Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Palma i mruganie

Andrzej Flügel 0 68 324 8806 [email protected]
Nie ukrywam, że bardzo podobał mi się finał Drużynowego Pucharu Świata w Lesznie. Przy wszystkich zastrzeżeniach, jakie zgłosiłem przed tygodniem, walka była znakomita.

Dramaturgia niczym w filmie grozy, a na końcu radość rodem z westernu, kiedy dobry szeryf faszeruje ołowiem złego bandytę. Jeśli mnie, gościa - który do żużla podchodzi z wielkim dystansem i nie jak większość tutaj, na kolanach - ruszyło, to coś w tym musiało być.

Jak zwykle ,,do pieca" dali kibice. Pewien mój kolega wrócił w sobotni wieczór z Leszna umoczony niemal do pasa. Ale deszcz go nie obchodził. Miał zmartwienie z powtórką, bo w niedzielny ranek musiał zawieźć na lotnisko w Berlinie kogoś z rodziny. Wykombinował coś takiego. Zarządził wyjazd o dwie godziny wcześniej. Szybki podjazd pod lotnisko, wysadzenie pasażera (poczyta sobie w hali odlotów), od razu powrót. Żadnego zatrzymania w Zielonej i prosto do Leszna. Tam finał i z marszu Zielona Góra, W69 na mecz Falubaz - Unia.

- Ale masz palmę - powiedziałem, kiedy w sobotni wieczór przedstawiał mi swój misterny plan. Rozumiem go jednak. Kibic, to kibic. I już.
Ów plan się trochę zmienił przez odwołanie meczu ligowego. Przyznam, że - podobnie jak moi redakcyjni koledzy - absolutnie nie rozumiem nakazu jeżdżenia meczów w niedzielny wieczór w sytuacji, kiedy finał mistrzostw świata został przełożony na ranek. To jakaś paranoja. Zawodnicy, to nie roboty. Im też należy się odpoczynek. Ci, którzy w dniu finału takiej imprezy każą jeździć ligę spychają żużel do roli sportu prowincjonalnego albo cyrku. Wyobraźcie sobie kolejkę ligową w dniu finału mistrzostw świata w piłce nożnej, koszykówce czy siatkówce.

Właśnie takie decyzje najbardziej szkodzą żużlowi. Bo nie liczy się rywalizacja o najwyższe trofea, ale liga. Ona jest ponad wszystkim. W rzeczywistości chodzi o pełne trybuny, sprzedane bilety, transmisje telewizyjne. Przełożenie meczów to kłopoty. A po co kłopoty? Wystarczy kazać jechać zawodnikom. Na szczęście nikt z uczestników finału, których zmuszono do jazdy, nie miał wypadku i wszystko skończyło się szczęśliwie. Ciekaw jestem co powiedzieliby decydenci gdyby do niego doszło. Nie trzeba być wielkim fachowcem, żeby wiedzieć, ile wysiłku kosztuje odjechanie 25-biegowego turnieju w błocie.

Nie rozumiem centralnych mediów. Czemu w komunikatach o aresztowaniu szefa szkolenia polskich sędziów, Stanisława Ż nie podawały, że to od ponad roku szef lubuskich arbitrów? Skoro nie możemy inaczej nasz futbol w taki sposób mógłby pojawić się w ogólnopolskich gazetach. Szkoda... Z tym Ż jest ciekawa sprawa. Mieszka w Górze w województwie dolnośląskim. Pokłócił się we Wrocławiu i zapragnął swą wiedzą wspierać nasz ubogi region. Zameldował się więc w bardzo miłej wsi Siedlnica i już był Lubuszaninem. Poprzedniemu szefowi LZPN taki myk nie przeszkadzał.

Obecny poszedł jeszcze dalej i zrobił go szefem sędziów. Miał naszych chłopaków wypromować w centrali. I co my teraz zrobimy? Teraz Ż oczywiście zawiesili, a prezes honorowo podał się do dymisji. To taka dymisja z mrugnięciem oka, bo wiadomo, że nie zostanie przyjęta. Od razu przypomniał mi się dowcip z brodą. Przychodzi facet do apteki, mówi: - Proszę aspirynę i znacząco mruga. Oczywiście dostaje prezerwatywę. I tak jest z naszym futbolem....

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska