Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Orzeł Międzyrzecz pokonał na wyjeździe Gwardię Wrocław

(pat)
Gest kapitana Orła Krzysztofa Hajbowicza mówi wszystko: jest dobrze, a może być jeszcze lepiej
Gest kapitana Orła Krzysztofa Hajbowicza mówi wszystko: jest dobrze, a może być jeszcze lepiej fot. Kazimierz Ligocki
- Pod nasze dyktando toczył się tylko drugi set. Pozostałe to walka na śmierć i życie. Nadal nie wiem, jak obroniliśmy te dwa sety - mówił trener międzyrzeczan Andrzej Stanulewicz.

ENERGIAPRO GIGAWAT GWARDIA WROCŁAW - MOW ORZEŁ AZS AWF MIĘDZYRZECZ 1:3 (25:23, 19:25, 24:26, 24:26)

ENERGIAPRO GIGAWAT GWARDIA WROCŁAW - MOW ORZEŁ AZS AWF MIĘDZYRZECZ 1:3 (25:23, 19:25, 24:26, 24:26)

ENERGIAPRO GIGAWAT GWARDIA: Janosik, Lech, Karpiewski, Świechowski, Krupnik, Kurian, Mihułka (libero) oraz Dutkiewicz, Chmiela, Thwaite, Gorzewski.

MOW ORZEŁ AZS AWF: Fijałek, P. Lach, M. Lach, Kordysz, Hunek, Hajbowicz, Kabziński (libero) oraz Wesołowski, Jarząbski.

Sędziowali: Piotr Kosiacki (Warszawa) i Bartosz Wencław (Łódź). Widzów 300.

W sobotę jego podopieczni zrobili milowy krok ku utrzymaniu w pierwszej lidze. A zdobycie kompletu punktów we Wrocławiu, gdzie przegrał m.in. lider BBTS Bielsko-Biała, zasługuje na duże oklaski!

Sukces rodził się jednak w bólach. Na początku pierwszego seta goście popełnili masę błędów i gwardziści odskoczyli na 11:7 i 19:15. - Hala to największy atut wrocławian. Zawodnik, który wchodzi na zagrywkę jest schowany za filarami i przez to łatwo o pomyłkę. To spore utrudnienie i potrzebowaliśmy czasu na aklimatyzację - przyznał szkoleniowiec gości.

Ale potem, dzięki mocnym serwom naszych, pogubił się przyjmujący gospodarzy Łukasz Karpiewski i przyjezdni doprowadzili do remisu po 23. To głównie zasługa naszego bloku, który stanowił mur nie do przejścia. W ataku też nie próżnowaliśmy, więc pojawiła się szansa na uratowanie partii. Niestety, najpierw Jarosław Lech "wbił gwoździa", a za chwilę równie soczystym uderzeniem popisał się Adam Kurian.
Przyjemnie rozpoczęła się za to druga odsłona. Pięć oczek przewagi to była wystarczająca zaliczka, by cały czas kontrolować przebieg gry. Wrocławianom nie pomogła nawet zmiana przyjmującego, bo Orzeł pewnie zmierzał po wygraną. W końcówce serię mocnych ataków "sprezentował" rywalom Maciej Kordysz i było po sprawie.

Ale trzecia i czwarta partia to już młócka na całego. Po atakach wysokiego środkowego z Australii Williama Thwaite'a (208 cm wzrostu) i Mateusza Gorzewskiego było 9:7 dla gospodarzy. Roszady trenera Orłów nic nie dały, bo po kilku kolejnych akcjach Gwardia prowadziła już pięcioma punktami! Ale międzyrzeczanie nie dali za wygraną. Długa pogoń była skuteczna i na tablicy pojawił się remis 15:15. Adrenalina rosła już do końca. Mimo gorącego doping miejscowych kibiców, Gwardia nie dała rady i po pojedynczym bloku Adriana Hunka na "Kangurze", to nasi prowadzili w setach 2:1.

Jeszcze ciekawiej było w ostatniej odsłonie. Żadna z ekip nie odskoczyła na więcej niż punkt, a prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Na "bombardowania" Adama Kuriana i Lecha goście odpowiadali celnymi zbiciami Macieja Kordysza i Michała Lacha. Drużyny szły łeb w łeb do stanu 21:21. Wówczas na 23:21 uciekli gwardziści. To również oni mieli dwa pierwsze setbole. Ale dzięki skutecznemu blokowi Kordysza na Karpiewskim i atakowi Przemysława Lacha, nasi się obronili. Pewni swego gospodarze się "zagotowali" i po chwili mogliśmy odbierać zasłużone gratulacje.

- W tej chwili, na dwie kolejki przed zakończeniem rundy zasadniczej, mamy cztery punkty przewagi nad Będzinem. Ale przed nami trudne mecze i dlatego choć życie może przynieść niespodziankę w Wieluniu, zakładamy, że derby z Gorzowem będą spotkaniem o wszystko - podsumował Stanulewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska