Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pani Władysława Kurek z Nowej Soli ma dziś 100 lat!

Filip Pobihuszka
- Babcia śpi - pieszczotliwie o swojej stuletniej teściowej mówi pan Eugeniusz. – Ciasto na wizytę gości już żona upiekła – uśmiecha się.
- Babcia śpi - pieszczotliwie o swojej stuletniej teściowej mówi pan Eugeniusz. – Ciasto na wizytę gości już żona upiekła – uśmiecha się. fot. Filip Pobihuszka
Dokładnie sto lat temu, 4 grudnia 1909 roku, w podwarszawskiej wsi Równe, na świat przyszła pani Władysława Kurek. Po II wojnie światowej przybyła do Nowej Soli. Nie poznaliśmy sekretu długowieczności, bo stulatka... spała.

Czwartek, 3 grudnia. Odwiedzamy jubilatkę w przeddzień urodzin. Nie rzucający się w oczy, poniemiecki dom na ulicy Głogowskiej w Nowej Soli. Za nim gospodarstwo, pamiętające zapewne czasy, gdy rządził nim niemiecki bauer. Dziś, z dala od zgiełku i hałasu mieszka tu Władysława Kurek wraz z rodziną.
O stulatce i jej historii próbuje opowiadać jej zięć Eugeniusz Piętak. Dlaczego on? Pani Władysława śpi. I będzie tak przez całą rozmowę - Skoro śpi, to niech śpi. Zresztą, prawdę mówiąc ona i tak dziś już niewiele już pamięta - mówi pan Piętak, sam mający na karku "zaledwie" osiemdziesiątkę.

- Prawie połowę życia spędziła na wsi, pod Warszawą. Tam się urodziła i tam dorastała razem z młodszymi siostrami. Ile one maja lat... - pan Eugeniusz zamyśla się na chwilę. - Ponad 80 jakoś. Jedna i druga - dodaje po chwili namysłu.

W rodzinnych stronach pani Władysława spędziła okres I wojny światowej. Gdy wybuchła druga, mieszkała już w stolicy, jednak na początku kampanii wrześniowej znów wyjechała na wieś, tym razem do Lenda Wielkiego (obecnie woj. lubelskie), gdzie w 1943 roku hitlerowcy zamordowali ponad 30 mieszkańców, w akcie zemsty za ruch partyzancki w tej okolicy.

- Do Nowej Soli najpierw przyjechałem ja ze swoją rodziną - snuje swoją historię E. Piętak pochodzący z Lipowca leżącego przed wojną w powiecie Drohobyckim. - To było dokładnie 7 grudnia 1945 roku, gdy przyjechaliśmy tu, na "ziemie odzyskane". W takim razie w poniedziałek będzie kolejna rocznica - śmieje się pan Eugeniusz.

Mniej więcej dwa lata po tym, jak Zabużanie zajęli dom na Starym Żabnie, sprowadziła się do nich rodzina z Mazowieckiego, w tym pani Władysława Kurek. - Pamiętam, że tu w okolicy można było spotkać Niemców, którzy nie uciekli przed Rosjanami - E. Piętak wskazuje ręką na dom w sąsiedztwie.

- Ja do 1992 pracowałem w gospodarce komunalnej. A przedtem w nowosolskim PKS-ie. Teściowa nigdy nie pracowała w żadnym zawodzie. Dość wcześnie wyszła za mąż. Była gospodynią domową na utrzymaniu męża. Takie były czasy i tak żyli wtedy ludzie - pan Eugeniusz stara sobie przypomnieć jak najwięcej faktów z życia swojej teściowej. - Ale mąż nie żyje już od przeszło 20 lat... - zamyśla się zięć stulatki.

Sekretu długowieczności chyba jednak na próżno szukać w domu na Głogowskiej. Choć pani Władysława jest już bardzo słaba i porusza się tylko o lasce, to ponoć jeszcze rok temu trzymała się stosunkowo nieźle jak na swój wiek. - W ogóle nigdy nie chorowała. Poza tym nigdy żadnych papierosów, alkoholu też nic... Żadnych używek - mówi E. Piętak. - Po prostu żyje, i już - uśmiecha się.

Czego można życzyć osobie obchodzącej setne urodziny? - No, śpiewać "100 lat" to chyba nie wypada. To może "200"? - śmieje się pan Eugeniusz. - Na pewno zdrowia. Bo i czego więcej chcieć w takim wieku - dodaje i spogląda na śpiącą panią Władysławę. W piątek mają pojawić się goście. Być może przyjdzie i prezydent miasta...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska