- Gdy sięgałem po produkty w dziale warzywnym, jedna z pracownic wjechała na mnie od tyłu ręcznym wózkiem - opowiada Sierakowski. - Zostałem uderzony na wysokości kostek. Siła była na tyle duża, że wpadłem na wózek i uderzyłem barkiem i głową o posadzkę. Byłem kompletnie oszołomiony. Od pracownicy usłyszałem jedynie: ,,przepraszam, myślałam, że zdążę przejechać" Poobijany wstałem i poszedłem do samochodu.
Na początku myślał, że ból mu przejdzie. Ale nie minął.
- W poniedziałek poszedłem do lekarza. Skierował mnie na prześwietlenie - mówi. - Poszedłem również do Tesco. Tam, w punkcie obsługi klienta powiedziano mi, żebym zbierał wszelkie faktury i dokumenty związane z leczeniem. Po zakończeniu rehabilitacji miałem je wręczyć w celu wypłacenia odszkodowania.
Poszkodowany przeszedł trzytygodniową rehabilitację. Później zaproponowano mu operację barku. - Niestety, nie mogłem się na nią zgodzić. Leczenie jest drogie, a utrzymuję się jedynie z niewielkiej renty - tłumaczy. Ale zażądał odszkodowania. Od tego momentu sprawa zaczęła się komplikować. - Pismo, które złożyłem, przez długi czas leżało w szufladzie biura obsługi klienta Tesco. Interweniowałem kilkukrotnie w tej sprawie. Dopiero 17 marca przekazano je do centrali Tesco w Krakowie - mówi Sierakowski. - Ostatecznie po dwóch miesiącach otrzymałem pismo z działu prawnego Tesco, że nie przysługuje mi odszkodowanie, bo nie ma dowodów, iż wypadek miał miejsce.
O opinię poprosiliśmy rzecznika Tesco Michała Sikora. - Analizowaliśmy zapis z kamer, rozmawialiśmy z pracownikami, którzy pracowali na tej konkretnej zmianie. Nie ma żadnych świadków zdarzenia - mówi - Trudno nam zatem założyć, że do niego w naszym markecie rzeczywiście doszło. Tym bardziej, że klient pojawił się ze skargą kilka dni po rzekomym wypadku.
Sierakowski nie wierzy, że kamery nic nie zarejestrowały. - Być może ich zasięg nie obejmuje działu warzywnego. Ale chciałbym osobiście przejrzeć taśmy - mówi.
- Kamery monitoringu mogą być sterowane przez pracowników. Jednak nie zawsze są skierowane na dział warzywny. Zdarza się również, że w części zasłonięte są przez duże wiszące reklamy. Albo więc to zdarzenie nie miało miejsca, albo kamera w tym momencie wycelowana była w inny dział - tłumaczy rzecznik.- Nagrania z monitoringu udostępniamy wyłącznie policji czy odpowiednim organom, gdy mogą posłużyć jako materiał dowodowy.
Lesław Sierakowski nie kryje złości: - Wniosłem sprawę do sądu. Nie odpuszczę.
Jak zareagowało Tesco?
- To klasyczna sprawa dla sądu. Podkreślam, my nie mamy żadnych dowodów, że do wspomnianego zdarzenia doszło - tłumaczy rzecznik Sikora. - Jako oskarżonych obowiązuje nas domniemanie niewinności. Ostatecznie to sąd zdecyduje, która ze stron ma racje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?