Będąc na krótkim urlopie u rodziny w Zielonej Górze (na co dzień mieszkam w Strzelcach Krajeńskich), wybrałam się do sklepów z tkaninami w centrum miasta, poszukać czegoś pięknego na poduszki i zasłony do salonu.
Pierwszy sklep, tkanina, jakiej szukałam i od razu rozczarowanie: niegrzeczna ekspedientka, z przekąsem sycząca, że nie dotyka się tkanin. Jak to? – pomyślałam. Kto choć raz kupował tkaninę, ten wie, że dotknąć trzeba, by sprawdzić jakość, fakturę, delikatność.
Przemilczałam tę uwagę, starając się grzecznie sprawdzać inne produkty i dopasować do swoich potrzeb, gdy usłyszałam: „Pani nie dotyka białego, czarny też można dotknąć, to to samo”. To samo to nie było, bo futerko futerku nierówne.
Grzecznie starałam się rozmawiać z ekspedientką, jednak jej furczenie na mnie było wręcz upokarzające. Czułam się jak intruz, którego każdy ruch śledzi czuje oko i cięty język pani za ladą, a przecież chciałam tam zostawić moje pieniądze!
Zniesmaczona opuściłam sklep i poszłam dalej, bo na szczęście w Zielonej Górze wybór jest duży. W kolejnym sklepie – panie grzeczne i miłe, ale odpowiedniego koloru tkaniny brak. W kolejnym też, i jeszcze następnym tak samo.
Bez namysłu wróciłam do sklepu numer jeden, a o sprzedawczyni pomyślałam, że może ma gorszą chwilę… Naiwna!
Zależało mi jednak na tym zakupie.
Nie będę z panią rozmawiać, klienci mnie oszukują - mruczała sprzedawczyni, a ja miałam ochotę wyjść ze sklepu
Już poprosiłam o przygotowanie tkaniny, gdy coś mnie tknęło i zapytałam, czy zapłacę za zakupy kartą (rzadko noszę przy sobie gotówkę, bo nawet w piekarniach przyjmują karty płatnicze). Okazało się, że tam karty nie są honorowane. Chciałam poprosić panią, by przygotowała mi materiał, a ja podejdę do bankomatu wypłacić gotówkę albo zapytać, do której czynny będzie sklep, by zdążyć przed zamknięciem, ale usłyszałam, że pani nie będzie ze mną rozmawiać, bo „klienci ją oszukują, a sklep nie będzie czynny tak długo, jak jest napisane na drzwiach”.
I „że absolutnie i w żadnym wypadku” nie pójdzie mi na rękę.
Próbowałam jeszcze dyskutować, bo zależało mi na tych zakupach, ale dałam spokój i wyszłam, a właściwie poczułam się, jakbym została wyproszona ze sklepu.
I co? Tkaniny oczywiście nie mam, ale mam za to niesmak.
I wnioski płynące z tej historii, że z grzecznością sprzedawcom czasem nie po drodze.
Ja uprzejmość wobec ludzi, z którymi rozmawiam, wyniosłam z domu i uważam, że lepiej i przyjemniej jest, gdy zwracamy się do siebie miło i z uśmiechem, niż naburmuszeni.
Szkoda, że nie każdy stosuje tę zasadę. I nie każdy pamięta, że to klient jest dźwignią handlu. I że można go zdobyć nie tylko oferowanymi produktami czy usługami, ale i serdecznym, kulturalnym podejściem do człowieka.
Na koniec powiem jeszcze, że w innym sklepie zastałam sprzedawczynię podczas posiłku. „Proszę sobie nie przeszkadzać, zapytam, gdy będę potrzebowała porady” powiedziałam, widząc jak odkłada kanapkę i podrywa się z miejsca. „Dziękuję, jak to miło że mam takich wspaniałych klientów”, odparła sprzedawczyni.
Uważam, że bycie grzecznym i szanowanie drugiego człowieka nie wymaga wiele wysiłku, a znacznie ulepsza i wzbogaca życie.
ZOBACZ FILM- UCIEKALI TAK SZYBKO, ŻE SPADŁY IM KLAPKI. PRÓBOWALI OKRAŚĆ SKLEP
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?