Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Orion w pierwszej czwórce, Stelmet skończył sezon, a Olimpia broni się przed spadkiem

(ppp, pat)
Nawet potrójny blok zielonogórzan (od lewej): Łukasza Gwadery, Piotra Przyborowskiego i Tomasza Palucha, nie był w stanie zatrzymać ataków Łukasz Jurczyńskiego
Nawet potrójny blok zielonogórzan (od lewej): Łukasza Gwadery, Piotra Przyborowskiego i Tomasza Palucha, nie był w stanie zatrzymać ataków Łukasz Jurczyńskiego fot. Tomasz Gawałkiewicz/ZAFF
Drugoligowcy rozegrali ostatnie mecze rundy zasadniczej. Tragedię przeżyli zielonogórzanie, którzy ulegli Victorii Wałbrzych i pożegnali się z play offami. Orion zwyciężył i awansował.

Sami się załatwili

STELMET AZS UZ ZIELONA GÓRA - VICTORIA WAŁBRZYCH 0:3 (18:25, 22:25, 22:25)

STELMET: Gańko, Gwadera, Przyborowski, Lis, janusz, Paluch, Baumgarten (libero) oraz Piątek, Zasowski.

Nieważne jak, ale zielonogórzanie musieli zwyciężyć. Niestety, zagrali najsłabszy mecz w sezonie i stracili pierwszą czwórkę.

Od samego początku spotkanie nie układało się po myśli akademików. Zawodzili liderzy Wojciech Lis, a w szczególności Łukasz Gwadera, który absolutnie nie przypominał tego zawodnika, którego oglądaliśmy przed kilkoma tygodniami. Sytuację próbował ratować na środku siatki Piotr Przyborowski, ale i tak goście z Wałbrzycha szybko uzyskali czteropunktową przewagę. Nasi fatalnie grali w przyjęciu, a Gwadera przechodził sam siebie, co Victoria skrzętnie wykorzystywała serwując wprost na niego. Od wyniku 14:18 dla gości zaczęła się prawdziwa demolka naszych.

Drugi set Stelmet zaczął lepiej i prowadził już 5:3. Ale wtedy znów stanął, a rywale z dziecinną łatwością nas przegonili. Po atakach Lisa akademicy wyrównali, ale końcówka znów należała do przyjezdnych. Trzeci był najbardziej zacięty, ale tylko do stanu 15:14 dla gospodarzy. Wtedy coś się załamało, a rywale zdobyli osiem "oczek" z rzędu. Nasi zdołali jeszcze podgonić do stanu 22:24 i wydawało się, że cud jest blisko. Niestety, tylko się wydawało...

- Zagraliśmy po prostu straszną "kupę" - ocenił grę akademików Lis. - Ciężko mi coś powiedzieć. To fatalna porażka. Łukasz Gwadera stracił formę, a był bardzo mocnym punktem drużyny. Jeśli nie ma dwóch liderów, to nie da się wygrywać. Ale ogólnie zawaliliśmy wszyscy. Totalna załamka.

Orion nie zawiódł

ORION SULECHÓW - MORZE BAŁTYK SZCZECIN 3:1 (25:15, 25:22, 22:25, 25:22)

ORION: Haładus, Hachuła, Pudzianowski, Borkowski, Karbowiak, Odwarzny (libero) oraz Olejniczak, Bilon, Lickindorf, Krawczuk, Kaźmierczak.

Czego potrzebowali sulechowianie w meczu z Morzem Bałtykiem Szczecin, aby awansować do pierwszej czwórki? Punktu. Zadanie wykonali z nawiązką.

Większość zawodników Oriona oglądała mecz akademików w zielonogórskiej hali, aby zaraz później pojechać na swój mecz do Sulechowa. Gdyby przegrali 0:3, to z czwartego miejsca zepchnął by ich UAM Poznań. Ale sulechowianie nie zawiedli. Od pierwszego seta rzucili się z animuszem na rywali. Goście jednak nie odpuszczali i do wyniku 15:15 walka trwała punkt za punkt. Wtedy do akcji wkroczył Piotr Borkowski, który kilkoma atomowymi atakami wybił rywalom z głowy myśli o zwycięstwie w tej partii.

W drugiej odsłonie było już gorzej i zapowiadało się, że goście nie dadzą odprawić się z kwitkiem. Prowadzili już 20:17, ale w tedy w ekipę Oriona wstąpił nowy duch. Nasi dopadli szczecinian, a potem dobili, jak ranną zwierzynę.

Przewaga w setach spowodowała, że trener gospodarzy Paweł Raczyński rzucił do walki zmienników: Marcina Bilona, Bartosza Lickindorfa i innym, bo było jasne, że mając pewny punkt, Orion i tak już jest w play offach. Ci wyszli trochę spięci i przegrali. W kolejnym nie dali rywalom już jednak większych szans. Świetnie zastąpili Borkowskiego, Karola Hachułę, czy Jakuba Pudzianowskiego i dokończyli dzieła.

Szpital w Olimpii

OLIMPIA SULĘCIN - CUPRUM LUBIN 3:2 (25:22, 20:25, 25:22, 18:25, 15:10)

OLIMPIA: Krzywiecki, Pić, Urbaniak, Bartuzi, Rzeszotek, Idzikowski, Nakonieczny (libero) oraz Misterski, Miarka.

Choć ostatni mecz nie miał dla sulęcinian żadnego wpływu na pozycję w tabeli, nasi w sobotę zwycięstwem chcieli zakończyć nieudaną rundę zasadniczą.

Ta sztuka Olimpii się udała. Wprawdzie rywal niżej notowany, ale sukces przed meczem nie wydawał się tak oczywisty, jak na papierze. Jerzy Boguta miał zapalenie ścięgna Achillesa, Michał Gaca wkrótce będzie miał założoną blokadę na kontuzjowany bark i nie chcieliśmy go niepotrzebnie narażać, a Łukasz Chajec miał wolne z powodu żałoby.

Dlatego bez trzech ludzi z wyjściowej szóstki, w tym podstawowego rozgrywającego, o sukces wcale nie było łatwo. Wygrany pierwszy i trzeci set to zasługa skutecznego bloku. Dzięki serii "murów" zrobiliśmy w obu odsłonach bezpieczne przewagi, które dowoziliśmy do końca. Ale w drugim i czwartym gospodarze mieli kłopoty z przyjęciem i skończeniem ataków, za co zapłacili przegranymi. Jakby mało było nieszczęść, w trakcie przedostatniej partii skurcz złapał Tomasza Miarkę, który nieźle radził sobie na przyjęciu. Resztę meczu nasz zawodnik oglądał już tylko z ławki rezerwowych.

Taka huśtawka nastrojów utrzymała się również w tie breaku. Najpierw szybki odjazd Olimpii na 5:1, a potem pogoń lubinian i remis 10:10. Końcówka to znów dominacja naszych, którzy zdobyli pięć "oczek" z rzędu. Teraz sulęcinianie mają trzytygodniową przerwę, a potem walka o utrzymanie z najsłabszą drużyną w lidze, Krispolem Września.

OKIEM TRENERÓW

TOMASZ PALUCH, trener Stelmetu AZS-u AZ-u Zielona Góra
- Zacznę od tego, że wykonaliśmy zadanie, bo mieliśmy się utrzymać i to zrobiliśmy. Za to się należą wielkie podziękowania wszystkim chłopakom. Szkoda dzisiejszego meczu i straconej szansy, ale Victoria była nie do ugryzienia i rozegrała chyba najlepsze spotkanie w sezonie. Była w każdym elemencie lepsza od nas. My nie awansowaliśmy do pierwszej czwórki, ale z taką grą i tak nie mielibyśmy czego tam szukać. Na walkę w play offach nie mamy armat.

PAWEŁ RACZYŃSKI, szkoleniowiec Oriona Sulechów
- Bardzo się cieszę, że awansowaliśmy do pierwszej czwórki. Chłopaki zagrały świetnie, ale trzeba jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu. Przed nami mecze z najgroźniejszym przeciwnikiem - Jokerem Piłą. Dwukrotnie ich pokonaliśmy, ale to nic nie znaczy. Wtedy mogli być w gorszej formie, mieć słabszy dzień. Mówiłem niedawno, że pewne szalone myśli o awansie chodzą mi po głowie. Teraz pojawiają się coraz częściej. Damy z siebie wszystko.

ROMAN BARTUZI, grający trener Olimpii Sulęcin
- Runda zasadnicza nie potoczyła się po naszej myśli z kilku powodów. Po pierwsze przespaliśmy początek ligi. Po sześciu meczach mieliśmy zaledwie jedną wygraną i cztery punkty. Potem, gdy dogoniliśmy czołówkę, nie wyszedł nam ważny mecz w Sulechowie. Grypa, która nas dopadła, sprawiła, że odbyliśmy tylko jeden trening. Potem, gdy ważyło się nasze miejsce w bezpiecznej strefie, podzieliliśmy się punktami z Poznaniem. Przed nami mecze o utrzymanie. W takich meczach nie ma faworytów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska