Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oliver Stević: Lubi żurek i chce złota

(flig, vp)
Oliver Stević, skrzydłowy Stelmetu Zielona Góra
Oliver Stević, skrzydłowy Stelmetu Zielona Góra Paweł Wańczko
Naszą redakcję odwiedził w poniedziałek zawodnik Stelmetu Zielona Góra Oliver Stević. Serbski skrzydłowy czatował z Czytelnikami. Wyznał, że z polskich potraw najbardziej lubi żurek. Obiecał, że postara się by za miesiąc fetować wraz z drużyną złoty medal. Oto zapis rozmowy.

- Jak podoba się Panu nasze miasto, jak się tu mieszka?
- Podoba mi się. Mieszka się fajnie. Mogę tu odnaleźć spokój i relaksować się, kiedy nie jestem na treningach.

- Czy rozważa Pan na poważnie pozostanie z nami w przyszłym sezonie? Czy już są jakieś rozmowy?
- Nigdy nie lubię rozmawiać o przyszłym sezonie, póki jeszcze ten się nie skończył. Ale jeśli zrobimy to, co chcemy osiągnąć, to wówczas zobaczymy jak będzie wyglądał dialog z zarządcami klubu. Dlaczego nie?

- Przede wszystkim chciałabym podziękować Oliverowi za to co robi dla drużyny i za to jak gra!
- I ja również dziękuję!

- Dlaczego Pan tyle dyskutuje z sędziami?
- Czasem nie zgadzam się z decyzją sędziów i stąd wynikają dyskusje. Ale to prawda, że czasem za dużo gadamy.

- Czy dobrze dogaduje się Pan ze swoimi kolegami z drużyny? Z kim z zespołu najbardziej?
- Ze wszystkimi. Nie ma kogoś, z kim lepiej lub gorzej. Z Polakami, Amerykanami i Serbami. Zresztą jestem jedyną osobą w naszym klubie, która rozmawia we wszystkich trzech językach.

- Dyskusje z sędziami są czasem potrzebne, ale gestykulacje zaczynają przeszkadzać już nawet kibicom. Czy trener uczula was na takie zachowanie?
- Czasem trener z nami o tym rozmawia. Pochodzę z Bałkanów, jestem bardzo emocjonalną osobą i właśnie tak reagujemy.

- W Polsce grał Pan wcześniej w Śląsku Wrocław. Jak może Pan ocenić poziom organizacyjny Śląska i Stelmetu?
- Można zobaczyć różnicę pomiędzy organizacją klubu z początku sezonu, a w chwili obecnej. Ludzie starają się, by wiele zmienić tak, aby wejść na wyższy poziom. Zresztą to jest nowy klub w ekstralidze i działacze też się uczą.

- Czy jest jeszcze kilka mankamentów, które można poprawić?
- Zawsze coś można zmienić i zawsze po przegranym meczu wszyscy myślą, że coś nie pasuje. Staramy się dać z siebie jak najwięcej i budować grę wokół zawodników, których mamy. W tej chwili jest najlepszy skład od początku tego sezonu.

- Jak w całość drużyny wkomponował się Łukasz Koszarek? Jest Pan zadowolony z jego gry?
- Myślę, że Koszarek bardzo dużo nam pomógł. Nasza gra od tej chwili też się zmieniała. Oczywiście, że jestem zadowolony, bo Koszarek jest świetnym zawodnikiem. Widzi wszystko, co dzieje się na boisku i brakowało nam takiego zawodnika.

- Dlaczego Pan gra z numerem siedem. Ta cyfra ma jakieś szczególne znaczenie?
- Kiedy zaczynałem chodzić na koszykówkę jednym z najlepszych zawodników był Toni Kukoc, bardzo podobała mi się jego gra. Wtedy był to mój ulubiony zawodnik i chyba właśnie, dlatego zdecydowałem się na przyjęcie tego samego numeru. W każdym zespole miałem siódemkę, tylko w Śląsku numer 16, bo siedem był już zajęty, ale kombinowałem, że jeden plus sześć równa się siedem. Stąd taki wybór.

- Znał Pan wcześniej Dejana? Widać fajnie współpracujecie pod koszem (mnie też Toni Kukoc się podobał)...
- Nigdy wcześniej razem nie graliśmy, ale kilka razy występowałem przeciwko niemu i poznałem go jako zawodnika. Rok temu trenowaliśmy w przerwie sezonu w tej samej siłowni i wtedy trochę lepiej się poznaliśmy.

- Czy mógłby Pan odnieść się do tych słynnych już na cały kraj wizyt zespołu w pewnej dyskotece? Czy to nie jest trochę nie profesjonalne, by właśnie w taki sposób odreagowywać po meczach (zdjęcia na twitterze z alkoholem)?
- Czy tak było? Nie wiem. Zgodzę się z tym, że nie jest to profesjonalne. Ale po prostu czasami, kiedy następny dzień, czy dwa są wolne ktoś potrzebuje odreagowania, żeby zapomnieć nieco o koszykówce, o tym, co dzieje się na parkiecie. Ale zawsze musisz pamiętać o tym, że jesteśmy sportowcami, że reprezentujemy klub i musimy zachowywać się normalnie.

- Czy oprócz Dejana znasz jakiś dobrych, młodych obiecujących zawodników z Bałkanów, którzy mogli i chcieliby zasilić nasz zespół?
- Jeśli zapytają mnie o to ludzie z klubu, powiem im, ale nie chcę o tym mówić oficjalnie, żeby nikt inny ich nie ,,ukradł".

- W tegorocznych pófinałach wszystkie cztery zespoły prowadzą Serbowie. Jak to się dzieje, że tak mały kraj ma tylu znakomitych sportowców oraz trenerów?
- To jest pytanie, na które nikt w Serbii nie ma odpowiedzi. Po prostu tak jest. U nas poziom życia nie jest najwyższy. Chyba wszyscy uprawiają sporty, żeby sobie i rodzicom zafundować lepsze życie. Dlatego są tak zdeterminowani, by odnieść jak największy sukces.

- Czy uważa Pan, że ta drużyna ma szanse na złoty medal? Byłoby ładne podsumowanie sezonu. Kibice by bardzo tego chcieli, Pan pewnie również...
- Oczywiście, że ten zespół ma możliwości na zdobycie złotego medalu. Wszystko zależy od nas. Jeśli zagramy tak, jak potrafimy, możemy to złoto zdobyć. Na pewno nie będzie łatwo, bo najpierw musimy ograć Koszalin, potem zwycięzcę pary Anwil - Turów. Uważam, że jest szansa.

- Dlaczego zainteresował się Pan właśnie koszykówką?
- Jak w każdym kraju sportem numer jeden w Serbii jest piłka nożna. Jako młody chłopak grałem w piłkę i to całkiem dobrze. Ale przestawała mnie pasjonować, gdy na dworze robiło się zimno i po grze na stadionie trzeba było czyścić buty. Więc gdy było chłodniej przenosiłem się do hali i grałem w kosza. Rosłem, dawałem sobie radę na parkiecie. Ale zacząłem bardzo późno grać w kosza, bo miałem 13 lat, gdy rzuciłem swoje pierwsze punkty.

- Co najbardziej lubi Pan w Polsce?
- Polska jest bardzo podobna do Serbii, zarówno pod względem nastawienia ludzi jak i krajobrazu, kultury. Jest podobnie i dlatego dobrze mi się tu mieszka. To podobne słowiańskie nastawienie. Dlatego jest fajnie. Ale nie mam jednego powodu, dla którego lubię Polskę. Jest ich wiele.

- Jak jest Pana ulubiona polska potrawa?
- Żurek.

- Co lubi Pan robić w wolnym czasie?
- Najbardziej oglądać filmy i seriale i grać w Football Managera na komputerze.

- Jak oceni pan swój występ w Eurocup?
- Jestem zadowolony. Ze wszystkich swoich sezonów w Eurocupie ten był chyba najlepszy. Cieszę się, że zrobiliśmy tak dobry wynik jako drużyna, bo gdyby tak nie było - moje dobre samopoczucie w tym względzie nie miałoby znaczenia.

- Gdyby miał Pan wybrać najlepszą piątkę naszej ligi (poza zawodnikami Stelmetu) to kogo by Pan w niej widział i dlaczego?
1 - Szubarga, 2 - Chyliński, 3 - Zamojski, 4 - Dylewicz, 5 - Mahalbasić. Dlaczego? Bo nie ma lepszych.

- Jak się Panu grało wcześniej i teraz przeciwko Robowi Jonesowi?
- Grając z nim nie wiesz, czego oczekiwać, nie wiesz co zrobić. Współpracowało mi się z nim czasem dobrze. A przeciwko niemu? Nie jest tak ciężko występować przeciwko zawodnikowi, którego już znasz.

- Jaki jest poza boiskiem Quinton Hosley? Czy uważa Pan, że jest to jeden z najlepszych obrońców w Polsce?
- Quinton jest fajnym, normalnym chłopakiem, który jest zamknięty w sobie i do którego musisz znaleźć ,,klucz". Jeśli tej drogi nie odnajdziesz, możesz nie mieć o nim dobrej opinii. Ale jeśli do niego dotrzesz - zdasz sobie sprawę, że to bardzo sympatyczny człowiek. Nie wiem, czy jest najlepszym obrońcą, ale na pewno jednym z najlepszych. Mam z nim świetny kontakt, bo znalazłem ten ,,klucz".

- Jak to się dzieje, że pierwsze dwie kwarty idą wspaniale, później nagle coś jest nie tak? Jest to czysta dekoncentracja? Czy dbacie o serca kibiców i lubicie im zapewniać dramatyczne końcowki?
- Czasami nie wszystko zależy od nas, czasem zespoły zmieniają obronę, sposób gry i jest potrzebny czas, by zareagować. Ale czasem chodzi faktycznie o koncentrację. Zależy od danego spotkania. Ale kibice lubią dramatyczne końcówki, więc nie wiem, dlaczego narzekacie?

- Jakie jest wrażenie, tam na dole, na parkiecie podczas meczu? Słyszycie ten doping? Słychać też ten ryk i gwizdy, kiedy goście prowadzą grę?
- Oczywiście, że słychać. To nie jest jedna osoba tylko kilka tysięcy. To nam bardzo pomaga w meczach.

- Jakie jest Pana koszykarskie marzenie, co jeszcze chciałby Pan osiągnąć w karierze?
- Chciałbym zrobić to, co Olympiakos w ciągu ostatnich dwóch lat. Zdobyć szczyt w ten sposób, w który oni go zdobywali.

- Jak ocenia Pan zielonogórskich kibiców?
- Bardzo mi się podobają i dają nam dobry doping.

- Co Pan sądzi na temat zielonogórskich cheerleaderek?
- One są dla kibiców i to fani powinni być z nich zadowoleni.

- Jak się Panu współpracuje z trenerem Uvalinem, a jak z trenerem Jankowskim?
- Mam świetną komunikację z jednym i z drugim. Każdy trener ma swoją filozofię i każdy jest inny. Najważniejsze jest to, żeby rozumieć, czego trener od ciebie oczekuje. Wtedy jest łatwiej.

- Co Pan myśli o symulowaniu fauli wśród koszykarzy? Nie powinno być za to kar?
- Symulowanie faulu jest karane w polskiej lidze. Faulem technicznym w momencie, gdy sędzia zauważy przewinienie. A drugi i każdy następny faul techniczny jest płatny. Myślę, że my koszykarze jesteśmy w tej sztuce amatorami i daleko nam do piłkarzy, którzy robią to lepiej od nas.

- Jakiej muzyki lubi Pan słuchać w wolnym czasie i przed meczem? Jaki jest Pana ulubiony zespół muzyczny?
- To zależy od nastroju, ale najbardziej lubię reggae i muzykę elektroniczną. Ulubiony wykonawca - Gentleman.

- Jak wygląda przeciętny dzień Oliviera Stevica?
- Budzę się, golę się, jem śniadanie... To zależy od tego ile treningów mamy, czy to jest może dzień wolny. Każda chwilę luzu lubię spędzać na czymś, co nie ma nic wspólnego z koszykówką. Lubię pojechać np. do Berlina, odpocząć od koszykówki, żeby przy powrocie na parkiet mieć jej głód.

- Zdarzają się sytuacje w drużynie kiedy nie możecie po prostu się dogadać z trenerem? Czy raczej nie macie z tym problemu? Są sytuacje, kiedy trener na czasie mówi jedno, a wychodząc na boisko robicie inną akcję?
- W każdym zespole są momenty, kiedy coś komuś nie pasuje. Czasem nie zgadzamy się z trenerem, ale to jest nasz szef i jego decyzje są dla nas istotne. Czasem się uda wykonać to, co mówi trener, czasem nie, ale naszym zadaniem jest słuchać. Ale w tym sezonie nie mieliśmy sytuacji, gdy na czasie trener mówił nam jedno, a na parkiecie działo się drugie.

- Jaki jest najlepszy zawodnik z jakim Pan grał w swojej karierze? A przeciwko jakiemu koszykarzowi grało się Panu najtrudniej?
- Nie mogę teraz wybrać najlepszego, bo było dużo bardzo dobrych zawodników. Jednak najciężej grało mi się z Reyes'em z Realu (z mojej pozycji). Ale w ogóle najtrudniej grało mi się z Navarrą.

- Która hala w Polsce jest według Pana najlepsza? W której grało się najgorzej?
- Zawsze najgorzej gra mi się w Kołobrzegu. A najlepsza? Chyba Ergo Arena.

- Jaki jest Pana stan cywilny? Czy ktoś z Pana bliskich jest tu w Zielonej Górze?
Tak, jest ze mną żona.

- Czy śledzi Pan rozgrywki ligi NBA? Ma Pan może jakąś ulubionę drużynę, lub faworyta tegorocznych rozgrywek?
- W ogóle bardziej lubię europejską koszykówkę niż NBA, ale czasem oglądam. Nie jestem w stanie powiedzieć, kto jest moim faworytem.

- Grał Pan w wielu klubach. Jak Pan sądzi czy Walter poradzi sobie w lepszym zespole, gdzie gra będzie diametralnie inaczej wyglądać?
- Na pewno na początku będzie mu ciężko, bo będzie miał inną rolę niż tutaj, ale poznałem Waltera i na pewno da sobie radę. I tylko od niego zależy ile to będzie trwało.

- Jak odreagowuje pan przegrane mecze?
- To też zależy od tego jak przegraliśmy, czy daliśmy z siebie wszystko, a mimo to rywal był lepszy, czy raczej mecz nam nie wyszedł tak, jak byśmy chcieli. Odreagowuję emocjonalnie - taką jestem osobą.

- Co uważa Pan za swój największy sukces w życiu zawodowym, a co w prywatnym?
- Na odpowiedź na to pytanie poczekamy jeszcze miesiąc. Mam nadzieję, że właśnie za ten miesiąc zdobędę swój największy sukces zawodowy. A prywatny? To zostawię dla siebie...

- Czy czuje Pan już duże zmęczenie po ćwierćfinale z Czarnymi i pierwszym meczu z AZS-em? Dacie radę fizycznie?
- Ja nie czuję się zmęczony fizycznie po meczach z Czarnymi i myślę, że podobnie jest z całą drużyną. Ciężko pracowaliśmy przed rozpoczęciem play-offów i możliwe, że kiepskie mecze na koniec szóstek były tego powodem. Ale dzięki temu mamy dzisiaj siły na to, by walczyć.

- Co podoba się Panu w Stelmecie, dlaczego dołączył Pan do tej drużyny?
- Podoba mi się kierunek, w którym idzie zespół. Ambicja klubu, gra w Eurocupie i praca z trenerem Uvalinem. To było też powodem, dla którego zdecydowałem się na grę tutaj.

- Zawsze chciałam zobaczyć jak trafia Pan za trzy punkty. Czy jest to możliwe, chociażby na rozgrzewce?
- Zapraszam wcześniej do halę przed meczem...

- Wie Pan, co znaczy słowo Zastal? To skandują kibice podczas meczów...
- Tak, wiem, że to firma, która była sponsorem i wiem, że była to nazwa klubu.

- A jaką potrawę serbską by Pan nam polecił?
- Sarma, czyli liście kapusty a w nie zawinięty ryż z mięsem, cevapi - zmielona wołowina, jagnięcina i wieprzowina uformowana w kształt palucha i usmażona na grillu. Pita, pieczywo, które wygląda jak placek, do którego wrzuca się do środka warzywa, mięso albo ser, zależnie od smaku.

- Pozostając w temacie kuchni. Które danie jest Pana specjalnością?
- Najbardziej lubię włoską kuchnię, także mogę powiedzieć, że lubię przygotować penne carbonara.

- Ma Pan tu swoich znajomych, z którymi gdzieś wychodzi, poza kolegami z drużyny oczywiście.
- Nie.

- Jak jakiś zespół w nowym sezonie przebije ofertę Stelmetu, niech Pan powie głośno o tym, my kibice zrobimy zbiórkę żeby Pan został...
- Postaram się.

- Widziałem jak Pan przytulał Waltera po ostatnim meczu z Czarnymi. Macie dobry kontakt?
- Tak, bo Walter mieszka obok mnie i dużo czasu spędzamy razem.

- Czy nie uważa Pan, że w przypadku porażek w pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na grę zawodników oraz manewry trenera, a dopiero potem na sędziów?
- Zdecydowanie w pierwszej kolejności zawodnicy, bo wszystko zależy od nas. Czasem, gdy jesteśmy zbytnio rozemocjonowani wszystko nas drażni, nawet sędziowie.

- Zdradzi Pan nam gdzie mieszka?
- To jest bardzo piękna i cicha ulica i mieści się w Zielonej Górze.

- Życzę Panu złota z drużyną w tym sezonie i żeby Pan został z nami. Pozdrawiam i dziękuję za bardzo fajne spotkanie. Dziekuję za odpowiedzi na wszystkie pytania. Trzymam kciuki za każdy mecz, na którym nie mogę być osobiście, a na tych, na których jestem na pewno mnie usłyszycie Go! Go Oli, go! Go!
- Dziękuję wszystkim za wsparcie. Czasem możecie nie zauważyć naszej wdzięczności za Wasze wsparcie, ale tak właśnie jest. Staramy się podziękować swoją dobrą grą na parkiecie. Mam nadzieję, że wspólnie zdobędziemy największy sukces w tym sezonie. Dziękuję!

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska