- Siedzę na dyżurce. O 2.30 walenie w drzwi. Patrzę: facet dobija się. Krzyczy po rosyjsku. Więc pytam: Szto słuczyłoś? On na to: Panie, doktora dawaj - opowiada ochroniarz, który w nocy z 2 na 3 maja pilnował ośrodka dla uchodźców przy ul. Armii WP.
Wyjrzał. Zobaczył, jak kilka osób kopie skulonego w bramie mężczyznę. Zadzwonił więc po karetkę.
Przeczytaj też W klapkach uciekł policjantom. Ochroniarz gonił go na bosaka
- A raptem znów ktoś wali w drzwi i krzyczy: Pan, wpuści, ubiją mnie, ratuj mienia. A za nim gonią faceci - opowiada ochroniarz. Znów otworzył drzwi. Mężczyzna wbiegł do środka. A w zamknięte drzwi zaczęli walić ci, którzy go gonili. Kopali tak, że popękały szyby. Ale gdy przyjechała wezwana policja - już ich nie było.
Ochroniarz nie ma wątpliwości, że dobrze zrobił. Inaczej uważają przełożeni. Bo przepisy mówią jasno: po godz. 23 nikt do budynku nie może wejść. Ochroniarz dostał więc wypowiedzenie, a dyżurująca z nim kierowniczka ochrony - straciła stanowisko.
Nikt z ośrodka sprawy nie komentuje. Z kolei Jakub Dudziak, rzecznik prasowy Urzędu ds. Cudzoziemców w Warszawie, mówi, że w sytuacji zagrożenia życia ochroniarz postąpił jak najbardziej słusznie.
Zobacz też Codziennie nowe wydanie plus.wspolczesna.pl
- czytasz codzienne treści z gazety w internecie
- oglądasz dodatkowe zdjęcia i filmy
- korzystasz z serwisu bez agresywnych reklam
- masz dodatkowy dostęp do
- czytasz e-wydanie gazety w formacie PDF
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?