Pani Helena z Jarocina (nazwisko znane redakcji) jechała autobusem relacji Zielona Góra - Kalisz.
- W Zielonej Górze na ten autokar czekało mnóstwo osób. Nasza Czytelniczka z kupionym w kasie biletem stała w kolejce.- Kierowców było dwóch - opowiada. - Jeden za kółkiem, a drugi, chyba jako zmiennik, pomagał zapakować bagaże do schowka.
Miejsce dla VIP-ów
Kiedy już dostała się do środka, panią Helenę zdziwił fakt, że kierowcy zabronili pasażerom siadać na pierwszych czterech siedzeniach. Na jednym z nich siedział zmiennik kierowcy, a na pozostałych trzech leżały... gazeta i kurtki obu panów! - Usiadłam więc od razu za drugim kierowcą, bo mam problemy z poruszaniem się - mówi.
W autobusie był tłok. W Głogowie dosiadło się jeszcze sporo osób i zaczęło brakować miejsca. A kierowcy nadal odsyłali ludzi do tyłu. - W końcu jakiś pan zapytał, czy zdejmą kurtki i pozwolą mu usiąść, czy całą drogę ma stać - opowiada Czytelniczka. I wtedy też pani Helena próbowała dociec, dlaczego te trzy miejsca są tak pilnie strzeżone przed pasażerami. - Usłyszałam, że to miejsca służbowe dla kierowców. Aż cztery! - opowiada wzburzona. - A później usłyszałam, że kierowcy nie muszą mi się tłumaczyć!
Kierowcy przesadzili
Od razu zadzwoniliśmy do przewoźnika zatrudniającego kierowców, czyli kaliskiego PKS-u.
- Służbowe miejsca? To bzdura! - skomentował zajście Ryszard Karolczak, kierownik działu przewozów pasażerskich. Przyznał, że kierowcy powinni udostępnić te siedzenia pasażerom. - Bardzo mi przykro, że taka sytuacja miała miejsce. Przepraszam wszystkich, którzy jechali tym autobusem.
Kierownik obiecał nam też, że wyciągnie odpowiednie konsekwencje wobec szoferów, którzy pasażerów potraktowali jak... zło konieczne.
(ika)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?