Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojcowie i synowie chcą pracować w gospodarstwie jak najlepiej. Czasami zupełnie inaczej

Lucyna Talaśka-Klich
Lucyna Talaśka-Klich
Włodzimierz Trzepacz i jego syn Hubert, który przejął prowadzenie rodzinnego gospodarstwa koło Kalisza, są przykładem tego, że można się świetnie porozumieć i nawzajem wspierać
Włodzimierz Trzepacz i jego syn Hubert, który przejął prowadzenie rodzinnego gospodarstwa koło Kalisza, są przykładem tego, że można się świetnie porozumieć i nawzajem wspierać Lucyna Talaśka-Klich
Młodzi rolnicy chcą prowadzić rodzinne gospodarstwa po swojemu i nierzadko prowadzi to do konfliktów z gospodarzem - seniorem. Ale sukcesja nie musi być trudna.

- Raczej nie przejmę rodzinnego gospodarstwa, chociaż o jego przepisaniu mówi się u nas od dawna - opowiada pan Tomasz z Mazowsza, który na ostatnich targach rolniczych w Bednarach oglądał nowoczesne opryskiwacze. - Owszem, jeszcze pomagam rodzicom, ale raczej się z ojcem nie dogadam. On wie wszystko najlepiej, z moim zdaniem w ogóle się nie liczy. Czasami mam wrażenie, że gdybym mu czegoś nie podpowiedział, to on sam postąpiłby tak jak ja. No, ale jak to jest już mój pomysł, to zrobi zupełnie inaczej! O, na przykład taki opryskiwacz by się nam przydał. Najpierw ojciec chciał go kupić, a jak już zaproponowałem mu konkretną maszynę, to powiedział, że nie ja będę o tym decydował, bo „on jest prawdziwym gospodarzem”.

Młodzi chcieliby pracować inaczej, ale nie zawsze jest to możliwe

Dr Sylwia Michalska z Zakładu Socjologii Wsi Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN zauważa, że w pracach nadsyłanych na konkursy pamiętnikarskie w Polsce (te kierowane do mieszkańców wsi/rolników), pojawiał się problem sukcesji. Dodaje, że najczęściej był on związany z tym, że starsze pokolenie przeciągało jak tylko się dało formalne, prawne przekazanie ziemi młodym (czasem już nie tak młodym) w obawie przed utratą pozycji w rodzinie, autorytetu, lękiem, czy rodzina zajmie się nimi na starość, gdy już będzie miała zapisaną ziemię itd.: - W tych tekstach owszem, pojawiają się żale, że chciano by inaczej, po nowemu, ale nie można.

Pan Tomasz kończy studia rolnicze, chce prowadzić gospodarstwo, ale po swojemu. - Tata przez wiele lat obsiewał pola tylko zbożami, ostatnio ze względu na wymóg dotyczący zazielenienia wprowadził łubiny, a ja chciałbym część pól przeznaczyć pod warzywa - dodał. - Myślałem też o uprawie soi i wprowadzeniu do gospodarstwa bydła opasowego. Żaden z moich pomysłów ojcu się nie spodobał. Powiedział, że dopóki on żyje, to „nie będzie żadnych doświadczeń w jego gospodarstwie”. Chyba będę musiał pójść swoją drogą.

Dobre efekty pracy następców potrafią przekonać gospodarzy

Hubert Trzepacz z Żegocina (Wielkopolska) z przejął rodzinne gospodarstwo w nieco innych okolicznościach. - Tata jest zawodowym strażakiem, teraz już emerytowanym, który przez lata głównie obsiewał pola zbożami - mówi pan Hubert. - Dla mnie gospodarstwo jest najważniejsze, to nie jest jedynie źródło dodatkowego dochodu.

Młody gospodarz z Wielkopolski postawił m.in. na drzewa tlenowe, uprawę warzyw (np. kapusty, ogórków) i przetwórstwo. - Tata widzi, że moje decyzje przynoszą dobre efekty, także ekonomiczne, więc nie ma powodów do konfliktów - dodaje pan Hubert, który podkreśla, że chętnie korzysta z doświadczenia taty, bo praktyka w rolnictwie czasami mija się z teorią.

To Cię może też zainteresować

Arkadiusz Przygodziński z Dąbrowy Biskupiej (pow. inowrocławski, woj. kujawsko-pomorskie) także należy do tych młodych rolników, którzy świetnie rozumieją się z rodzicami. Jego ojciec Waldemar jest „testerem” pomysłów syna.

Pan Arkadiusz skończył studia rolnicze w Poznaniu na kierunku technika rolnicza. Jego brata Przemysława (studiował ochronę roślin) też pasjonowała technika rolnicza, więc wspólnie wprowadzali innowacyjne rozwiązania, a ich tata oceniał, czy coś z tego będzie. Brat wyprowadził się już z rodzinnego domu, teraz to pan Arkadiusz prowadzi 90-hektarowe gospodarstwo. Przejął je pod koniec 2017 roku, Alicja i Waldemar Przygodzińscy bez obaw przekazali mu pałeczkę. Widzieli dokonania syna, który sprawił, że ciągniki po polach jeżdżą same. Jak to możliwe? Dzięki przeróbkom i systemom jazdy automatycznej (w połączeniu z monitoringiem maszyn) operator może tylko nadzorować ich pracę. W dodatku nie chodzi tylko o prosty przejazd z punktu A do punktu B, bo ciągnik z maszyną jeździ np. po łuku, omija przeszkody.

Tata jest dumny z syna i podkreśla, że nawet konstruktorzy z największych firm produkujących maszyny doceniają wiedzę i doświadczenie pana Arkadiusza. Chętnie go wspiera go i testuje kolejne innowacje.

Młody rolnik tylko na papierze, jeśli Senior nie chce Przekazać sterów

- Chciałem wprowadzić pewne zmiany w uprawie, ale skończyło się kolejną awanturą - narzeka pan Damian z Dolnego Śląska, który mówi, że „teoretycznie” jest gospodarzem. Ojciec przekazał mu część gruntów, by ten mógł skorzystać z premii dla młodych rolników.

Dr Sylwia Michalska z Zakładu Socjologii Wsi Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN właśnie zrealizowała badania terenowe w 10 gminach wiejskich i widzi taką tendencję: - Formalnie istnieją np. dwa gospodarstwa, rodziców i syna/córki, ale w praktyce to podział tylko na papierze, aby skorzystać z możliwości udziału w programie „Młody rolnik”. Pieniądze są inwestowane w gospodarstwo, ale działają one razem. Często ten młody rolnik uczy się jeszcze, niekoniecznie studiując np. kierunki rolnicze.

To Cię może też zainteresować

- Właściwie to ojciec skorzystał z tej premii, bo to on wybrał maszyny - mówi młody mężczyzna z Dolnego Śląska. - Ja jestem parobkiem u siebie. Robię to, co ojciec zaplanuje. Jak chcę popracować po swojemu, to zaraz jest awantura. On chce nadal rządzić i tyle! Tak się nie da żyć i pracować!

- Często to gospodarz - senior, który dziś nie chce się zgodzić na zmiany w gospodarstwie, kiedyś sam wprowadzał inne zmiany i wchodził w konflikty ze swoimi rodzicami - mówi dr hab. Wojciech Knieć, prof. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, kier. Zakładu Socjologii Obszarów Rustykalnych. - Do takich konfliktów dochodzi co najmniej od czterech pokoleń, także wśród rolników. Są efektem szybkich zmian. Tak szybkich, że ci, którzy przekazują gospodarstwa następcom, nie są w stanie ich zaakceptować.

Nie ma wspólnego stanowiska? Warto to przegadać

Socjolog z UMK zwraca uwagę, że kiedyś także na polskiej wsi dominowała tzw. kultura kofiguratywna (to jeden z trzech typów kultur wyróżnionych przez amerykańską antropolog Margaret Mead).

W kulturze kofiguratywnej współwystępują wzorce kulturowe młodszych i starszych pokoleń. - Kiedyś młodszy rolnik uczył się od starszego gospodarza, który był dla niego autorytetem - wyjaśnia prof. Knieć. - Dziś mamy do czynienia z kulturą prefiguratywną, w której dorośli nie nadążają za zmianami, a młodsze pokolenie ma większą wiedzę techniczną niż ich rodzice.

Dr Sylwia Michalska zauważa, że często młodzi ludzie pomagają rodzicom w sprawach wymagających użycia komputera, internetu itd. - Wróciłam z badań pod wrażeniem dużej współpracy i wspierania się międzypokoleniowego - podkreśla socjolożka.

I dodaje, że to, co pojawiło się w ich badaniach (choć to na razie wyłącznie wrażenie, bo liczenie danych trwa) to strach/obawa, czy w ogóle będzie komu przekazać gospodarkę? Czy warto inwestować, bo komu potem się to odda?

Pokolenie X często „skacze na główkę”, a w rolnictwie potrzebna jest rozwaga

- Nie dziwię się, że niektórzy nie znajdą chętnych do przejęcia gospodarstwa, jeśli będą przekonani o swojej nieomylności - dodaje młody rolnik z Dolnego Śląska. - No bo po co się narażać na nieustanną walkę we własnym domu, jeśli poza nim można znaleźć całkiem niezłą robotę i mieć święty spokój? Skończyłem studia rolnicze, a ojciec traktuje mnie jak małego chłopca, który ma szalone pomysły. Boi się, że przez nierozważne decyzje zniszczę dorobek kilku pokoleń. A ja widzę to inaczej - nasze gospodarstwo od lat stoi w miejscu, więc się cofa.

- Pokolenie X weszło na rynek pracy - mówi prof. Wojciech Knieć. - Przedstawiciele tego pokolenia często „skaczą na główkę”. To się wielokrotnie im opłaciło, ale w rolnictwie tak się nie da! Ryzyko jest zbyt duże, więc każdą decyzję trzeba dobrze przemyśleć, by nie zbankrutować. Taki koniec spotkał niejedno gospodarstwo.

To Cię może też zainteresować

Socjolog z UMK podkreśla jednak, że konflikty pokoleń, choć niejednokrotnie okupione rodzinnymi tragediami, są motorem rozwoju gospodarki, także rolnictwa.

I dzieje się tak nie tylko w Polsce. - W Danii poznałem rolników, którzy mieli gigantyczną chlewnię - opowiada prof. Knieć. - Syn przejmował gospodarstwo i spierał się z ojcem na temat technologii chowu, nowoczesnych rozwiązań. Na przykład gdy syn postawił na fotowoltaikę, jego ojciec uważał, że to nie ma sensu. Po latach okazało się, że syn miał rację, ojciec jakoś to „przetrawił” i żyją zgodnie.

Podkreśla, że czasami młodym ludziom brakuje pokory, więc nie chcą słuchać starszych: - Ale to nic dziwnego, jeśli tyle się dziś mówi, że trzeba być asertywnym, odważnym. No i potem takie są efekty ...

Nie ma wspólnego stanowiska? Warto to przegadać i wysłuchać argumentów

Arkadiusz Przygodziński uważa, że najważniejsze, by chcieć ze sobą rozmawiać, ponieważ często okazuje się, że rację miał i jeden i drugi.

- Dawne rozwiązania i wymagania stawiane niegdyś rolnikom były często odmienne od obecnych - twierdzi pan Arkadiusz. - Rolnictwo jest jedną z najszybciej rozwijających się gałęzi gospodarki. Gospodarze starszego pokolenia są przekonani o słuszności swoich decyzji i często mieliby rację gdyby brać pod uwagę realia prowadzenia gospodarstwa w latach 90. ub. wieku. Obecne wymagania chociażby w stosowaniu środków ochrony roślin, czy nowych odmian roślin, zmuszają do ciągłego rozwijania się i bycia „na bieżąco”. Pomijając nawet kwestię nowoczesnych maszyn, niezbędne jest ciągłe doskonalenie. Rolnictwo ewoluowało szybciej niż gospodarze byli na to przygotowani. Młodym praktykom jest trudno nadążyć, a fascynacja nowymi technologiami bywa zgubna. Potrzeba dużo pokory, doświadczenia i twardego stąpania po ziemi, stąd najlepszym rozwiązaniem jest zestawienie dwóch pokoleń w gospodarstwie. Jedno wspiera doświadczeniem, a drugie świeżym spojrzeniem i zapałem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ojcowie i synowie chcą pracować w gospodarstwie jak najlepiej. Czasami zupełnie inaczej - Gazeta Pomorska

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska