Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Andrzej, bohater z Pomorskiego, budował ten blok i był jego pierwszym mieszkańcem

Leszek Kalinowski Katarzyna Borek 68 324 88 43 [email protected]
Andrzej Kwiatkowski zginął w dniu swoich imienin. W bloku, który sam stawiał i którego był pierwszym mieszkańcem. Gdy wokół rozlegał się huk eksplozji pobiegł pomóc ciężarnej sąsiadce z wyższego piętra.

Przeczytaj też: W Zielonej Górze na Os. Pomorskim i Śląskim wybuchło 40 kuchenek gazowych. Ewakuowano ponad 6 tysięcy osób. Jedna osoba nie żyje, osiem jest rannych (wideo, zdjęcia)

51-letni pan Andrzej nie był lokatorem mieszkania, w którym doszło do wybuchu. Poszedł tam, by pomóc ciężarnej. Gdy weszła do domu, usłyszała syk gazu. Nie wiedziała, co się dzieje. Dlatego wyprowadziła swoje dziecko z mieszkania i poszła prosić o pomoc sąsiadów. Pana Andrzeja i młodego chłopaka, 23-latka.
Gdy obaj weszli do mieszkania, nastąpił wybuch. Młodszy z mężczyzn miał więcej szczęścia. Został poparzony i trafił do szpitala w Nowej Soli. Pana Andrzeja wyrzuciło, wraz z fragmentami mieszkania, mebli oraz stalowymi drzwiami, do szybu windy. Lekarz, który był na miejscu zdarzenia i oglądał zwłoki mówił, że obrażenia były straszliwe.

Przeczytaj też: Eksplozje gazu na os. Pomorskim i Śląskim. Wyrwało ścianę w wieżowcu. Policja i prokuratura bada sprawę

A miał to być tak radosny dzień. Andrzejki. Bardzo się cieszył na spotkanie z dziećmi: 28-letnią Martą i 30-letnim Mariuszem.
- Od kiedy zamieszkałem z narzeczoną u babci, a siostra ze swoim mężem, tato został na os. Pomorskim tylko z mamą - opowiada syn. - Cieszył się bardzo, że założyliśmy własne rodziny. A największym jego marzeniem były wnuki. Tak bardzo na nie czekał. Niebawem zostanę ojcem. Jak żal, że nie będzie miał dziadka.
Pan Mariusz chciałby być dla swojego potomka takim tatą, jakim pan Andrzej był dla niego.
- Dla mnie był niedoścignionym wzorem. Życiowo zaradny. Wesoły. Nie było między nami tematów tabu - podkreśla M. Kwiatkowski. - Zawsze mogłem się go we wszystkim poradzić. Był wymarzonym ojcem, cudownym człowiekiem.

Ostatnie pół roku dużo czasu spędzili razem. Pan Andrzej remontował synowi dom. Cieszył się, że zdążyli przed zimą.
- Pokazywał mi, jak się robi różne rzeczy. I żartował: ucz się synku, ucz. Tata wiecznie żyć nie będzie - wspomina pan Mariusz, który nie wyobraża sobie teraz życia bez ojcowskiego wsparcia.
Zięć pana Andrzeja, Krzysztof Jasiukiewicz dodaje: - W całym swoim życiu nie spotkałem człowieka, który byłby bardziej zaradny. On tylko spojrzał i już wiedział, jak rozwiązać problem. Był tego pewien. Potem okazywało się, że zrobił to idealnie.
Pan Andrzej z zawodu był monterem konstrukcji żelbetonowych. Z dumą stawiał blok na osiedlu Pomorskim. I marzył, by się do niego przeprowadzić z Jędrzychowa. Został pierwszym lokatorem klatki - 1 E. Szybko zyskał sympatię lokatorów. Bo zawsze uśmiechnięty i chętny do pomocy.
- On nie tylko był złotą rączką, ale też świetnie gotował - podkreśla K. Jasiukiewicz. - Miał takie dobre relacje z sąsiadami, moimi rodzicami... Planowaliśmy, że te święta spędzimy najpierw u moich, potem u żony rodziców.

Przeczytaj też: Wybuch gazu na os. Pomorskim. Zobacz zrujnowane mieszkanie (zdjęcia)
Pan Andrzej był też doskonałym wędkarzem. Jeździł na zawody. Odnosił sukcesy. A na wiosnę planował kupno łódki. Nie zdążył... Tak jak i z założeniem własnej firmy. Bo przez lata pracował u kogoś. Ostatni miesiąc spędził na bezrobotnym. W końcu postanowił rozpocząć działalność na własną rękę. Nie zdążył...
- Nie zdążył nawet przyjąć życzeń. Rozmawiałem z nim o 14.00. Oczywiście o naszym domu, który chcemy postawić. Umówiliśmy się, że dokończymy ją na imieninach - wspomina zięć. - Jechaliśmy z żoną do niego z ciastem. Aż nagle przed blokiem zobaczyliśmy zbiegowisko.
Syn Mariusz pracował. Miał dojechać później. Po drodze policja postawiła blokady.
- Bardzo się denerwowałem. Bo czułem, że coś jest nie tak. Nikt nie odbierał telefonu. Przesilenie sieci - mówi M. Kwiatkowski. - Stałem w korku. Zadzwonił kolega z Anglii. Powiedział, co stało się na Pomorskim. Potem dzwonił kilkakrotnie. Bocznymi uliczkami dotarłem do wiaduktu. Policja nie chciała przepuścić. Zostawiłem samochód. Biegłem ile sił. Pod blokiem zobaczyłem mamę, siostrę z mężem. Wszyscy płakali...

- Mariusz i ja zaciskamy zęby, ale żona i teściowa są w strasznym stanie - martwi się K. Jasiukiewicz. - Żeby ktoś zadzwonił, zaoferował jakąś pomoc, psychologiczną... Owszem pomaga rodzina, przyjaciele. Ale...
Pod naszym artykułem o panu Andrzeju na forum wpisują się ci, którzy go znali i ci, dla których był obcym człowiekiem. Ale wszyscy są pełni szacunku. Składacie Mu hołd (podobnie jak poparzonemu 23-latkowi).
"Bardzo niewielu ludzi miałoby odwagę narażać własne życie, by ratować cudze... W tamtej chwili Pan nie myślał o sobie, o swoim życiu....." - wpisała nasza Czytelniczka.
Dodajecie, że śmierć pana Andrzeja symbolizuje to, jakim człowiekiem był na co dzień... Pomocnym.
"Andrzeju znałem Ciebie, Twoją rodzinę Trudne dni, miesiące, lata przed nimi. Za mało słów, żeby wyrazić żal, za mało tchnienia, by osuszyć łzy. Pozostaniesz w naszej pamięci i w sercach naszych" - wpisał Cierpiący.

Chcecie, by pamięć o panu Andrzeju nie zginęła. Macie różne pomysły, jak ją ocalić od zapomnienia. Padają propozycje: medal, własna uliczka na osiedlu.
- Uliczka to raczej nie, bo potem nikt nie pamięta, o jaką postać chodziło. Ale tabliczka z opisem, dlaczego nie? - mówi Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry. - Na wszystko przyjdzie jednak czas. Na razie musimy poradzić sobie z praktycznym wymiarem tej tragedii, podłączyć ludziom gaz. Potem zajmiemy się symbolami. Bo pan Andrzej niewątpliwie jest… To znaczy był… Bohaterem jest.
- Chętnie zajmę się pilotowaniem sprawy ufundowania pamiątkowej tabliczki, ale najpierw musi wyrazić na nią zgodę rodzina - mówi Jacek Budziński, radny z os. Pomorskiego. - Nie znałem pana Andrzeja osobiście, ale bardzo dużo dobrych opinii o Nim słyszałem. Że to zacny człowiek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska