Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ośrodek dla młodzieży w Renicach gorszy niż więzienie. Zamiast pomocy była przemoc

Magdalena Marszałek
Magdalena Marszałek
Podopieczni placówki przez lata mieli być upokarzani, wyzywani i bici.
Podopieczni placówki przez lata mieli być upokarzani, wyzywani i bici. Pexels
Mieli tam wyjść na prostą i wrócić do normalnego życia, ale zaznali jedynie krzywdy. Podopieczni Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Renicach pod Myśliborzem przez lata mieli doświadczać przemocy. To, co działo się w murach zabytkowego pałacu przekształconego w placówkę resocjalizacyjną dla trudnej młodzieży, mrozi krew w żyłach.

Zgotowali im piekło

Agresja, przemoc, tortury - to była smutna i przerażająca codzienność wielu podopiecznych Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Renicach. Stosowane tam przez lata sadystyczne praktyki opisał w swoim reportażu portal Wirtualna Polska. Podopieczni mieli być upokarzani, wyzywani i bici. Katowali nie tylko rówieśnicy, ale także wychowawcy.

Tajemnica poliszynela

O tym, co działo się za drzwiami ośrodka, a przez lata było tajemnicą poliszynela jako pierwsi głośno zaczęli mówić psychologowie z Instytutu Zdrowia Psychicznego Para Familia, którzy przez rok pracowali w Renicach. Mieli wspomagać resocjalizację młodych ludzi, tak aby po wyjściu z placówki znów nie wpadli w tarapaty.

- Początki były bardzo obiecujące, bo podopieczni wyrażali sporą przychylność i zainteresowanie terapeutami. Prowadziliśmy zajęcia indywidualne oraz grupowe i chłopcy chętnie w nich uczestniczyli. To co było zastanawiające, to kompletny brak zainteresowania i inicjatywy ze strony wychowawców, a nawet wyczuwalna niechęć - mówi psycholog Tomasz Wójcik.

Już wtedy terapeutów zaniepokoiły także widoczne dysproporcje pomiędzy wychowankami.

- Niektórzy chłopcy byli bardzo dobrze ubrani i chodzili w markowych ciuchach, a inni wyglądali na bardzo zaniedbanych. Te podziały były bardzo widocznie. Ale ze względu na brak kontaktu z wychowawcami niewiele można było się dowiedzieć o samej strukturze i relacjach panujących w ośrodku - dodaje Tomasz Wójcik.

Przeczytaj też: Zardzewiała śmierć wciąż groźna. Niebezpieczne pamiątki z czasów wojny są też w Lubuskiem

Jak żołnierska fala

Niedługo później terapeuci zaczynają podejrzewać, że w placówce może dziać się coś złego. Coraz częściej słyszą o biciu i zaniedbaniach. Ich skutki widać także gołym okiem. Na ciałach chłopców są rany i siniaki. W końcu niektórzy z wychowanków zaczynają mówić wprost o doświadczanej przemocy. Ta przypominała falę w wojsku. Najgorzej mieli nowi, od których starsi koledzy wymagali bezwzględnego posłuszeństwa. Karą za jego brak było bicie. Wiele wskazuje też na to, że wychowawcy utrzymywali wśród swoich podopiecznych "tajnych współpracowników" od tak zwanej czarnej roboty. Mieli pilnować porządku w ośrodku i robili to w brutalny sposób, na co wychowawcy przymykali oko.

Terapeuci o sprawie poinformowali dyrekcję ośrodka, ale również prokuraturę. To jednak tylko nasiliło skalę agresji w placówce.

- Im więcej ujawniali wychowankowie, tym trudniej współpracowało nam się z personelem. Wtedy też zaczęły zdarzać się takie sytuacje, że podopieczni przestali pojawiać się na terapii, albo z dnia na dzień, często pod osłoną nocy, byli przewożeni do innych placówek - mówi psycholog Monika Kucharska.

W końcu, również z dnia na dzień, została zerwana współpraca ośrodka z psychologami.

Ośrodek trzeba zamknąć

Sadystycznymi praktykami stosowanymi w ośrodku w Renicach zajmie się sejmowa podkomisja ds. zdrowia psychicznego. W sprawę zaangażowała się także lubuska posłanka - Elżbieta Płonka, która jest również członkiem tej podkomisji. To między innymi dzięki jej działaniom placówka nie może już przyjmować kolejnych podopiecznych.

- W tym miejscu nie już szans na naprawę, dlatego uważam, że ośrodek powinien zostać jak najszybciej zamknięty. Potrzebna jest także kontrola wszystkich takich placówek w kraju. Trzeba zmienić sposób kierowania przez sądy młodych ludzi do tych ośrodków, bo one często bezdusznie umieszczają w nich zarówno typowych przemocowców i osoby z zaburzeniami emocji czy chorobami neurologicznymi, które później stają się ofiarami - mówi Elżbieta Płonka.

Wiceminister sprawiedliwości zlecił już lustrację w miejscowym sądzie rodzinnym. Natychmiastową kontrolę w ośrodku oraz podobnych placówkach w całym kraju zlecił także minister edukacji.

Kontroli było tam już wiele

Wcześniej ośrodek w Renicach był wielokrotnie sprawdzany przez różne instytucje. Pod lupę wziął go między innymi Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur oraz Rzecznik Praw Dziecka. Placówkę nadzorowało także Kuratorium Oświaty w Szczecinie, które wielokrotnie stwierdzało nieprawidłowości. Starostwo Powiatowe w Myśliborzu, któremu ośrodek bezpośrednio podlega, do tej pory nie podjęło jednak żadnych zdecydowanych działań. Prokuratura prowadzi obecnie kilka spraw dotyczących ośrodka, ale wszystkie są związane ze stosowaniem przemocy jedynie pomiędzy wychowankami.

Zobacz też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska