Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiara mobbingu i molestowania: Politycy PO nie byli zainteresowani moją sytuacją

Robert Bagiński
Google Street View
Jak dotąd ze strony Urzędu Marszałkowskiego nie padło ani jedno zdanie skruchy. Marszałek województwa idzie w zaparte, ale z tonu spuszcza lider Lubuskiej Platformy Obywatelskiej Waldemar Sługocki. Cena, jaką przyjdzie zapłacić tej partii za bagatelizowanie przez najważniejszych urzędników oskarżeń o możliwy mobbing i molestowanie w gorzowskim WORD, wciąż rośnie.

- Będzie seks, będzie umowa – to słowa oskarżenia byłej pracownicy WORD Magdaleny Szypiórkowskiej pod adresem dyrektora tej instytucji, które nie wymagają interpretacji. I chociaż o winie lub jej braku zadecyduje niezawisły sąd, to po tak bulwersujących słowach, nic nie powinno być ważniejsze od tego, aby sprawę wyjaśnić. Ponad miesiąc od pierwszej publikacji GL, najważniejsi urzędnicy z ramienia PO nadal mijają się z faktami. Ich jedyną obroną jest atak, a zamiast faktów chcą weryfikować piszących o nich. Nie da się udowodnić zmowy, ale trudno nie odnieść wrażenia, że plan był jeden: po tygodniu lub dwóch sprawa rozejdzie się po kościach i nikt nie będzie już o niej pamiętał.

- To nie jest sprawa polityczna. Mobbing w pracy to przestępstwo – oświadczyła marszałek Polak, której urząd w imię interesu politycznego, przez trzy miesiące, nie zrobił w celu wyjaśnienia sprawy dosłownie nic. Oświadczenie to efekt kolejnych ustaleń i publikacji GL, a także zainteresowania się sprawą mediów ogólnopolskich. Te nie pozostawiają na Elżbiecie Polak suchej nitki, ponieważ swoją karierę zbudowała na narracji, że prawa i status kobiet, to jej kluczowy motyw aktywności publicznej. Oczekiwania były więc duże oraz inne niż w odniesieniu do reszty polityków. Tymczasem, gdyby nie publikacje GL, mogłoby być tak, jak uczynił ze sprawą nadzorujący WORD wicemarszałek Marcin Jabłoński z PO, który najwyraźniej nie uważał, że tego typu sprawy są tak poważne, jak wynika to z oświadczeń marszałek.

Informację o oskarżeniach otrzymał już w połowie marca od poseł PO Krystyny Sibińskiej, dzisiaj określanej już „matką chrzestną” całej afery z powodu nienadania jej formalnego biegu w celu załatwienia wszystkiego wewnątrz partii. Jabłoński nie powołał oficjalnej komisji w celu wyjaśnienia oskarżeń, nie skierował sprawy do prokuratury, ani też nie poinformował marszałek województwa, tak przynajmniej mówi Elżbieta Polak. Przeprowadził z dyrektorem WORD, również członkiem PO, rozmowę wyjaśniającą i na tym koniec. Opowiedział o tym na konferencji prasowej. - Znam pana Śliwińskiego długo i wysoko oceniam jego pracę wysoko. Żadne procedury czy czynności ze strony Urzędu Marszałkowskiego w tego typu kwestiach nie znajdują zastosowania – mówił na konferencji prasowej.

Rzecz w tym, że całość jego działań sprowadzała się do tego, aby nie wyjaśnić niczego, ale zasłonić się ewentualnym kontratakiem na wypadek, gdyby o sprawie dowiedział się ktoś spoza środowiska Platformy Obywatelskiej. - W związku z tym, że informacja pojawiła się w przestrzeni publicznej, zażądałem od dyrektora, aby skierował do sądu prywatny akt oskarżenia przeciw tej pani – mówił wicemarszałek Jabłoński na konferencji prasowej, którą zorganizował już po publikacjach GL. Trudno uniknąć podejrzeń, że sprawa nigdy nie zostałaby wyjaśniona rzetelnie i zgodnie z procedurami, gdyby nie została nagłośniona. Wicemarszałek Jabłoński nie chciał wiedzieć, jak jest, chciał uniknąć niepotrzebnych problemów w instytucji, którą nadzorował, a która formalnie znajdowała się w strefie politycznych wpływów poseł Krystyny Sibińskiej.

W tym kontekście nie bez znaczenia jest stanowisko szefa lubuskiej Platformy Obywatelskiej Waldemara Sługockiego, który jeszcze kilkanaście dni w Radio Index formułował oskarżenia pod adresem dziennikarzy, ale dzisiaj swoje stanowisko stonował, dając wyraźny sygnał, że nie jest zadowolony ze sposobu, w jaki zareagował w sprawie WORD Urząd Marszałkowski. Wyraźnie podkreśla zakres odpowiedzialności zaangażowanych w sprawę osób. - Odpowiadam w regionie za stronę partyjną i dlatego dyrektor Śliwiński na moją prośbę jest zawieszony w prawach członka PO, bo tego oczekiwałem. Tyle mogłem zrobić. W urzędzie za poszczególne sprawy odpowiada marszałek i wicemarszałkowie, za WORD wicemarszałek Jabłoński - powiedział w rozmowie z GL przewodniczący Sługocki.

Jego zdaniem, nie należy ferować przedwczesnych wyroków i wniosków, ale do sprawy należało podejść z większą dozą empatii i zrozumienia. Nie pozostawia jednak wątpliwości, co sam zrobiłby na miejscu marszałek Elzbiety Polak i wicemarszałka Marcina Jabłońskiego. - Gdybym ja był jedną z tych osób, to do wyjaśnienia sprawy dyrektor byłby zawieszony również w wykonywaniu obowiązków służbowych i to natychmiast po powzięciu informacji o tych wydarzeniach – stwierdził. Ta duża zmiana zdania, zapewne jest efektem rozgłosu, jaki sprawa nabrała w konsekwencji prób nacisku na dziennikarzy przez marszałek Polak. Tak wyraźne dystansowanie się szefa PO od działań najważniejszych w regionie urzędników, to nowość. Nie pierwszy raz Sługocki dał do zrozumienia, że nie odpowiada mu rola „nadmarszałka”, który musi gasić pożary za Polak i Jabłońskiego.

Niestety sam też nie jest bez winy i odpowiedzialności. O sprawie dowiedział się 17 maja, a więc w dniu wizyty Donalda Tuska w Zielonej Górze i jeśli dać wiarę marszałek Polak, na długo przed nią. Sługocki otrzymał pismo pokrzywdzonej, a następnie potwierdził jego otrzymanie. W późniejszym terminie o sprawie poinformowane zostały również władze centralne Platformy Obywatelskiej. Mówiła o tym w trakcie spotkania z pokrzywdzoną, marszałek Polak, odpowiadając na pytanie prezesa Fundacji CODEX Stanisława Czerczaka. - Powiedziała, że nie informowała o sprawie Donalda Tuska, ale rozmawiała z sekretarzem generalnym Marcinem Kierwińskim – mówił w TVP Info prezes.

I na tym możnaby skończyć, gdyby nie kolejne oświadczenia marszałek Elżbiety Polak. – Wszystkie czynności wyjaśniające, jakie może zastosować Marszałek Województwa Lubuskiego zostały podjęte – stwierdziła. Czy w odpowiednim czasie i we właściwy sposób? Marszałek w radiowym wywiadzie powiedziała, że o wszystkim dowiedziała się po urlopie 20 czerwca. Stoi to jednak w sprzeczności z faktami, ponieważ informacja wraz załączonym pismem Szypiórkowskiej wpłynęła do gabinetu zarządu województwa 4 maja. Nie ma mowy o utknięciu w spamie, bo 27 maja odpowiedział na nie zastępca dyrektora gabinetu Paweł Kozłowski.

Czy ta odpowiedź była konsultowana z marszałek Polak lub wicemarszałkiem Jabłońskim? Na to pytanie odpowiedzi nie ma, ponieważ ani biuro prasowe, ani gabinet zarządu województwa, do chwili publikacji tekstu nie udzielili żadnej odpowiedzi. Wszystko pomimo oskarżeń wobec GL, że redakcja nie pyta o zdanie drugiej strony, ale formułuje „jednostronne opinie”. Jak dotychczas, stanowczo jednoznaczną postawę wobec afery w WORD zachowuje senator PO Władysław Komarnicki. - Jak czytam o tej sprawie i innych, to wiem, że większość kobiet nigdzie z tym nie idzie, bo się boją lub wstydzą. Gdybym ja miał decydować, to do wyjaśnienia tej sprawy zawiesiłbym dyrektora – mówił w radiowym wywiadzie.

Istotą afery mobbingowej w gorzowskim WORD, obok oskarżeń osoby podającej się za ofiarę, jest zignorowanie procedur oraz nienadanie sprawie oficjalnego biegu – najpierw przez poseł Krystynę Sibińską, a potem przez wicemarszałka Jabłońskiego. Następnie kluczenie, mijanie się z prawdą i ataki na media ze strony marszałek województwa. To nie kryzys, ale rezultat kilkunastoletnich rządów Platformy Obywatelskiej w Lubuskiem. Gdyby nie frakcyjne podchody w tej partii oraz bardzo krucha większość w sejmiku wojewódzkim, odpowiedzialni za próbę zamiecenia sprawy oskarżeń o mobbing i molestowanie w gorzowskim WORD już dawno ponieśliby konsekwencje.

- Politycy Platformy Obywatelskiej nie byli zainteresowani, ani moją krzywdą, ani wyjaśnieniem sytuacji – powiedziała była pracownica WORD w sobotnim wywiadzie dla TVP Info. Jednocześnie podkreśliła, że udało jej się odzyskać kluczowy dowód w sprawie, po którym nikt już nie będzie miał żadnych wątpliwości.

Dziś wiadomo już, że po publikacjach GL dyrektor Jarosław Śliwiński wysłany został w ubiegłym tygodniu na zaległy urlop i zastępuje go wicedyrektor Halina Lebiedź. Na wniosek pokrzywdzonej, stosowne postępowanie prowadzone jest gorzowskiej prokuraturze, gdzie reprezentuje ją adwokat Krzysztof Łopatowski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska