Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pat w sprawie przedszkola w Siedlisku

(jan)
- Chcecie wyzbyć się zadania własnego, to niezgodne z prawem – ostrzegała władze Siedliska Bożena Mania z ZNP.
- Chcecie wyzbyć się zadania własnego, to niezgodne z prawem – ostrzegała władze Siedliska Bożena Mania z ZNP. Jakub Nowak
Czwartkowe spotkanie w sprawie likwidacji i przekształcenia jedynego publicznego przedszkola w gminie nie przyniosło żadnych rozstrzygnięć. Rodzice nie ukrywali przez to swojego rozczarowania. Dziś kolejne spotkanie.

Sprawa likwidacji i przekształcenia ostatniego publicznego przedszkola w gminie od dawna wywołuje sporo emocji. Rodzice z niepokojem przyglądają się kolejnym posunięciom wójta, który tłumaczy z kolei, że zmiany mają wyjść jedynie na dobre, a samej gminy nie stać dziś na to, aby utrzymywać placówkę w obecnej formie.

- Doszliśmy do sytuacji, której ciągnąć już dalej nie możemy. A przypominam, że niektóre rzeczy ciągną się w gminie od lat - tłumaczył na wstępie spotkania Dariusz Straus. Jak zaznaczał, jego intencją jest jednak wspólne wypracowanie odpowiedniego rozwiązania, które poprawi sytuację dzieci. - Nie robimy niczego "po cichu", jak się nam zarzuca, nie upieram się też przy jednym wariancie przekształcenia. Zależy nam jedynie na tym, aby to wszystko funkcjonowało lepiej. Czasami trzeba podjąć trudną decyzję, by w kolejnych latach problemu nie było i żeby wszystkim żyło się lepiej - zaznaczał.

Jak referowała z kolei sekretarz gminy, Maria Miśkiewicz, likwidacja i przekształcenie ma za zadanie przenieść pewne zadania wykonywane dotychczas przez gminę na podmiot zewnętrzny. Oczywiście pod określonymi wcześniej przez gminę warunkami (np. w sprawie opłat).

- Dla rodziców i ich dzieci naprawdę nic się nie zmienia. Zrobiłem zresztą niedawno analizę i porównałem warunki w publicznym i niepublicznym przedszkolu. W przypadku niepublicznej placówki będzie lepiej, bo za tę samą kwotę przedszkole może być m.in. dłużej czynne, może też pracować przez cały rok, bez przerwy podczas wakacji - wyliczał wójt. - Obiekty z kolei nadal będą należeć do gminy, więc nic nie ryzykujemy. Większa jest też szansa na inwestycje i remonty w przedszkolu, bo fundacja może starać się o dodatkowe pieniądze. Zmieni się jedynie karta nauczyciela. Stracą na tym dwie osoby, a zyska około 30 - twierdził D. Straus.

Słowa wójta, wywołały do odpowiedzi obecne na sali związki zawodowe. Pierwszy odezwał się Grzegorz Chyliński z Międzyzakładowej Komisji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność". - Pan zapomina, że prowadzenie przedszkola to zadanie własne gminy - zwracał się do wójta. - Takie działania stoją w sprzeczności z ustawą oświatową - mówił wprost.

Bożena Mania, prezes okręgu lubuskiego Związku Nauczycielska Polskiego, zwracała z kolei uwagę, że problem likwidacji gminnych placówek oświatowych jest niczym "poważna choroba", która roznosi się po wielu samorządach.

- Gremia radnych, wójtowie, burmistrzowie! Patrzycie tylko i wyłącznie przez pryzmat pieniądza. A tak nie może tak być! - zaznaczała stanowczo. Konstytucja gwarantuje nam publiczną oświatę, a karta nauczyciela daje stabilizację temu zawodowi, który jest misją. To, co zamierzacie tu zrobić, jest absolutnie niezgodne z ustawą, nie można likwidować jedynego przedszkola. Chcecie wyzbyć się zadania własnego! - ostrzegała B. Mania.
- Gmina ma obowiązek prowadzić przedszkole i będzie to robić. Szanuję kartę nauczyciela, ale jeśli mamy czterech nauczycieli przy trzech oddziałach i później, gdy kolejne oddziały znikają, nauczyciele wciąż są ci sami, to coś jest nie tak - ripostował wójt.

- Proszę państwa, ja już z wielu rzeczy zrezygnowałem w tej sprawie, ale teraz nie mogę odpuścić. Wcześniej, gdy była opłata stała, nasze przedszkole funkcjonowało super. Po wprowadzeniu przez państwo opłaty "złotówkowej" nie da się po prostu dłużej utrzymać dziecka w przedszkolu. Bo subwencja wynosi 102 zł miesięcznie, a rzeczywiste utrzymanie około 500 zł. To nie my jesteśmy winni, to zostało narzucone odgórnie. Mówimy o systemie, w naszym państwie dzieją się dziwne rzeczy. Wcześniej za te same pieniądze mieliśmy więcej, teraz mamy mniej i nie możemy dogadać się z nauczycielami i radą rodziców. Dziwię się, że nastawienie dwóch, trzech ludzi powoduje taką agresję - dodawał D. Straus. Długa, blisko godzinna wymiana zdań pomiędzy związkami a władzami gminy, czasami jedynie uzupełniana głosami rodziców, została przerwana przez wystąpienie radnego Łukasza Górnego. - Cały czas mówimy o związkach i o karcie nauczyciela, skupmy się na dzieciach, które moim zdaniem będą miały w nowej sytuacji lepiej - zaznaczał. Jego słowa wywołały pewną dyskusję, choć część rodziców wcale nie była przekonana o tym, że "będzie lepiej".

B. Mania z ZNP przyznała z kolei, że sprawa musi być ostatecznie rozwiązania pomiędzy rodzicami a wójtem. - Spróbujcie się dogadać dla własnego dobra. Bo my stąd wyjedziemy, a wy będziecie musieli ze są dalej wspólnie żyć - mówiła. Jak jednak zapowiedziała, związek będzie bacznie obserwował dalsze posunięcia wójta i rady. - Uprzejmie informuję, że na pewno uchwała będzie zaskarżona do wojewody, a następnie do Naczelnego Sądu Administracyjnego - zaznaczała wprost. - Nie zrobię nic przeciw prawu - ripostował z kolei wójt Straus. Podczas dyskusji, jedna z mieszkanek zaproponowała zrobienie spotkania, już bez mediów i związków, na którym rodzice poznają w końcu konkretne rozwiązania.

Odbędzie się w poniedziałek o godz. 16.30 w przedszkolu w Siedlisku.

Zobacz też: Tragiczne wypadki na lubuskich drogach (zdjęcia)

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska