Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Zawitkowski: - Aniołem nie jestem

Alicja Bogiel 68 324 88 46 [email protected]
Paweł Zawitkowski. Terapeuta Szkoły Terapii Neurorozwojowej NDT-Bobath. Trener szkoły terapii oddechowej dzieci AFE. Od 1998 r. konsultant w Klinice Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Doradza na forum portalu www.edziecko.pl Autor "Poradnika Opieki i Pielęgnacji Małego Dziecka” oraz  wielu artykułów w magazynach dla rodziców, częsty gość w programach telewizyjnych dla rodziców. Uwielbia żurek i śledzie, a wolne chwile spędza z najbliższymi, przy książce, na nartach, rowerze albo odsypiając...
Paweł Zawitkowski. Terapeuta Szkoły Terapii Neurorozwojowej NDT-Bobath. Trener szkoły terapii oddechowej dzieci AFE. Od 1998 r. konsultant w Klinice Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Doradza na forum portalu www.edziecko.pl Autor "Poradnika Opieki i Pielęgnacji Małego Dziecka” oraz wielu artykułów w magazynach dla rodziców, częsty gość w programach telewizyjnych dla rodziców. Uwielbia żurek i śledzie, a wolne chwile spędza z najbliższymi, przy książce, na nartach, rowerze albo odsypiając... fot. Mariusz Kapała
- Pewnie, że popełniam błędy. Najczęściej taki, że nie nadążam za myśleniem dziecka, narzucam mu swój punkt widzenia - mówi Paweł Zawitkowski, fizjoterapeutą z Instytutu Matki i Dziecka, znanym m.in. z licznych programów telewizyjnych.

- Zaklinacz dzieci... Nie denerwuje pana ten przydomek?
- Denerwuje, bo nie o to chodzi w mojej pracy. Jestem fizjoterapeutą. Moje porady to jedynie instruktaż, który pomaga w opiece nad dziećmi. Ale rozumiem wydawcę książki i telewizję, że jakiś PR jest potrzebny.

- Do swojej książki dołączył pan film z instrukcją, jak pielęgnować dziecko. To chyba jakieś telewizyjne sztuczki. Skąd pan wziął tak spokojne dziecko? Dosypywał mu pan coś do herbatki?!
- Luis, superchłopak, ale potrafił być słodkim furiatem. Poważnie! Tylko na filmie wygląda na takiego spokojnego maluszka. Nagrywaliśmy go jedynie wtedy, gdy był najedzony, spokojny i zadowolony. Kiedy się denerwował, przerywaliśmy ujęcie. Luis i jego mama, podobnie jak ekipa realizacyjna, praktycznie zamieszkali u mnie na czas nagrania. Pewnego dnia zupełnie zrezygnowaliśmy ze zdjęć, chociaż za każdy dzień zdjęciowy słono płaciliśmy. Komfort dziecka jednak był najważniejszy.

- Ale przez to nie dowiedzieliśmy się, co robić, gdy dziecko jest niespokojne.
- To samo, tylko dwa razy szybciej.

- Już za przekładaniem Luisa z ręki do ręki ciężko nadążyć. Szczególnie tatusiom. Pan specjalnie sam poprowadził ten instruktaż, by pokazać, że facet też potrafi? I to potrafi idealnie?
- Przyznaję, że udział w filmie zaplanowałem z premedytacją. Denerwuje mnie, gdy obserwuję w szpitalu, jak ojców sprowadza się do roli "przynosiciela" pieluch. Mężczyźni powinni mieć szansę, by opiekować się maluchami, bo potrafią to robić.

- Jest pan guru dla wielu rodziców. Ile osób skorzystało już z pana rad?
- Moje poradnictwo zaczęło się w latach 90. Wydaliśmy wtedy broszurę o pielęgnacji niemowląt. Była za darmo, w 210 tysiącach egzemplarzy. Rozeszła się bardzo szybko. Moja książka "Co nieco o rozwoju dziecka" miała nakład 40 tysięcy egzemplarzy, w księgarniach został już tylko tysiąc. Doradzam też rodzicom za pośrednictwem telewizji, na forum internetowym. Moje porady to jednak sprawy techniczne, jak gramatyka dla języka. Literatura i poezja - czyli emocje, miłość - pozostawiam w gestii rodziców. Ważne, by im powiedzieć, że mają prawo być zagubieni i nieprecyzyjni, mają prawo się mylić i uczyć na własnych błędach i że - jeżeli będą się mądrze doskonalili w swojej roli - nic złego dziecku się nie stanie...

- Są jakieś rady pasujące do większości przypadków?
- Przede wszystkim musimy znaleźć dla dziecka czas. I dać dziecku czas, by mogło się rozwijać w swoim tempie. A co do rodziców, to bardziej powinni wierzyć we własny instynkt i umiejętności. Żyjemy w czasach poradników i rad w internecie. Ktoś, kto bezgranicznie wierzy w internetowe porady, ma problem.

- Pan sam radzi rodzicom w internecie.
- Tak. Kręcę sznur na własną szyję... Nasze porady opierają się jednak na wieloletnim doświadczeniu w pracy z dziećmi. W instytucie i całej Polsce pracują grupy wysokiej klasy specjalistów. Co ważne, nie wydajemy arbitralnych opinii. My dociekamy prawdy.

- Dobra matka może nie zauważyć, że coś złego się dzieje z dzieckiem?
- Każdy może. Od diagnozy i porad jest lekarz. Warto podkreślić, że zaniepokoić nas mogą kłopoty z pielęgnacją maluszka, zmianą pieluszek, ubieraniem, snem i zabawą. Jeśli dziecko jest nienormalnie aktywne, nerwowe albo wręcz przeciwnie - apatyczne, warto poradzić się lekarza. I zwykle rodzice to robią. Czasami nawet wtedy, gdy żadnego problemu nie ma.

- O co najczęściej pytają pana rodzice?
- O wzmożone napięcie mięśniowe. Maluch się pręży i rodzice od razu diagnozują ten problem. Tymczasem w większości przypadków chodzi o bóle brzucha, "gazy", czasami też o niedojrzałość układu nerwowego czy trawiennego. Niemowlę jest niedoskonałe, bo niedojrzałe. Gdyby dorosłej osobie po raz pierwszy w życiu przypiąć narty i wysłać na stok, też będzie nieporadna. I może nawet chcielibyśmy zdiagnozować u niej jakieś zaburzenia, dziecięce porażenie mózgowe... Wiele pytań jest również o dysplazję stawu biodrowego. Do pewnego stopnia są to zmiany fizjologiczne. Warto więc poczekać i zaufać procesom dojrzewania, nie leczyć. Ale o tym, czy dać szansę naturalnemu procesowi dojrzewania decyduje lekarz.

- No właśnie, odsyła pan rodziców do lekarza. I mówi, że konieczna jest długa rozmowa z pediatrą. Jaki pediatra ma dwie godziny na rozmowę z rodzicami?
- Trzeba sobie znaleźć lekarza "wariata", który zamiast ignorować nasze sygnały i dawać sztampowe odpowiedzi, pyta i docieka. I znajduje czas na diagnozę. Sami rodzice też powinni wątpić i pytać o wszystko podczas wizyty u lekarza. Będą wtedy trudnymi klientami, ale dobrymi rodzicami.

- Co jest zmorą naszych czasów, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi?
- Najczęstszym błędem jest brak czasu, sadzanie dziecka przed telewizorem. Kto teraz gra w gumę czy bawi się "zośką"? Teraz gra się na komputerze... Chociaż tu zmienia się coś na lepsze. Powstaje wiele bezpiecznych placów zabaw dla maluchów, sal zabaw. To nie tylko wspiera rozwój ruchowy dzieci, ale również umożliwia kontakt z rówieśnikami. Pochodzę z warszawskiej Pragi i wiem, jak bardzo w życiu ważna jest grupa. Podobnie jak rodzina...

- To może wobec tego poleca pan żłobek? W grupie od małego...
- Nie jestem zwolennikiem żłobka dla maluszków, ale realia są często inne niż życzenia. Zawsze mówię, że chodzik najlepiej połamać, ale dla dzieci w szpitalu, pozostawionych bez opieki rodziców, jest on lepszy niż siedzenie w łóżeczku i kiwanie się...

- Daje pan niezliczone rady rodzicom. Często jest bezlitosny w swoich opiniach. Sam nie popełniał pan nigdy błędów w wychowaniu dzieci?
- Pewnie, że popełniam błędy. Najczęściej taki, że nie nadążam za myśleniem dziecka, narzucam mu swój punkt widzenia. Nie jestem tak cierpliwy i mądry, jak chciałbym. Przecież nie jestem aniołem. Staram się jak każdy. Kiedy "Młody" (dwa lata) rozkojarzony i wściekły rzucał się na ziemię, pomyślałem, że to wyraz jego "nieradzenia sobie" z emocjami. Położyłem się obok i to był w tej sytuacji najlepszy pomysł, młody zaufał mi i poszliśmy oglądać łabędzie, a wyraz zdziwienia i dezaprobaty na twarzach przechodniów... Bezcenne... W końcu to On jest najważniejszy.

Dziękuję.

SPECJALNIE DLA RODZICÓW PORADY PAWŁA ZAWITKOWSKIEGO

Noszenie dzieci
Dopóki małe dziecko nie kontroluje dobrze główki, nie trzymajmy go zupełnie pionowo. Dobrze jest trzymać je lub opierać na naszym barku, by było odchylone od pionu o 30-45 stopni. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest chusta, bo pozwala nosić dziecko w różnych pozycjach, ale trzeba wiedzieć, jak jej używać. Można nosić malca w lekkim plastikowym foteliku. Dopóki główka się chwieje, nie powinno się używać miękkich nosidełek utrzymujących dziecko w pionie.

Kąpiel
Najlepiej wejść z maluchem do wanny i ułożyć całe jego ciało na naszym torsie lub udach. Taki leżak z taty albo mamy to najlepsze zabezpieczenie dla ciała i główki dziecka - od 4.-5. tygodnia życia.

Ubieranie
Trzeba odpowiednio dobrać garderobę dziecka. Najlepsze dla niemowlęcia są ubranka o rozmiar za duże. Łatwiej je założyć. Dobrze, by były uszyte z delikatnej, rozciągliwej bawełny. Rękawy powinny być szerokie pod pachami, bluzki i body muszą mieć duże dekolty, czapeczki powinny być cienkie. Gdy maluch nie trzyma jeszcze dobrze główki, najlepiej wkładać mu pajacyki rozpinane na całej długości.

Siadanie
Najszybciej rwą się do siadania niemowlęta, które bardzo wcześnie były noszone w pozycji pionowej lub były układane w foteliku albo leżaczku. Tymczasem ze względu na zdrowie dziecka lepiej byłoby sadzać je sobie na kolanach i trzymać w pionie sporadycznie. Lepiej je nosić na rękach, bokiem do podłogi, z główką i tułowiem uniesionym pod kątem 40-50 stopni. Są dzieci, które w wieku siedmiu miesięcy potrafią siedzieć bez podparcia, ale to nie reguła. Jeśli jednak maluch skończy dziesięć miesięcy i ma problemy z siedzeniem, warto o tym powiedzieć lekarzowi. Zdrowe dzieci, którym zapewnimy odpowiednie warunki do rozwoju, nauczą się siadać same. Takie warunki to częste kładzenie dziecka na płaskim, twardym podłożu, zwłaszcza na brzuszku. Sięgając po zabawki, turlając się, dziecko wzmacnia mięśnie szyi potrzebne przy siadaniu.

Nocnik
Korzystanie z nocnika wymaga opanowania wiedzy na temat sygnałów płynących z ciała. Zwykle dziecko jest na to gotowe pod koniec drugiego roku życia. Ale już około 12. miesiąca, kiedy dobrze siedzi, można zacząć uczyć je korzystania z nocnika. W tym okresie siad jest dla dziecka bardzo atrakcyjny.

Chodzik
Nie jest dobry ani dla dziecka, które zaczyna stawać i chodzić, ani dla takiego, które jeszcze raczkuje. Gdy dziecko wstaje i stawia pierwsze samodzielne kroki, uczy się obciążać stopy, miednicę i całe ciało, a później przenosić ciężar ciała z nogi na nogę. Ten proces trwa wiele miesięcy. Chodzik zakłóca jego naturalny przebieg.

Chodzenie
Nauka chodzenia to okres kształtowania się stóp i rozwijania ich funkcji. Dziecko uczy się je obciążać, wykorzystywać do podpierania i przemieszczania ciała. Stopniowo doskonali czucie stopy i całego ciała. Najskuteczniej postępuje to wtedy, gdy stopa ma bezpośredni kontakt z podłożem, bo to zmusza ją do pracy. Najlepiej więc, by dziecko biegało na bosaka lub w skarpetach. Najważniejsze, by nie ślizgało się po podłożu. Najlepsza jest więc szorstka wykładzina.

Pierwsze obuwie
Palce muszą mieć nieco swobody, ale bez przesady. But nie może być za duży - co najwyżej o pół numeru. Najlepsze czubki buta to takie, które są lekko podniesione do góry. Wkładka bucików dziecka do mniej więcej drugiego roku życia może być płaska, ale pod warunkiem, że będzie wąska w okolicy śródstopia. To najważniejsze miejsce! Właśnie tu, gdzie stopa się nie zgina, but powinien idealnie do niej przylegać. Mimo wszystko, najlepsze są sznurówki. Ale najważniejsze, aby zapięcie, nie przeszkadzało stopie zginać się do góry (grzbietowo). Nie może być umieszczone w miejscu połączenia stopy i podudzia. Najlepiej niech obejmuje grzbiet stopy jak najbliżej tego połączenia. Podeszwa powinna być sprężysta, to znaczy niezbyt giętka, ale z pewnością nie twarda. Powinna zginać się w tej okolicy, gdzie zginają się palce dziecka, i być zaokrąglona ku górze. Dla noworodków, a także małych niemowląt w pierwszych miesiącach życia najlepszymi kapciami są skarpetki z "bieżnikiem". Jeżeli maluch może chodzić po mieszkaniu na bosaka, to świetnie! Inne rozwiązanie to klasyczne tenisówki. Mogą być też sandały, ale tylko trzy paski trzymające stopę i koniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska