Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Wojciech umarł w wyniku wypadku przy pracy. Rodzina walczy z PZU o odszkodowanie

Ilona Kaczmarek 68 324 88 18 [email protected]
rys. Tomasz Wilczkiewicz
Czy jedno prawnicze pojęcie może mieć kilka definicji? Absurd, pomyślałby kto. Ale nie tutaj. Bo to, co prawnicy, lekarze orzecznicy i inspektorzy nazwali wypadkiem przy pracy, zdaniem PZU wcale nim nie jest.

Zobacz też ** Cudownie "uzdrowiony" przez ZUS. - Zostawili mnie bez grosza i ubezpieczenia - mówi inwalida z Międzyrzecza**

Nie jest, nie jest. Ja pani powiem, co to w takim razie jest - jawne naciąganie. Szukanie naiwnych nawet - złości się pani Maria, wdowa od października. To właśnie w tym miesiącu, w pochmurny, ale ciepły dzień, straciła męża. Wyszedł do pracy i już nie wrócił. W pokoju zostały jego rzeczy, kapcie, na szafce w kuchni kubek po kawie. Umarł w wyniku wypadku przy pracy. Tak orzekł ZUS, behapowiec, nawet rzecznik ubezpieczonych. Ale PZU twierdzi, że to, co tamci wypadkiem nazwali, wcale nim nie było.

Osunął się na ziemię

Pan Wojciech pracował na Uniwersytecie Zielonogórskim jako starszy technik laboratorium. Był człowiekiem orkiestrą. Taką złotą rączką. Wszystkim się zajmował, wszystko wiedział, każdemu chciał pomóc. - Nigdy się nie spóźniał, swoje zadania wykonywał najdokładniej jak potrafił, był sumienny i punktualny - wylicza żona.

Aż nadszedł feralny 28 października. Mąż, jak co dzień rano, wyszedł do pracy. Miał kilka zajęć w laboratorium, jakiś wyjazd, a o 11.00 zebranie senatu uczelni, którego był członkiem. - Chciał to wszystko, jak to się mówi, dobrze ogarnąć. Gdy skończył porządki w laboratorium, przebrał się i pobiegł na spotkanie senatu. Na pewno był zdenerwowany i śpieszył się, by zdążyć. Kiedy zziajany doleciał na salę, siadł na krzesło, osunął się na ziemię i... - pani Maria zawiesza głos.

Ludzie, którzy byli na miejscu, od razu zaczęli reanimować pana Wojciecha, po kilku minutach dojechało pogotowie. - Robili, co mogli, ale mąż zmarł po przewiezieniu do szpitala - opowiada wdowa. - Kto by się spodziewał...

Zrozpaczona rodzina zaczęła załatwiać formalności pogrzebowe. Chodzili po urzędach, dostali akt zgonu i wszystkie dokumenty świadczące o tym, że pan Wojciech umarł w wyniku wypadku przy pracy. Pani Maria pokazuje całą teczkę papierów: oświadczenie zakładu pracy, pisma z ZUS-u. Wszędzie wyraźnie: wypadek. Ponieważ pan Wojciech miał grupowe ubezpieczenie z zakładu pracy, postanowili starać się o odszkodowanie z tego tytułu.

- Spokojnie czekaliśmy na odpowiedź z PZU. Aż przyszło pismo, w którym ubezpieczalnia stwierdziła, że o wypadku nie ma mowy i przelewa na konto 54 tysiące złotych z rubryki "zgon ubezpieczonego". Zamiast 162, jakie mąż miał w polisie - tłumaczy kobieta.

Razem z synem szybko odwołali się od tej decyzji. PZU odpowiedział, że ją podtrzymuje. I więcej nie zapłaci. Pół roku szarpali się i przerzucali pismami.

Nie zmienimy decyzji

Na dowód pani Maria wyciąga z teczki dokumenty. "Zdarzenie nastąpiło w miejscu pracy i w czasie wykonywania obowiązków służbowych związanych z pracą. Spełnia wszystkie warunki definicji wypadku przy pracy" - uznał zespół powypadkowy z zakładu pracy pana Wojciecha. Podpisali się: specjalista bhp i zakładowy społeczny inspektor pracy.

Podobnego zdania jest ZUS. W dokumentach czytamy: "ustala się związek śmierci z wypadkiem przy pracy". Na podstawie tego orzeczenia pani Maria dostała z ZUS-u odszkodowanie za śmierć męża w wyniku wypadku przy pracy.

Tylko PZU twierdzi, że zgon wypadkiem wcale nie był i nie znajduje związku z takim zdarzeniem. W kolejnym piśmie odpowiada: "brak jest podstaw do zmiany pierwotnie wydanej decyzji".

Odpowiedź bez odpowiedzi

W PZU zapytaliśmy, jak to jest z wypadkiem przy pracy w ich rozumieniu. Chcieliśmy dowiedzieć się, czy to pojęcie może być różnie interpretowane przez różne instytucje. Zaciekawiło nas też stwierdzenie, że "za wypadek przy pracy uważa się nieszczęśliwy wypadek, który wiąże się z wykonywaniem obowiązków służbowych i poleceń przełożonych". Ponieważ dokładnie tak było w tej sytuacji, próbowaliśmy ustalić, dlaczego nie zostało tak zakwalifikowane. I dlaczego PZU pisze, że nie kwestionuje orzeczenia lekarza orzecznika z ZUS-u, potwierdzającego związek śmierci z wypadkiem przy pracy, ale sam jako wypadku uznać go nie chce.

PZU odpowiedział, że zgodnie z przepisami... nie może nam odpowiedzieć. Agnieszka Rosa z biura prasowego zapewniła tylko, że "zasygnalizowana sprawa została dokładnie przeanalizowana i możemy zapewnić ze strony PZU SA nie miały miejsce żadne uchybienia".

PZU przedstawił też swoją definicję wypadku przy pracy: "oznacza nieszczęśliwy wypadek (musi być więc przyczyna zewnętrzna, a nie zmiany chorobowe), który nastąpił podczas lub w związku z wykonywaniem przez ubezpieczonego zwykłych czynności albo poleceń przełożonych w ramach stosunku pracy albo stosunku cywilnoprawnego, od którego ubezpieczający opłaca składki na ubezpieczenia społeczne. W sprawach nie uregulowanych w ogólnych warunkach umowy ubezpieczenia dodatkowego mają zastosowanie ogólne warunki ubezpieczenia podstawowego, przepisy kodeksu cywilnego, ustawy o działalności ubezpieczeniowej oraz inne stosowne przepisy prawa".

Rzecznik chce wyjaśnień

Pan Wojciech zmarł w wyniku zatrzymania krążenia, w pracy, w czasie wykonywania obowiązków. Ze zdenerwowania, stresu, zbyt szybkiego tempa. - Nawet w dokumentach tak napisali. Na nic się nie leczył, nie brał leków, nie wiedział o problemach ze zdrowiem. Umarł nagle. Czyli to był wypadek - stwierdza żona.
Dlatego w jej imieniu skontaktowaliśmy się z rzecznikiem ubezpieczonych w Warszawie. Aleksander Daszewski, radca prawny z biura rzecznika, zapewnił nas, że zainterweniuje w sprawie pani Marii. W piśmie, jakie wysłał do naszej redakcji i PZU, zwraca się do ubezpieczalni z prośbą o "zbadanie prawidłowości rozpoznania przedmiotowej sprawy, a także przedstawienie rzecznikowi ubezpieczonych szczegółowego uzasadnienia decyzji o nieprzyznaniu odszkodowania".

- Z treści pisma z PZU nie wynika ani to, która z przesłanek wymienionych w definicji wypadku przy pracy w ocenie zakładu nie zaistniała w niniejszej sprawie, ani też, na podstawie jakich dowodów poczyniono ustalenie, że śmierć ubezpieczonego nastąpiła z przyczyn chorobowych - uważa Daszewski.
PZU na odpowiedź nam i rzecznikowi ma czas do 23 sierpnia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska