Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

OPOWIEŚCI WIGILIJNE VIII Mikołaj do wynajęcia, czyli o tym, jak zostałem "świętym"

Czytelnik "GL" Zdzisław Piotrowski
Jak wielu działaczy solidarnościowych, z chwilą ogłoszenia stanu wojennego przestałem się golić. Najpierw chciałem pielęgnować brodę a’la Hemingway ale puściłem ją na żywioł. Deptakowym dzieciom moja broda się podobała.

Po roku była na tyle duża że tylko dorobiłem biskupią infułę (oczywiście w barwach miejskich, zielonogórskich) i przyobiecałem krewnym i znajomym, że odwiedzę ich dzieci na Mikołaja.

Życzliwy redaktor miejski nawet ogłosił, że kto chciałby gościć Świętego Mikołaja (z prawdziwą brodą) na wigilię to można telefonicznie się umówić. Były nawet protesty dlaczego tylko na Starówce ale przecież w wigilię autobusy nie jeździły.

Stan wojenny jeszcze trwał i były ograniczenia w działaniach publicznych. Zawitałem do czterech domów. Dzieci się cieszyły. Zapraszano mnie do wigilijnego stołu a gospodarz nalał kielicha zziębniętemu gościowi. W jednym domu jako honorarium dostałem 100 gramowa paczkę ziarnistej kawy z Baltony. To wtedy był rarytas.

Broda była okazała

Brodę zachowałem. W następnym roku pani Eleonora "zamówiła" mnie do odwiedzenia zielonogórskiej noclegowni.

Była tam rodzina rumuńska z trojgiem dzieci. Nie w przeddzień ale w dniu wigilii, gdy gwiazdki na niebie rozbłysły, jak nakazuje staropolska tradycja do świetlicy wkroczył Prawdziwy, Brodaty Święty Mikołaj z workiem na plecach.

Dzieciaki zaciekawione a po chwili uradowane bo dostały słodycze. Dla dorosłych pensjonariuszy były pomarańcze. Ale zgodnie że starą tradycją najpierw przeegzaminowano z zachowania, czy był grzeczny? Fajnie było jak smutni dotąd bezdomni teraz mówili wierszyki i śpiewali kolędy. Był też młody ksiądz który wspomagał śpiewających.

W drodze powrotnej ktoś przypadkiem wyglądający przez okno dostrzegł Mikołaja. Nie można było odmówić serdecznego zaproszenia bo tam były dzieci.

Radości było co nie miara. Do domu wróciłem zadowolony ze spełnienia dobrego uczynku a jeszcze rozweselony tym czym mnie poczęstowano.

A co dalej? W roku następnym już było wolno więc studenci się reklamowali i Mikołajów w krasnalskich szlafmycach było co niemiara. A ja ciągle mam brodę i biskupie nakrycie głowy. Teraz będę mógł pozować do figury św. Urbana, patrona winiarzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska