Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odra jest jak starsza siostra

Artur Lawrenc 68 387 52 87 [email protected]
Andrzej Balinowski do dzieciństwa zauroczony jest Odrą. Dziś prowadzi "Sadybę”, a zawodowo naucza przedmiotów rolniczych i języka angielskiego.
Andrzej Balinowski do dzieciństwa zauroczony jest Odrą. Dziś prowadzi "Sadybę”, a zawodowo naucza przedmiotów rolniczych i języka angielskiego. Artur Lawrenc
- Nie obrażam się na rzekę. Z przyrody czerpię naukę i próbuję bez większej ingerencji wtopić się w jej tło - opowiada o swojej pasji, jaką są kontakty z Odrą, Andrzej Balinowski, założyciel gospodarstwa Sadyba.

Gdy odwiedzam pana Andrzeja Balinowskiego w Starej Wsi, ten, mimo że jako nauczyciel ma akurat dzień wolny, pracuje przy swoim gospodarstwie agroturystycznym. Jest szczęśliwy, uśmiechnięty, mówi, że tylko wyczekuje emerytury, by zupełnie oddać się swojej największej pasji - stworzonej od podstaw "Sadybie", przyrodzie i przede wszystkim rzece Odrze.

Pan Andrzej urodził się w Nowej Soli. Początkowo mieszkał przy ulicy Odrzańskiej. - Dlatego kontakt z rzeką miałem bez przerwy. Na pytanie o to, kiedy zauroczyłem się nią, odpowiadam, że jestem w niej zakochany od zawsze. Nadodrzańskie krajobrazy były zawsze miejscem, gdzie najchętniej spędzałem czas w młodości. Wędkowanie, pływanie na kajakach, budowanie szałasów, czy zwyczajne wagary odbywały się w jednym miejscu - opowiada A. Balinowski.

- Na szczęście los tak pokierował mną i moją rodziną, że trafiliśmy do Starej Wsi. Mieszkamy tu od roku 1983, ale pracę w spółdzielni rolniczej zacząłem już w 1979 r. Tu pracowałem, tu dostałem działkę, tu się w końcu wybudowałem i osiadłem na stałe. A to miejsce, w którym się właśnie znajdujemy, zobaczyłem już pierwszego dnia, kiedy dostałem w wiosce pracę. Wyszedłem na taras, spojrzałem na krajobraz i w jednej chwili zostałem zauroczony - wspomina.

- Już wtedy miałem pierwsze plany, marzenia, może nie do końca skonkretyzowane, żeby pokazać to ludziom. Nie żeby robić interes, bo to nie były czasy do robienia pieniędzy. Po to by zaszczepić w nich jakąś sympatię do Odry, która kojarzyła się tylko z brzydkim zapachem, brakiem życia, brudną wodą, niebezpiecznymi wirami. Poza ówczesnym zanieczyszczeniem, były i są to tylko mity. A dziś i woda jest czysta - zapewnia pan Andrzej.

- Powoli wszystko się zmieniało na lepsze, w kierunku, który dodatkowo mnie dopingował do działania. Przemysł ciężki wzdłuż Odry na szczęście dla przyrody padł. Rzeka zaczęła się zmieniać i w tej chwili jest nie do poznania. Są zwierzęta i ryby, których nie było wcześniej. Np. bobry, nieco kłopotliwe, ale dajemy sobie z nimi radę. Jest tu wspaniałe środowisko, w którym można ciekawie spędzić czas - mówi Balinowski.

Materialne istnienie gospodarstwa zaczęło się od pierwszej łódeczki w 1993 r. Pan Andrzej pojechał nad Bałtyk, gdzie znalazł producenta łódek. Ceny nie były wówczas tak wysokie, więc... kupił pierwsze kanu.
- To kanu zmieniło życie w naszej rodzinie. Moja małżonka Renata wcześniej nie pałała miłością do Odry. Ale któregoś upalnego dnia dała się namówić na pływanie po zatoce między kamienistymi główkami. Żonie spodobało się i potem już razem z synami robiliśmy wspólne wyprawy po rzece. Zrobiłem kolejny krok do przodu i kupiłem następne kanu - wraca pamięcią pan Andrzej.

Dziś w "Sadybie" są trzy takie półwyczynowe kajaki. Na zieleniącej się łące stoją cztery wigwamy, a w każdym z nich na hamakach może spać sześć osób. Dla wymagających gości w domu właściciela gospodarstwa jest sześć miejsc na nocleg. Pomiędzy drzewami na skraju łąki Balinowski zbudował miniplac zręcznościowy, na środku boisko do siatkówki, przy stajni na najmłodszych czeka minigolf i dwa tory do kręgli. Wizytówką gospodarstwa jest kuter "Jutrzenka". - Wyremontowany został przez bardzo życzliwych pracowników nowosolskiej stoczni, pozytywnie zaskoczonych taką jednostką w tym miejscu Polski - uśmiecha się A. Balinowski.

Odwiedzający "Sadybę" turyści, zorganizowane grupy szkolne czy z zakładów pracy, mogą ze wszystkiego korzystać. Początkującym proponuje się jednodniowe spływy w dół rzeki, np. z Głogowa do Starej Wsi. Pozostałym dłuższe, np. dwudniowe do Krosna Odrzańskiego. - Podczas pływania robimy przystanki, by był czas na oglądanie przyrody. Wręcz zniechęcam ludzi do wiosłowania, bo to trzeba po prostu przeżywać i delektować się - stwierdza Balinowski. We współpracy ze stadniną koni w Stawach oraz winnicą "Kingą" państwa Koziarskich, "Sadyba" organizuje także krajoznawczą wycieczkę "Nadodrzańska Przygoda" - Zapraszam też do odwiedzenia w Starej Wsi wspaniałej pasieki pana Maja - zachęca pan Andrzej.

Ubiegłoroczne powodzie uniemożliwiły działalność agroturystyczną. Wiele rzeczy zostało zniszczonych, ale Balinowski się tym nie przejmuje. Przyjmuje z pokorą to, co mu los przynosi. - Nie można się obrazić na Odrę, to jak ze starszą siostrą, która raz dała po łapach, bo coś zbroiliśmy, ale przecież nie można jej już przez to nie kochać. Realizuję ideę współpracy z naturą. Uważam, że człowiek, powinien stać się jej częścią, obserwować i uczyć się. Robiąc tu pewne rzeczy staram się, w jak najmniejszym stopniu, ingerować w przyrodę. Jako belfer i właściciel "Sadyby" takie właśnie wartości próbuję w ludziach zaszczepić. Nie robię tu wielkiego biznesu, pieniądze to tylko dodatek...

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska