Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogień strawił całe piętro. Ta rodzina potrzebuje pomocy

Artur Matyszczyk 68 324 88 53 [email protected]
Najpierw pojawił się dym. Potem kawał sufitu rąbnął na podłogę. Wtedy zobaczyli jęzory ognia. Spłonęło całe poddasze.

Joanna Nawracała mieszka w Małej Wsi (gm. Kopanica). Dwa tygodnie temu młoda kobieta przeżyła prawdziwy koszmar. W pożarze domu spłonęło całe piętro. To cud, że nikomu nic się nie stało. - Około godz. 12 ogień zauważyła siostra, tuż przy kominie - wspomina pani Joasia. - Rodzice chwilę wcześniej wrócili z kościoła.

Najpierw domownicy usłyszeli huk. Myśleli, że to koty dokazują i przewróciły choinkę. Ale żarty się skończyły, kiedy potężny kawał sufitu oderwał się i z impetem spadł na suszarkę z praniem. - Wszyscy byli przerażeni. Ognia jako tako nie widzieliśmy, ale kłębiło się mnóstwo dymu. Dopiero potem okazało się, że zapaliła się część między dachem a sufitem - opowiada Nawracała.

Straż wezwał miejscowy radny. Zgłoszenie funkcjonariusze przyjęli o 12.17. Wozy pojawiły się niemal natychmiast. Akcja nie odbyła się bez przeszkód. Enea na polecenie strażaków wyłączyła zasilanie. Okazało się jednak, że hydrant podłączony jest do tej samej linii. Na domiar złego tuż przy ziemi miał sporą dziurę. Do niczego się więc nie przydał. Gaszenie jęzorów ognia trwało do późnego wieczora. Strażacy pojechali kwadrans po godz. 17. - Spłonęło całe piętro użytkowe. Dzięki Bogu, że zapaliło się w dzień. Nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby ten pożar wybuchł nocą - z przerażeniem na górę domu patrzy mama pani Joasi, Dorota Nawracała. - Po pożarze od razu wszyscy zabraliśmy się do roboty. Nie ma na co czekać. Ale wszystko nas sporo kosztuje.

Odbudowa domu nie należy do najtańszych. Dlatego w akcję pomocy Nawracałom włączył się koszykarski Stelmet Zielona Góra. Pani Joasia nie opuszcza żadnego meczu. Pracuje jako ochroniarz w trakcie pojedynków. W sobotę podczas spotkania z Asseco Gdynia klub zorganizował zbiórkę pieniędzy. Całość zostanie przekazana rodzinie. - To niezwykle miły gest - nie ukrywa radości kobieta. - Przez ten pożar wpadliśmy w poważne tarapaty. Na górze, którą strawił ogień, mieszkałyśmy razem z siostrą. Ona załatwiła sobie mieszkanie w internacie szkoły, w której się uczy. Ze mną jest trochę trudniej. W tej chwili pomieszkuję u cioci w Babimoście. Nie wiem, co ja bym zrobiła bez ludzi, którzy nam pomagają.

Dlaczego klub koszykarski włączył się w akcję pomocy? - Taki jest nasz obowiązek. Jesteśmy jedną, wielką koszykarską rodziną - argumentuje dyrektor komunikacji Michał Szpak. - Pani Joasia jest członkiem zespołu, który strzeże bezpieczeństwa na naszych meczach. Teraz sama pozostała w życiowym niebezpieczeństwie. Nie wahaliśmy się ani chwili. Kiedy dowiedzieliśmy się o tragedii, postanowiliśmy natychmiast działać. Oprócz zbiórki pieniędzy klub zaangażował się także w pomoc w transporcie materiałów budowlanych, które darmowo zaoferowała firma z Wałbrzycha.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska