Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Owacje na stojąco i utwór Grażyny Bacewicz na bis. Niesamowity symfoniczny wieczór w Filharmonii Zielonogórskiej z altówką i skrzypcami

Jarosław Wnorowski
Jarosław Wnorowski
Julia Wawrowska (altowiolistka, studentka Hochschule für Musik Hanns Eisler w Berlinie oraz Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie).
Julia Wawrowska (altowiolistka, studentka Hochschule für Musik Hanns Eisler w Berlinie oraz Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie). Jarosław Wnorowski
W piątek (28.10) o godz. 19 w Filharmonii Zielonogórskiej odbyła się kolejna odsłona Festiwalu Smyczkowego „Mistrzowie Polskiej Wiolinistyki”. Zagrała muzykująca rodzina - ojciec i córka. Usłyszeliśmy również symfonię o dalekiej północy i uwerturę Karola Kurpińskiego.

Polski akcent na początek

„Zamek na Czorsztynie” to opera komediowa w dwóch aktach autorstwa właśnie Kurpińskiego z 1819 roku. Opowiada o przygodach rycerza Bojomira i jego sługi - Nikity. „Wracający z bitwy pod Wiedniem, zaskoczeni przez ulewę, szukają schronienia w pobliskim zamku, w którym straszy. Zjawa okazuje się jednak jak najbardziej żywą, piękną córką właściciela zamku i w dodatku… narzeczoną Bojomira”. Podczas piątkowego koncertu zabrzmi uwertura do tej rzadko niestety wykonywanej opery. Kompozytor w 1810 roku stał się jednym z dyrygentów opery Teatru Narodowego w Warszawie, gdzie znacznie przyczynił się do podniesienia poziomu muzycznego i wykonawczego całego zespołu. Pracował tam przez 30 lat.

Mozart w najlepszym wykonaniu

Kolejną perełką muzyczną wieczoru była "Symfonia koncertująca Es-dur na skrzypce altówkę i orkiestrę KV 364” W.A. Mozarta. Partie solowe wykonali Janusz Wawrowski (uważany za jednego z najwybitniejszych polskich skrzypków, który koncertował jako solista m.in. w Filharmonii Berlińskiej, Musikverein w Wiedniu, Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu, NOSPR w Katowicach) oraz jego córka - Julia Wawrowska (altowiolistka, studentka Hochschule für Musik Hanns Eisler w Berlinie oraz Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie). Dzieło, będące elementem pośrednim między koncertem, a symfonią, powstało w 1779 roku. Składa się (jak koncert) z trzech części i wspaniale ukazuje techniczne możliwości obu instrumentów solowych w formie dialogu między nimi. Na bis muzykująca rodzina zagrała marsz Grażyny Bacewicz.

Jak w szkocką kratę

Na zakończenie wieczoru, zabrzmiała III. Symfonia a-moll „Szkocka” - Felixa Mendelssohna-Bartholdy’ego. Dzieło jest muzycznym owocem podróży kompozytora do Szkocji w 1829 roku. Autor ukończył ją jednak dopiero w roku 1842 i w tymże roku odbyło się jej prawykonanie w Lipsku. Symfonia składa się z czterech części, z których druga (Vivace non troppo) nawiązuje do szkockiej muzyki ludowej. Jest w szybkim tempie co zaburza tradycyjna formę symfoniczną. Dla odmiany część trzecia pozwala nieco odpocząć muzykom i zwalnia tempa. Nic w przyrodzie bowiem nie ginie. Warto wyróżnić pierwszego klarnecistę - Bronisława Krzystka za piękne solo w drugiej części. Także wyróżniał się oboista - Michał Mogiła, fagocista - Rafał Dołęga i flecistka - Agnieszka Wierzbicka oraz grupa waltorni. Całość symfonii przywołującego dzikie, nieodkryte i z pewnością romantyczne pejzaże północy Wielkiej Brytanii.

Dyrygent z charyzmą

Orkiestrę Symfoniczną FZ poprowadził Sebastian Perłowski. To absolwent wydziału dyrygentury symfoniczno-operowej w Instytucie Jazzu na Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Jest laureatem wielu nagród m.in. pierwszej nagrody na Międzynarodowym Konkursie Dyrygenckim w Atlancie (USA) oraz w Cordobie (Hiszpania). Na swoim koncie ma nagrania dla wielu znanych wytwórni jak ECM, Warner Classics czy DUX. Jest wykładowcą kompozycji na AM w Katowicach. Regularnie koncertuje w kraju i zagranicą prowadząc koncerty symfoniczno-operowe, jazzowe i musicale.

Na zakończenie, po owacyjnych barwach na stojąco, Perłowski podziękował muzykom i publiczności, za możliwość grania także repertuaru polskiego.

Nie dawno temu, grałem w Makau (Azja płd. - wsch) dzieła Stanisława Moniuszki. Muzyka ta podobała się nie tylko publiczności, ale także i muzykom miejscowej orkiestry. Jeśli tylko będę jeszcze kiedyś grał w Zielonej Górze, to na pewno będzie w moim programie dzieło polskie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska