Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Lesław został poszkodowany w Tesco w Zielonej Górze. Żąda odszkodowania od hipermarketu

Przemysław Krupa 68 324 88 35 [email protected]
- Nie odpuszczę Tesco - mówi Lesław Sierakowski
- Nie odpuszczę Tesco - mówi Lesław Sierakowski fot. Krzysztof Kubasiewicz
Lesław Sierakowski miał w Tesco wypadek. - Z winy pracownika - mówi i pokazuje niewładne ramię. Żąda odszkodowania. Rzecznik hipermarketu Michał Sikora: - Nie ma żadnych świadków zdarzenia.

- Gdy sięgałem po produkty w dziale warzywnym, jedna z pracownic wjechała na mnie od tyłu ręcznym wózkiem - opowiada Sierakowski. - Zostałem uderzony na wysokości kostek. Siła była na tyle duża, że wpadłem na wózek i uderzyłem barkiem i głową o posadzkę. Byłem kompletnie oszołomiony. Od pracownicy usłyszałem jedynie: ,,przepraszam, myślałam, że zdążę przejechać" Poobijany wstałem i poszedłem do samochodu.
Na początku myślał, że ból mu przejdzie. Ale nie minął.

- W poniedziałek poszedłem do lekarza. Skierował mnie na prześwietlenie - mówi. - Poszedłem również do Tesco. Tam, w punkcie obsługi klienta powiedziano mi, żebym zbierał wszelkie faktury i dokumenty związane z leczeniem. Po zakończeniu rehabilitacji miałem je wręczyć w celu wypłacenia odszkodowania.
Poszkodowany przeszedł trzytygodniową rehabilitację. Później zaproponowano mu operację barku. - Niestety, nie mogłem się na nią zgodzić. Leczenie jest drogie, a utrzymuję się jedynie z niewielkiej renty - tłumaczy. Ale zażądał odszkodowania. Od tego momentu sprawa zaczęła się komplikować. - Pismo, które złożyłem, przez długi czas leżało w szufladzie biura obsługi klienta Tesco. Interweniowałem kilkukrotnie w tej sprawie. Dopiero 17 marca przekazano je do centrali Tesco w Krakowie - mówi Sierakowski. - Ostatecznie po dwóch miesiącach otrzymałem pismo z działu prawnego Tesco, że nie przysługuje mi odszkodowanie, bo nie ma dowodów, iż wypadek miał miejsce.

O opinię poprosiliśmy rzecznika Tesco Michała Sikora. - Analizowaliśmy zapis z kamer, rozmawialiśmy z pracownikami, którzy pracowali na tej konkretnej zmianie. Nie ma żadnych świadków zdarzenia - mówi - Trudno nam zatem założyć, że do niego w naszym markecie rzeczywiście doszło. Tym bardziej, że klient pojawił się ze skargą kilka dni po rzekomym wypadku.
Sierakowski nie wierzy, że kamery nic nie zarejestrowały. - Być może ich zasięg nie obejmuje działu warzywnego. Ale chciałbym osobiście przejrzeć taśmy - mówi.

- Kamery monitoringu mogą być sterowane przez pracowników. Jednak nie zawsze są skierowane na dział warzywny. Zdarza się również, że w części zasłonięte są przez duże wiszące reklamy. Albo więc to zdarzenie nie miało miejsca, albo kamera w tym momencie wycelowana była w inny dział - tłumaczy rzecznik.- Nagrania z monitoringu udostępniamy wyłącznie policji czy odpowiednim organom, gdy mogą posłużyć jako materiał dowodowy.
Lesław Sierakowski nie kryje złości: - Wniosłem sprawę do sądu. Nie odpuszczę.
Jak zareagowało Tesco?
- To klasyczna sprawa dla sądu. Podkreślam, my nie mamy żadnych dowodów, że do wspomnianego zdarzenia doszło - tłumaczy rzecznik Sikora. - Jako oskarżonych obowiązuje nas domniemanie niewinności. Ostatecznie to sąd zdecyduje, która ze stron ma racje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska