Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pełen emocji memoriał im. Tadeusza Ślusarskiego w Żarach

Aleksandra Łuczyńska 68 363 44 60 [email protected]
Przemysław Czerwiński był faworytem sobotniego mityngu w Żarach. Ostatecznie zajął drugie miejsce.
Przemysław Czerwiński był faworytem sobotniego mityngu w Żarach. Ostatecznie zajął drugie miejsce. fot. Aleksandra Łuczyńska
Pełen emocji sportowych, ale nie tylko, był siódmy już memoriał im. Tadeusza Ślusarskiego organizowany w Żarach. Nikomu nie udało się jednak pobić rekordu imprezy, ani zdobyć minimum na mistrzostwa Europy.

To już prawdziwa tradycja, od sześciu lat memoriał to pełna niespodzianek impreza, podczas której na widowni aż roi się od gwiazd lekkoatletyki. Marian Woronin, Zdzisław Hoffman, Jacek Wszoła to tylko niektóre nazwiska znanych sportowców, którzy obserwowali skoki tyczkarzy. Po raz pierwszy na publiczności zasiadł syn T. Ślusarskiego - Jakub, który przyjechał do Żar z żoną i malutkim synem - Tadeuszem.

Tradycyjnie podczas mityngu w Żarach wystartowała grupa czołowych tyczkarzy z Polski - Adam Kolasa, Przemysław Czerwiński, Mateusz Didenkow, Paweł Wojciechowski, Robert Sobera i Adam Lisiak, z zagranicy przyjechał Włoch Giorgio Piantella oraz Niemcy - Lars Boergeling i Richard Spiegelburg, zwycięzcą został ten ostatni.

Najszybciej odpadli Boergeling i Sobera, którzy zakończyli skoki z wynikiem 5.20. Tylko o 10 centymetrów więcej udało się skoczyć Lisiakowi i Kolasie. - Mimo wszystko jestem bardzo zadowolony z tej imprezy, nie udało mi się skoczyć więcej, bo jeszcze nie jestem w pełni przygotowany do sezonu. Liczyłem na to, że innym uda się dziś zdobyć minimum na mistrzostwa Europy. Warunki były doskonałe, przy takiej publiczności, pięknej pogodzie nic tylko bić rekordy życiowe - wyznał Kolasa.
Jak przyznał Piotr Dębowski, dziennikarz sportowy prowadzący imprezę, żarski mityng sprzyja sportowcom, którym udało się osiągać tutaj bardzo dobre wyniki. Niestety, rekordu życiowego nie udało się pobić Wojciechowskiemu, który przed dwoma laty zrobił prawdziwe show podczas mityngu skacząc 5.51. Sobotni występ skończył z wynikiem 5.40, podobnie jak Didenkow.

Minimum nie udało się zdobyć żadnemu z tyczkarzy. Do wysokości 5.60 dotrwali Spiegelburg i Czerwiński, który był faworytem imprezy. Po nieudanych próbach czekała ich dogrywka, w której mogli oddać tylko po jednym skoku. Obaj polegli, więc zgodnie z regulaminem poprzeczkę obniżono o pięć centymetrów. Tym razem udało się Niemcowi.

- Szkoda, że tak się stało, ale trudno. Mnie bardzo się podobało, bo bardzo lubię startować w tego rodzaju imprezach, to dużo lepsze niż stadion. Nie martwię się przegraną, przede mną przygotowania do mistrzostw w Oslo i na tym muszę się skupić - wyznał Czerwiński.

Zwycięzca mityngu zgarnął nagrodę w wysokości 700 euro, jednak najwięcej emocji związanych z imprezą dostarczył pożar, który wybuchł w Rynku w nocy w piątku na sobotę. Około drugiej w nocy zapalił się zeskok przygotowany do imprezy, który pracownicy obsługi położyli przy frontowej ścianie ratusza, na halogenach podświetlających budynek.

- Chociaż straciliśmy sprzęt natychmiast podjęliśmy decyzję o tym, że mimo wszystko impreza się odbędzie. Zeskok mogliśmy sprowadzić z Gorzowa, Szczecina, czy nawet Gdańska, na szczęście udało się dogadać z kolegami ze Słubic. Wszystko dojechało na czas i nawet przez chwilę nie myśleliśmy o tym, żeby odwołać memoriał. Szkoda tylko zeskoku, który był jednym z najlepszych w Polsce, a kosztował tyle, co bardzo dobry samochód - powiedział dyrektor sportowy imprezy Bogusław Mamiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska