Zastosowano to rozwiązanie, szef ZOZ-u przyjął je i potwierdził podpisem.

Mam wiele propozycji

- Przyjąłem tylko do wiadomości - zastrzega Jerzy M. - I od razu podałem starostwo do sądu pracy za nieuzasadnione odsunięcie mnie od pracy. Domagam się powrotu lub odszkodowania.

- Pan Jerzy M. został zwolniony z obowiązku świadczenia pracy w okresie od 15 do 29 stycznia, z zachowaniem świadczeń finansowych - tłumaczy starosta Kurp. - Chodziło nam głównie o to, żeby nie podejmował żadnych decyzji jako dyrektor.

11 stycznia Jerzy M. dostał też z zarządu powiatu decyzję o rozwiązaniu umowy o pracę z dniem 29 stycznia. Dlaczego? Bo 27 stycznia jest posiedzenie rady powiatu, ale wschowskiego, której pan M. jest rajcą. Zgodnie z prawem cała rada we Wschowie musi wyrazić zgodę na zwolnienie go z pracy w... Wolsztynie.

W "sprawie radomskiej" oskarżono też ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego w szpitalu, Stanisława W. Zarzuca mu się wzięcie łapówek wysokości ok. 14 tys. zł. - Jeśli idzie o ordynatora, to nie nasza kompetencja, decyzję w jego sprawie podejmie... dyrektor szpitala - wyjaśnia Jacek Skrobisz z zarządu powiatu.

Jak to zrobi jeśli faktycznie nie pracuje? Jest jednak zastępca dyrektora, Jan Kuropatwa. Jakie decyzje podejmie w sprawie ordynatora, bo w tej chwili jest przecież najwyższą władzą w szpitalu. - Dziś nic nie mogę powiedzieć, zapewne na ginekologii zostanie powołany ktoś pełniący obowiązki - stwierdza J. Kuropatwa. Dopytujemy o ordynatora. - Aktualnie jest na urlopie, nie wiem kiedy wróci - wyjaśnia zastępca.

Jerzy M. mówi, iż jeszcze nie wie, jak ułoży sobie życie po zakończeniu tej sprawy. Czy wróciłby do pracy w szpitalu? Do Wolsztyna? - Nie wiem, mam bardzo dużo propozycji - przekazuje "GL".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska