Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszczędzanie to nie zbrodnia

Lucyna Makowska
Nie chcemy by szukanie oszczędności odbywało się kosztem naszych dzieci - mówili rodzice kunickiej podstawówki na spotkaniu z wiceburmistrzem Żar.
Nie chcemy by szukanie oszczędności odbywało się kosztem naszych dzieci - mówili rodzice kunickiej podstawówki na spotkaniu z wiceburmistrzem Żar.
Połączenie szkół może was tylko uchronić przed likwidacją za kilka lat - tłumaczył rodzicom Szkoły Podstawowej nr 10 i Gimnazjum nr 4 w żarskich Kunicach wiceburmistrz Edward Łyba. Nie wszystkich przekonują jego argumenty.

Jeden dyrektor, jedna sekretarka

Przymiarki do połączenia obu typów szkół wzbudzają wiele emocji wśród rodziców. W środę, 18 stycznia spotkali się z Edwardem Łybą zastępcą burmistrza Żar odpowiedzialnym za miejską oświatę. Gminie chodzi o szukanie oszczędności. Będzie jeden, nie dwóch dyrektorów, jedna sekretarka, pozostaną dwie księgowe, niepotrzebny okaże się jeden z trzech dotąd zatrudnionych w obu szkołach woźny. Funkcję straci wicedyrektorka obecnej podstawówki, ale etat dla niej będzie. Problemu nie będzie z jedną z dwu sekretarek, która już nabyła prawa emerytalne. Konieczna będzie też redukcja sprzątaczek, które w tej chwili mają aż 8,5 etatu. Władze miasta przedstawiły zebranym rodzicom plany, siatki godzin poszczególnych przedmiotów, ale i etatów nauczycielskich.

Gorzej dla dzieci?

Rodzice uważają, że połączenie może odbić się na bezpieczeństwie ich pociech. Głównie dlatego, że najmłodsze dzieci będą na przerwach spotykać się na korytarzach z wyrośniętymi gimnazjalistami.
E. Łyba zapewnił, że połączenie nie pogorszy w żaden sposób sytuacji uczniów, spowoduje jedynie likwidację sztucznej bariery, którą stworzono przed kilkoma laty, gdy reforma wprowadziła gimnazja. Wtedy to dużą kunicką szkołę podzielono na wszystkich piętrach drewnianymi ściankami działowymi. W ten sposób uczniowie gimnazjum "nie widzieli" się podczas zajęć z maluchami. - Dla mnie to śmieszny argument, przecież te dzieciaki i tak dojeżdżają jednym autobusem, spotykają się na szkolnym podwórku - opowiadała po spotkaniu matka trzecioklasisty.- Ale nie odzywam się, bo reszta mnie zje. Ja tam nie mam nic przeciwko łączeniu. Angelika Trybuchowska, mama czwórki dzieci, jest innego zdania. Jest przekonana, że lepiej byłoby zostawić podstawówkę oddzielnie. Uważa, że nie na sensu walczyć, bo władze miasta dawno już podjęły decyzję, a spotkania są tylko fikcją.

Decyzja w lutym

W obu szkołach jest teraz 300 uczniów, w klasach jest od 22 do 25 osób. Od września może ich być mniej. Nie wiadomo czy znów uda się stworzyć dwie klasy pierwsze. E. Łyba zapewnił, że jeśli dzieci z Siodła nadal zechcą chodzić do Kunic nie będzie konieczności łączenia klas. A tego rodzice z tej małej miejscowości obawiali się najbardziej. Uczniowie z Siodła, które administracyjnie należy do gminy wiejskiej Żary od lat uczęszczają do szkoły w Kunicach.
Z sali padały zarzuty pod adresem władz, oszczędzania kosztem dzieci. E. Łyba zapewnia, że reorganizacja w żaden sposób nie odbije się na uczniach, a pracy nie straci żaden z nauczycieli. Jedynie pedagog, dla którego miasto postara się znaleźć etat gdzie indziej. - Możemy zrobić tak jak w Olszyńcu, gdzie w wielkiej szkole uczy się 5 dzieci, a dojeżdża do pracy 6 nauczycieli - mówił z sarkazmem E. Łyba. I dodaje, że oszczędzanie to nie zbrodnia. Radni miejscy po zapoznaniu się z opiniami rady rodziców, w lutym uchwałą intencyjną zdecydują: łączyć czy nie. Ostatnie słowo będzie należało do kuratora oświaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska