18 centymetrów? 14? 12, ale też 10... Takie "męskie" rozmiary padały podczas jednego z premierowych skeczy zielonogórskiego kabaretu Hlynur. Akurat chodziło o klienta banku i pracowników tej placówki. Panowie ochoczo, zapamiętale, rysowali erotyczne pozycje na... wniosku kredytowym.
I o to chodzi! - chciałoby się zakrzyknąć, gdyby udało się przebić przez salwy śmiechu. Takie Monty Pythonowskie z ducha skecze, to wizytówka Hlynura. Sztywna z założenia wizyta w banku przeradza się w sytuacyjne tornado, dochodzą kolejne "osoby dramatu", następuje zapętlenie humoru słownego i sytuacyjnego, napięcie rośnie...
Podobnie nieźle kręci się wizyta doręczyciela (Mateusz Czechowski) w mieszkaniu nimfomanki (Ewa Stasiewicz), która dosłownie potraktowała słowa piosenki Hanny Banaszak "Panie hydrauliku, jak pan mógł...". Ale tu w finale lekki niedosyt, bo anonsowany pan "z francuzem" w ręku (Michał Zenkner) zdecydowanie za krótko "błyszczy" torsem spod żółtego uniformu. Na plus - napad głupoli na kiosk Ruchu.
Dobrym pomysłem jest sięgnięcie przez Hlynura do "poetyki" sztuki improwizacji. Z jednej strony służy zagadywaniu przerw, potrzebnych na zmianę kostiumu, z drugiej strony pozwala wciągnąć widza w wir akcji, gdy ten może wybrać bohatera skeczu czy produkt, który ma być "reklamowany".
Hlynur dobrze buduje skecze, wyzyskując tzw. warunki zewnętrzne kabareciarzy (vide: przepytywanka przez "ruskiego"), zagląda do mieszkań zakłamanych rodaków, którzy z podejrzaną euforią witają Świadków Jehowy (uwaga, przedstawiciele tej organizacji nie używają wizerunków postaci religijnych, i nie ma u nich kultu świętych...), zauważa takie zjawiska jak wróż w EzoTV (brawa za kreację dla Bartosza Klauzinskiego).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?