Wielbiciele w miarę klasycznych ekranizacji komiksów – porzućcie nadzieję. Joker, który po raz pierwszy stanął naprzeciwko Batmana w rysunkowej opowieści w 1940 roku, w filmie Todda Phillipsa to studium neurozy. Dość daleki od roztańczonego i roześmianego złoczyńcy w kreacji Jacka Nicholsona w „Batmanie” Tima Burtona z 1989 roku. Bliżej mu do Jokera w genialnym wcieleniu Heatha Ledgera (pośmiertny Oscar) w „Mrocznym Rycerzu” Christophera Nolana z roku 2008.
Joaquin Phoenix swoim Jokerem AD 2019 też przejdzie do historii kina. Wraz z reżyserem Toddem Phillipsem (pomyśleć, że zasłynął cyklem komedii „Kac Vegas”) stworzyli hipnotyczną opowieść o chorobliwym zapadaniu się w sobie, by w końcu eksplodować i zadośćuczynić światu z nawiązką za wszystkie doznane odeń krzywdy.
Bo Arthur Fleck przecież nie od razu chce terroryzować Gotham City. Pracuje jako klaun do wynajęcia. Bywa że wyrostki skopią go na ulicy. Pokornie przyjmuje ciosy. Opiekuje się schorowaną matką, która pisze listy do bogatego Thomasa Wayne’a. Przed laty u niego pracowała, uważa, że jest coś winien…
Arthur próbuje sił na klubowej scenie stand up. Przegrywa, bo dostaje chorobliwego ataku śmiechu. Ale dzięki nieudanemu występowi trafi do studia telewizyjnego gwiazdora Murray’a Franklina. W tej roli Robert De Niro.
Ten sam, który w słynnym „Taksówkarzu” Martina Scorsese z 1976 roku, zagrał Travisa.
Tamten weteran wietnamskiej wojny też oszalał w swojej samotności i odrzuceniu. Chwycił za broń… Jest w „Jokerze” trochę atmosfery z tamtego kultowego obrazu sprzed lat.
Ale Arthur/Joker niepokoi bardziej. Im więcej doświadcza bólu, tym bardziej demonicznego wyrazu nabiera jego makijaż klauna (twarz-maska Joaquina Phoenixa rozsadza ekran). Tym większą obsesję ujawniają jego uliczne pląsy, który zapowiadają taniec śmierci.
Taniec, do którego Joker zaprosi wszystkich buntowników świata. I wcale nie musi używać do tego jakiś supermocy, w które komiksowi ojcowie i tak go nie wyposażyli. W nagrodzonym Złotym Lwem na festiwalu w Wenecji filmie Phillipsa, zamiast szelestu komiksu, dostajemy po uszach smyczkami od kompozytorki Hildur Guðnadóttir (skomponowała m.in. muzykę do serialu HBO „Czarnobyl”). Pisanie, że te nuty budzą niepokój, to zdecydowanie za mało. Wszak zanoszący się śmiechem błazen wzywa do chaosu, rewolty, jakiejś zmiany. Może prowadzić na barykady protestujących przeciw ACTA, patronować okupacji Wall Street i podpalaniu Londynu.
Ten Joker chce się spełnić w zemście. Już do niej dojrzał i posyła nam krwawy uśmiech. Batman? Bruce Wayne na razie jest chłopcem. Do roli superbohatera musi jeszcze dorosnąć.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?