Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogień strawił cały dobytek

Redakcja
- Kiedy się obudziłem, w pokoju było już pełno dymu - mówi Mirosław Sawicki. W czasie akcji strażacy część rzeczy z płonącego domu zrzucili na jego podwórko.
- Kiedy się obudziłem, w pokoju było już pełno dymu - mówi Mirosław Sawicki. W czasie akcji strażacy część rzeczy z płonącego domu zrzucili na jego podwórko. fot. Magdalena Raduszyńska
Dzisiejszej nocy w Wiechlicach koło Szprotawy wybuchł pożar w budynku po dawnych koszarach.

Do domu, który płonął przylega mieszkanie Mirosława Sawickiego. - Dobrze, że byłem na miejscu. Do 23.00 oglądałem telewizję, a potem poszedłem spać. Coś mnie obudziło, zacząłem kaszleć, gryzło mnie w oczy. Wstałem i zapaliłem światło. W pokoju było ciemno od dymu. Wybiegłem na zewnątrz, spojrzałem w drugą stronę, nad dachem była czerwona łuna. Zadzwoniłem po straż pożarną i pobiegłem obudzić sąsiada - opowiada Sawicki.

Sama z dziećmi
Akcja strażaków trwała do 3.00 nad ranem. Przypuszczają, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Spłonęło 60 mkw. więźby dachowej, a straty ocenia się na 70 tys. zł. - Jedno mieszkanie jest całkowicie spalone, dwa są zniszczone. Nie ma ofiar śmiertelnych - mówi Waldemar Jędroszkowiak, inspektor do spraw zarządzania kryzysowego ze Szprotawy. Dochodzenie będzie prowadzić też policja.

Kobieta, której dom spłonął, ucina krótko: - Nie chcę rozmawiać. W tym momencie mam inne zmartwienia. Patrzy na leżącą przed domem stertę rzeczy, które z mieszkania wynieśli strażacy. - Cały dom jest spalony. Byłam sama z dziećmi. Na szczęście jeszcze nie spałam... - mówi i urywa.

Wody po kolana

Pogorzelcy na razie zatrzymają się u rodziny. O tragedii opowiadają sąsiedzi. - Kiedy zorientowaliśmy się, że coś się dzieje, spojrzałam na zegarek, była 23.45 - mówi Helena Kroczak. Jej mąż Kazimierz dodaje: - Zobaczyłem, że od sufitu dostaje się do domu dym. Pomyślałem, że to od sąsiadów. Wybiegłem z domu, dach, który płonął, był czerwony. Wszędzie pełno dymu. Wróciłem po gaśnicę, ale zaraz przyjechała straż pożarna. Strażak powiedział, że uratowała nas blacha, którą mamy wyłożony dach. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Dowiadywaliśmy się co z dziećmi, które były w domu. Zajęła się nimi sąsiadka.

Mirosław Sawicki, który zawiadamiał straż, nie ma teraz w domu prądu i gazu. - Miałem wody po kolana! Sufit jest cały do wymiany - dodaje. Szkody powstały w jego domu po akcji gaszenia pożaru.

W nocy na miejsce pożaru przyjechał burmistrz Szprotawy Franciszek Sitko, który pogorzelcom zapewnił nocleg w tamtejszym hotelu. Poszkodowani nie skorzystali z tej pomocy.

Magdalena Raduszyńska
0 68 324 88 70
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska