Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Park Mużakowski - jedyny na świecie dwupaństwowy park krajobrazowy

Danuta Kuleszyńska 0 68 324 88 43 [email protected]
Polska część Parku Mużakowskiego obfituje w dziką naturę. Idąc romantycznym wąwozem, docieramy do starego mostu. Jeszcze kilka lat temu ten teren porastały chaszcze.
Polska część Parku Mużakowskiego obfituje w dziką naturę. Idąc romantycznym wąwozem, docieramy do starego mostu. Jeszcze kilka lat temu ten teren porastały chaszcze. fot. Krzysztof Kubasiewicz
- Podział na Niemcy i Polskę nie jest tym, co najważniejsze. Mamy jeden wspólny element, który nas łączy: to ten region i piękny Park Mużakowski - uważa Alfred Foegel z Bad Muskau.

Ruszamy do Łęknicy i Bad Muskau. Tu po obu stronach granicy rozciąga się jeden z najpiękniejszych parków Europy. I jedyny taki na świecie dwupaństwowy park krajobrazowy - znakomite dzieło sztuki ogrodowej.

Na temat tego cudu, który w lipcu 2004 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, rozprawiać będą historycy, hobbyści, kolekcjonerzy. A wszystko w ramach Polskiej Wiosny, jaką od pięciu lat organizuje ośrodek Turmvilla w Bad Muskau.

To taki ukłon Niemców w stronę Polaków. Żeby lepiej poznać sąsiadów. Żeby rozwiać stereotypy, poznawać kulturę, zacząć tworzyć wspólną tradycję. W tym roku organizatorzy wzięli pod lupę Park Mużakowski. I nadali debacie tytuł "Historia naszego regionu. W poszukiwaniu zaginionych śladów przeszłości". Spotkaniu w restauracji Oleander patronuje "Gazeta Lubuska" i Sachsische Zeitung.

Ale zanim dotrzemy na debatę, wybieramy się na kilkugodzinny spacer po parkowych ogrodach. Żeby dotknąć przeszłości. I żeby zobaczyć, jak wygląda teraźniejszość.

To taki lokalny folklor

Po stronie niemieckiej znajduje się neorenesansowy zamek. Został spalony w 1945 roku, a potem odbudowany i odrestaurowany. Z okien roztacza się piękny widok na wschodnią część parku.

Siąpi deszcz, jedziemy drogą na Łęknicę. Co kilka kilometrów mijamy lokalny folklor. To skąpo ubrane, młode dziewczyny, które czekają na swoją szansę. A nuż trafi się książę z bajki, który wyrwie je z tego bagna. Opalone, w minispódniczkach, wypinają pupy, żeby zwabić kierowców. Ale chętnych jakoś nie ma. Dziś przy drodze naliczyliśmy "tylko" 14 panienek.

Wjeżdżamy do miasteczka. Koszmarne budy, cupnięte tuż przy granicy, widać z daleka. Powiewają w nich ciuchy, kwiaty, koszyki... Alkohol i papierosy "wysypują się" na ulicę. Ceny w euro. Na polską kieszeń - drogo. Ale można się targować.
Zwalniamy, żeby odnaleźć drogowskaz do Parku Mużakowskiego. Ale żadnego drogowskazu nie widać. Nie brakuje za to tablic zachęcających do wizyt w klubach, które pracują non stop. Reklamy są duże. I kolorowe.

Zrodzony z marzeń księcia

- O, jest! - Krzysiek, fotoreporter, w ostatniej chwili dostrzega wypłowiałą tabliczkę, która wisi na płocie w bocznej uliczce. Namalowana strzałka informuje, że to droga do parku.

Skręcamy. Po kilkudziesięciu metrach asfalt przechodzi w piaszczysty dukt. Dojeżdżamy. Jest po 14.00, punkt informacyjny zamknięty. Na drzwiach plakaty. Zapraszają na imprezę plenerową, jaka odbędzie się za tydzień w parku na polanie. W programie muzyka poważna i arie z opery.

Dwa kroki i już znikamy wśród wysokich drzew. Po lewej wije się Nysa, a tuż za rzeką rozpościera się niemiecka część Muskauer Park. 200 hektarów z pięknym zamkiem, oranżerią, kwitnącymi rododendronami. Można usiąść, zjeść lody, myślami przenieść się do roku 1815, w którym książę Hermann von Puckler, właściciel mużakowskich dóbr, rozgłosił wśród mieszczan ideę utworzenia naturalistycznego parku. I przystąpił do realizacji swych marzeń. Tak powstało miejsce będące dziełem sztuki ogrodowej w XIX-wiecznej Europie.

My skręcamy w prawo. Zapuszczamy się w głąb naszego "dziedzictwa". Polska część parku zajmuje powierzchnię 800 hektarów.

Te drewniane, brzydkie ławki

Październik 2008, interneuta Tom: "Do parku przyjechałem specjalnie z centralnej Polski i niestety, przekonałem się, gdzie przebiega granica między Europą a Azją. Park jest wspaniały i powinien być jedną z głównych atrakcji turystycznych tego regionu, ale niestety, w Polsce jest bardzo słaba reklama tego miejsca. W samym miasteczku brak oznakowania szlaku samego parku".

Wrzesień 2008, interneutka Asia: "Nareszcie udało mi się zobaczyć park. Niemiecka strona wiadomo - zadbana, a Polska... przecież minęło już kupę lat od komunizmu! A z naszej strony nie ma żadnych zmian. I nie chodzi mi o wykoszenie trawnika, ale o te drewniane, brzydkie ławki, zaniedbane i nieleczone drzewa".

Sierpień 2008, interneutka Zosia z Kalisza: "Szczególnie zachwyca strona niemiecka. Urok polskiej polega na dzikości natury i różnorodności krajobrazu. Uważam jednak, że przydałoby się trochę cywilizacji: toalety, wypożyczalnia rowerów, kawiarnia, w której można usiąść i napić się kawy... Bo dziś u Niemców jest bardzo ładnie i czysto, a u nas tylko ładnie".

Wyrwali głaz, żeby świętować

Dzikość natury po naszej stronie rzeczywiście zachwyca. Ze wzgórza roztacza się przepiękny widok na zamek. Mijamy kamienny krzyż, który stanął siedem lat temu w miejscu rozgrabionego mauzoleum rodziny von Armin.

- Co stało się z dzwonem, który wisiał na wieżyczce? - starsza Niemka zapyta Katarzynę Jagiełło na spotkaniu w restauracji Oleander.
- Nie wiemy - odpowie pani Kasia z Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków. - Ale na przykład ołtarz z mauzoleum znajduje się w kościele w Łęknicy.
- A czy to prawda, że Polacy wysadzili mauzoleum w powietrze? - będzie dociekała inna kobieta.
- Nie było o tym mowy. Budynek został rozebrany kawałek po kawałeczku w latach 70. - wyjaśni Jagiełło.

Kamień Prucklera też ma swoją historię. Osiem lat temu wrócił na wzgórze. Rekonstrukcji podjęli się polsko-niemieccy konserwatorzy. Ale mieszkańcy Łęknicy ciągle pamiętają, jak za komuny głaz wyrwano i spychaczem przewieziono do miasteczka, żeby ZBOWiD-owcy mogli przy nim świętować. Znikł też medalion wybity ku czci księcia Prucklera.

Albo przepiękny zamek. - Mówiło się, że Polacy i Rosjanie podpalili pałac. Dopiero w latach 80. na jaw wyszła prawda, że zrobili to sami Niemcy - przypomni na spotkaniu mieszkaniec Bad Muskau. - To temat, przed którym jeszcze dziś mieszkańcy miasteczka zamykają okiennice.

Unia nam pomogła

Nad Nysą, po naszej stronie parku, spotykamy Jerzego Chachułę. Przyjechał z wnuczkiem na rowerze. W Łęknicy mieszka od ponad 20 lat. Ściągnął tu z centralnej Polski, bo dostał pracę w niemieckiej elektrowni Marceli. Teraz jest na emeryturze, do Tomaszowa nie wróci. Park to jego ulubione miejsce.

- Dziś jest tu naprawdę pięknie - cieszy się. - Są mostki, czyste alejki, wykoszona trawa. W weekendy mnóstwo ludzi przyjeżdża i całe rzesze Niemców na rowerach. A jeszcze kilka lat temu wszystko zarastało chaszczami... Unia nam pomogła.
Alfred Foegel urodził się w Bad Muscau w 1923 roku. Pamięta dawną świetność Muskauer Park.

- Właściwie podział na Niemcy i Polskę nie jest tym, co dziś najważniejsze - powie na spotkaniu w restauracji. - Dziś mamy jeden wspólny element, który nas łączy po obu stronach granicy: to ten region i piękny Park Mużakowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska