Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Marek walczy o swój dodatek mieszkaniowy. W ratuszu mają go dosyć

Anna Białęcka 76 833 56 65 [email protected]
Marek Bachorski jest uparty - od dwóch lata toczy boje z urzędnikami o przyznanie mu dodatku mieszkaniowego w wysokości 114 zł.
Marek Bachorski jest uparty - od dwóch lata toczy boje z urzędnikami o przyznanie mu dodatku mieszkaniowego w wysokości 114 zł. fot. Anna Białęcka
Marek Bachorski sam wychowuje córkę. W domu się nie przelewa. A na dodatek od dwóch lat toczy w ratuszu walkę o dodatek mieszkaniowy. On swoje, urzędnicy swoje. Efekt? Dług za mieszkanie jest coraz większy.

- Jestem przekonany, że to przede wszystkim złośliwość urzędniczki - zapewnia wschowianin. - Spełniam przecież wszelkie warunki, by taki dodatek mieszkaniowy dostawać. A mimo to od dwóch lat go nie mam. Dług za mieszkanie z każdym miesiącem rośnie i wynosi już 2,3 tys. zł, odsetki to prawie 400 zł.

Dopłatę do czynszu przyznano M. Bachroskiemu w 2003 roku. Żeby dostać taki dodatek, trzeba spełniać szereg warunków. Jednym z nich jest dochód w rodzinie na jednego członka. W domu Bachorskiego się nie przelewa. Jak zapewnia, z kawałka ziemi, który ma, dochód jest taki żeby na skromne jedzenie wystarczyło. Tak więc ten wymóg jest spełniony. Dodatek to 114 zł. Czyli tyle, ile wynosi czynsz za niewielkie mieszkanie w starym komunalnym budynku przy ul. Kościuszki.

- W 2008 roku mój wniosek złożony w wydziale urzędu miasta został odrzucony - mówi mężczyzna. Powód? - Do domu przyszła komisja mieszkaniowa w asyście straży miejskiej, to miał być wywiad środowiskowy. Była tam wtedy tylko moja 12 - letnia córka. Przesłuchali ją na całego, mimo, że to tylko dziecko - opowiada. - Powiedziała im, zgodnie z prawdą, że uczy się w szkole w Świebodzinie i tam mieszka u naszych znajomych. Dostałem odmowę, bo poinformowano mnie, że skoro nie ma córki cały czas w domu, to dodatek się nie należy.

Marek Bachorski odwołała się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Zielonej Górze. SKO uchyliło decyzję urzędników ze wschowskiego ratusza. W uzasadnieniu czytamy między innymi: "Z orzecznictwa sądów administracyjnych wynika, że osoba studiująca i przebywająca poza miejscem stałego zamieszkania może być zaliczana do osób stale zamieszkujących i gospodarujących wspólnie z wnioskodawcą."

To jednak nie przekonało urzędników. Wniosek rozpatrzyli ponownie, tak jak nakazało SKO, jednak znów odmówili przyznania dodatku mieszkaniowego. - Taka sytuacja powtórzyła się już trzykrotnie - mówi Bachorski. - Urząd odmawia, SKO nakazuje ponowne rozpatrzenie, urząd rozpatruje i znów odmawia. Tak może być przez kolejnych kilka lat. To złośliwość, nic więcej. Właśnie dostałem kolejną decyzję SKO, takiej samej niemal treści. Pewnie urzędnicy zrobią to samo, co robią od dwóch lat - odmówią. Mimo, że moja córka dla świętego spokoju już od dawna chodzi do szkoły we Wschowie.

Pytamy w ratuszu o powody odmawiania przyznania dodatku mieszkaniowego Markowi Bachorskiemu. - Ja nie mam ochoty wypowiadać na temat tego pana - mówi Iwona Nawrocka, zajmująca się w urzędzie dodatkami mieszkaniowymi. - On zachowuje się skandalicznie. Przez ostatnie dwa lata niemal wykończył mnie psychicznie. Będę składała do prokuratury doniesienie o jego fałszywych zeznaniach.

Jak zapewnia urzędniczka, wschowianinowi nie należy się dodatek, gdyż przez trzy lata właściwie nie mieszkał w swoim mieszkaniu. - Odmawiamy przyznania mu dodatku, bo mamy poważne powody. Mieszkał przez trzy lata razem z konkubiną i córką 200 km stąd, w Świebodzinie. Mam przecież potwierdzenie tego faktu przez jego konkubinę - powiedziała urzędniczka. - Jak w takiej sytuacji można wypłacać komuś dodatek do komunalnego mieszkania? Nie można.

Ponadto I. Nawrocka zapewniła nas, że sprawą M. Bachorskiego nie będzie się już zajmować. - To kosztuje mnie zbyt wiele zdrowia - wyjaśnia. - Teraz przejmie ją inny urzędnik.

Jest jeszcze jedna sprawa, która może denerwować urzędników. M. Bachorski skierował do prokuratury doniesienie, że komisja mieszkaniowa w asyście straży miejskiej przesłuchiwała jego 12 - letnią córkę i na podstawie tak uzyskanych informacji wyciągnęła swoje wnioski.

- Powiadomiłem o tym także rzecznika praw dziecka - mówi wschowianin. - Na jego zapytanie o sprawę burmistrz zapewniał, że takiego wywiadu nigdy nie przeprowadzono. Moim zdaniem złamał prawo poświadczając nieprawdę.

Jak wynika z dokumentów, prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia dochodzenia. Jednak po odwołaniu Bachorskiego, sąd podjął decyzję, że prokuratura ma zbadać sprawę dotyczącą przeprowadzonego wywiadu środowiskowego i związanej z tym dokumentacji oraz udziału w nim straży miejskiej. O badaniu zarzutu poświadczenia nieprawdy sąd nie wspomniał ani słowem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska