Pan Edward siedzi przede mną przy stole. Skromne mieszkanie z książkami i starym komputerem. Opowiada. Łzy kapią z jego oczu. Z żalu że, jak twierdzi, wójtowa buntuje przeciwko niemu całą wieś.
Zamiast mieszkania świetlica
Mieszkał w budynku szkoły, podobnie jak kilku innych nauczycieli. Przy domu dostał ogródek, z tzw. puli nauczycielskiej. Kiedy zlikwidowano szkolę we wsi, wykupił mieszkanie. - Cały budynek miał być przeznaczony na mieszkania - mówi pan Edward. - Mam kilku sąsiadów. Klasy na dole też miały być przeznaczone na mieszkania. Ale tak się nie stało. Mimo wcześniejszych zapewnień, wójtowa postanowiła zrobić tam wiejską świetlicę.
Na początku jakoś to było. Ale, gdy zaczęły się tam zabawy, mieszkańcy budynku się zbuntowali. - Wszystko w moim mieszkaniu aż podskakiwało od hałasu - opowiada starszy pan.
Postanowił jednak z sąsiadką pójść na ustępstwa. Zgodzili się na cztery wiejskie zabawy w roku. - I tę umowę wójtowa miała z nic. Zaczęła wynajmować to miejsce na różne rodzinne imprezy, na przykład na tzw. osiemnastki. To było nie do wytrzymania.
Wtedy sąsiedzi, w tym także Edward Gross, wycofali swoją zgodę na wiejskie imprezy. - Co z tego, kiedy znów miałem osiemnastkę w świetlicy. Wezwałem policję, ale tym razem zareagowali jak trzeba. Powiedzieli nawet, gdzie mam złożyć skargę. Sprawa trafiła do sądu grodzkiego. Kilka matek nastolatków zostało ukaranych mandatami.
Teraz chcą grilla
- Myślałem, że na tym koniec - mówi dalej. - Nic z tego. Dowiedziałem się, że pod krzyżem we wsi odbyło się zebranie wiejskie. Przyjechała wójtowa. Mówiła, że skoro nie ma świetlicy, to grilla mają sobie ludzie zrobić w moim sadzie. Przekonywała, że nie mam do niego żadnych praw. A na imprezę ona też przyjedzie i zabierze ze sobą policję, na wszelki wypadek, gdybym chciał im przeszkodzić. Pani wójt śmiała się ze wszystkimi, ze mnie się śmiali i kpili.
Mężczyzna twierdzi, że gdyby ludzie go poprosili to pozwoliłby na grilla w jego sadzie.
Zrobiła błąd?
- Jest konflikt w Gaikach, wiem - mówi wójt gminy Jerzmanowa Alicja Serdak. - Ale wynika to przede wszystkim z uporu mieszkańców tego budynku po szkole. Nie chcą wyrazić zgody na działalność świetlicy, nawet na zrobienie tam przedszkola się nie zgodzili. Ludzie sami wyremontowali to miejsce, dali z siebie wiele. I co teraz mają? Zamkniętą świetlicę i wydane niepotrzebnie pieniądze.
Wójt sprzedała przed laty mieszkania w starej szkole, teraz nie jest z tego zadowolona. - Zrobiłam błąd, bo poszłam tym ludziom na rękę. Tak bardzo mnie o to prosili. Zgodziłam się, by budynek miał funkcję mieszkalną. Ale w planie miejscowym ma on przede wszystkim przeznaczenie usługowe. A plan miejscowy jest najważniejszy.
Na kolanach nie pójdą
A co z sadem Grossa? - To nie jest jego ziemia, tylko gminna - zapewnia wójt. - Kiedy sprzedawaliśmy budynek szkoły, została wytyczona część wspólna. Działka, na której jest sad pozostała poza tym terenem. Pan Gross nigdy nie pokazał mi żadnego dokumentu, który świadczyłby o tym, że jest to jego działka nauczycielska. Nic o tym nie wiem.
Rozmawiam z sołtysem wsi Dorotą Gąsiorek. Czy można jakoś rozwiązać problem? - Pan Gross i jego sąsiadka to potrafią różne rzeczy wymyślać i opowiadać - powiedziała. - Nawet o tym, że ktoś chciał go pobić. To bzdura. A ma jakiś świadków na to?
Kobieta narzeka na mieszkańców szkoły. - Nie można się z nimi dogadać, ani razu nie przyszli do nas, mieszkańców Gaików, by porozmawiać i dogadać się - zapewnia D. Gąsiorek. - A jak oni nie przychodzą do nas, to i my do nich na kolanach chodzić nie będziemy, prosić się też nie będziemy. 29 maja zrobimy w tym sadzie Dzień Matki, bo nie mamy nawet gdzie się spotkać.
Edward Gross chce ciszy i spokoju. Ludzie chcą czterech zabaw w roku i działania świetlicy do 22.00. Czy mieszkańcy Gaików dojdą do porozumienia? Jak na razie nic na to nie wskazuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?