Smutno nam wszystkim po śmierci żużlowca. Nie ma znaczenia młody czy stary, adept czy mistrz. Człowieka zwyczajnie szkoda i tych, którzy muszą bez niego żyć.
Bardzo dawno temu odebrałem w domu telefon. Miałem zejść do sąsiadów i przekazać nie najlepszą wiadomość, że: „Jacek miał wypadek na motorze”. Nim skończyłem tłumaczyć, matka Jacka już ściskała słuchawkę i powoli docierało do niej, że chodziło... o syna znajomych, którzy akurat u nich nocowali. Nie musiałem drugi raz schodzić i wyjaśniać, bo dobrze słyszałem, jak zawył ojciec tego Jacka, który przywalił głową w mur tak, że kask rozpadł się w drobny mak, a „szyba” uszkodziła oko. Nigdy wcześniej i nigdy później coś równie wstrząsającego mi się nie zdarzyło. Facet po prostu wpadł w szał. Przeklinał, darł się i złorzeczył. Jakby chciał przekląć samą śmierć. Ta historia skończyła się szczęśliwie, bo pechowy motocyklista długo jadł tylko łyżeczką, nie poznawał bliskich i z jednej strony czoła miał wgłębienie, ale przeżył. Jego ojciec też to przeżył i jeszcze długo, długo się jąkał, choć wcześniej sypał tekstami jak z nut. Jacek Rempała nie dostał drugiej szansy i to za niego ściskam teraz kciuki aż mi bieleją.
Trzymam też za Kacpra Worynę. Młodego, utalentowanego i też „z żużlowym” nazwiskiem. Pisałem w tym miejscu o Marku Cieślaku i jego podejściu do wypadków kolegów. Wielu umarło w koszmarnych okolicznościach, a on ze szczegółami to wszystko opowiedział. Na zimno, niczym wytrawny patolog. Byłem nieco zaszokowany, a trener stwierdził później, że inaczej się nie da. Trzeba być odpornym i podchodzić do śmierci jako do części życia, bo inaczej człowiek zwariuje, spęka i już nigdy nie będzie się ścigał. Mam nadzieję, że ktoś mądry wytłumaczy Kacprowi, że to był po prostu wypadek na torze i nie mógł zrobić nic więcej. Oby karambol w drugim biegu meczu ROW Rybnik - Unia Tarnów nie upomniał się o jeszcze jedno młode życie. Kibice też powinni o tym pamiętać. Zwłaszcza w internecie, gdzie wielu anonimowych sędziów potrafi opluć, zmieszać z błotem, a nawet wydać wyrok. Miejcie się na baczności zwłaszcza dziś, kiedy nie warczą motory i trwa martwa cisza.
Żużel jest śmiertelnie niebezpieczny i lubi o tym przypominać w najmniej spodziewanych momentach. Obija organy, łamie kręgosłupy, kończyny czy obojczyki. Łamie życie bliskich. Cóż, wszystko wokół jest zdecydowanie twardsze od uchodzących za niespotykanych twardzieli zawodników. W przypływie wzruszenia snujemy tytuły i określenia: „wybrańcy bogów”, „herosi”, „bohaterowie”. No jasne. Jesteśmy refleksyjni przez dzień, dwa, a później znów szybko i w lewo przez cztery okrążenia. Kręci się Ziemia wokół Słońca i tak bez końca...
Przeczytaj też: Nie żyje Krystian Rempała. Żużlowiec miał 18 lat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?