– Tego dnia, kiedy Andrzej miał wylew, śledziłem jego relację, którą prowadził na żywo na Facebooku. Zanim dojechał do domu, brał udział w rywalizacji miast o tytuł Rowerowej Stolicy Polski. Kręcił kilometry dla Zielonej Góry – opowiada Marek Szymendera z Nowosolskiej Paczki. Widzieli się dzień wcześniej. Okazało się, że ostatni raz.
Andrzej Jagodziński uwielbiał jazdę na rowerze. Zaangażował się w akcję, którą sam też promował na Facebooku. To był wtedy początek zabawy miast. A zdążył wykręcić tyle kilometrów, że w rankingu uczestników zajął dziesiąte miejsce. Nagrodę odebrała żona z córką.
Nie żyje Andrzej Jagodziński
Jazda rowerowa zajmowała tylko część jego czasu. Brał udział we wszystkich akcjach pomocowych stowarzyszenia Nowosolska Paczka, którego był aktywnym członkiem.
– Odszedł do Naszego Pana nasz Przyjaciel, członek komisji rewizyjnej, człowiek o dużym i pięknym sercu Andrzej Jagodziński. Jeżeli istnieją anioły, to był nim Andrzej. Andrzejku, do zobaczenia – tymi słowami pożegnali przyjaciela członkowie stowarzyszenia.
– To był niesamowicie otwarty, szczery człowiek, człowiek – dusza. Nosił otwarte serce. W Skwierzynie jest stowarzyszenie Serce na dłoni, myślę, że ta nazwa charakteryzowała bardzo dobrze Andrzeja. Nikomu nie odmawiał pomocy – mówi Marek Szymendera i przyznaje, że ciężko mówić więcej, bo ta śmierć to olbrzymia strata. – To był społecznik z krwi i kości. Rozklejam się, kiedy myślę o nim – przyznaje.
Dziesiątki kondolencji
Na profilu zmarłego Andrzeja Jagodzińskiego na Facebooku znajomi opublikowali dziesiątki pożegnań. „Odszedł człowiek wielkiego serca”. „Odszedł za szybko człowiek z cudownym sercem”. To tylko przykładowe słowa pożegnania.
Andrzej Jagodziński był prezesem Nowosolskiego Stowarzyszenia Ludzi Działających na rzecz Trzeźwości „Ogniwo”.
„Pokazałeś, jak walczy prawdziwy facet o rodzinę o trzeźwość! Historia Twojego, Waszego życia pomoże nie jednemu” – napisał jeden ze znajomych.
„Andrzej, odszedłeś na wieczny miting, ale to, czego dokonałeś zostaje z nami” – dodał ktoś inny.
Zwyciężył z alkoholem. Żył z rakiem
Życie go nie oszczędzało. Od kilku lat zmagał się z chorobą nowotworową krtani. Rok temu przeszedł pierwszy udar. Nie poddawał się. Cieszył się, kiedy mógł pomagać. Ucieszył go też mural poświęcony pamięci Janusza Korczaka nawiązujący do Nowej Soli, a namalowany na budynku przy ul. Witosa 28. To w tej kamienicy mieszkał ponad 40 lat. Przy tej frontowej ścianie miał pokój.
– To miejsce mojego dzieciństwa. Byłem wzruszony, kiedy pierwszy raz zobaczyłem projekt, a teraz podoba mi się wykonanie. Soluś też jest mi bliski. Pracowałem w fabryce krasnali. To taka ściana moich wspomnień – przyznał nam w październiku ubiegłego roku.
Ostatnie pożegnanie
16 czerwca w wyniku rozległego niedokrwiennego udaru mózgu zapadł w śpiączkę. Zmarł 21 sierpnia. Zostawił troje dzieci i żonę. Pogrzeb odbędzie się 25 sierpnia, o godz.15 na cmentarzu przy ul. Wandy w Nowej Soli. Msza zostanie odprawiona tego dnia, o godz. 8.30 w kościele pw. św. Michała.
Pomoc dla osieroconej rodziny
W sobotę, 17 września Nowosolska Paczka zorganizuje kolejny koncert charytatywny. – Od początku celem była i jest pomoc rodzinie Andrzeja. Był jej jedynym żywicielem – mówi M. Szymendera.
Na portalu zrzutka.pl trwa zbiórka pieniędzy. Link: tutaj
Czytaj też:
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?