Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pezet: Jak gra Barca, to mnie nie ma

Szymon Ludowski, 68 324 88 69, [email protected]
Paweł "Pezet" Kapliński ma 31 lat. To jeden z najlepszych i najpopularniejszych polskich raperów. Wydał w sumie pięć płyt, w tym jedną z młodszym bratem, Michałem (Małolat). Obecnie pracuje nad kolejnym solowym albumem - Radio Pezet. Prywatnie to wielki fan piłki nożnej, a szczególnie FC Barcelony.
Paweł "Pezet" Kapliński ma 31 lat. To jeden z najlepszych i najpopularniejszych polskich raperów. Wydał w sumie pięć płyt, w tym jedną z młodszym bratem, Michałem (Małolat). Obecnie pracuje nad kolejnym solowym albumem - Radio Pezet. Prywatnie to wielki fan piłki nożnej, a szczególnie FC Barcelony. Archiwum Pawła Kaplińskiego
- Nie chciałbym w Barcelonie Ceska Fabregasa - mówi Paweł "Pezet" Kapliński, jeden z najpopularniejszych i najlepszych polskich raperów.

- Jak się zaczęło kibicowanie Barcelonie?
- Wiesz co, zaczęło się jak jeszcze byłem nastolatkiem, dzieciakiem. Za czasów Stoiczkowa zacząłem mocniej trzymać kciuki za Barcelonę no i jakoś tak zostało. Później, z wielu względów, trochę odsunąłem od siebie sport. Kilka lat temu jednak wróciłem i tak sobie kibicuję (śmiech). Zaznaczam jednak, że nigdy nie byłem typem fanatyka, nie chodzę po stadionach, ale lubię bardzo tę drużynę.

- Pierwszy idol?
- No to wspomniany przeze mnie wcześniej Christo Stoiczkow.

- A z tych zawodników grających obecnie?
- Wiadomo, że Barcelonę ceni się głównie za grę drużynową, że każdy jest tam równy. Ale nie będę oryginalny i wyróżnię Leo Messiego. To, co on potrafi, to się w głowie nie mieści.

- Gdyby miał pan wpływ na transfery Barcelony, to kogo by pan kupił?
- Odwrócę pytanie. Wiem, kogo bym nie kupił. Uważam, że Cesc Fabregas jest Blaugranie zupełnie niepotrzebny, ale obawiam się, że wkrótce zobaczymy go na Camp Nou. Pieniądze wyrzucone w błoto.

- Miał pan okazję obejrzeć jakiś mecz na żywo?
- No właśnie nie. Jakoś nie mogłem się nigdy wybrać, ja też nie jestem takim typem organizatora... Mam nadzieję, że w tym sezonie w końcu uda mi się polecieć do stolicy Katalonii. Jestem dorosły, poukładałem swoje sprawy, zarabiam pieniądze - czas najwyższy.

- To w takim razie, który mecz najbardziej zapadł panu w pamięć?
- Zdecydowanie rewanżowy pojedynek z Chelsea Londyn, kiedy Andres Iniesta strzelił bramkę na 1:1 w doliczonym czasie i zapewnił Barcelonie awans do finału. Barca grała potem mecze dużo lepsze, dużo ładniejsze, strzelała więcej bramek, ale poziom emocji w tym właśnie spotkaniu był niesamowity, olbrzymi. Przyznam się, że już przestałem wierzyć, że się uda, ale... udało się!

- Jako muzyk gra pan sporo koncertów. Zdarzyło się kiedyś na jakiś spóźnić, bo oglądał pan mecz? A może znajomi podsyłali wynik i w trakcie grania zerkał pan na telefon?
- To drugie chyba mi się zdarzało, ktoś podsyłał wynik i w przerwach między piosenkami zerkałem czy Barcelona już coś tam strzeliła (śmiech). Na koncert raczej się nie spóźniłem, a to dlatego, że tak ustawiamy godziny, żeby zawsze obejrzeć mecz. Mój kolega z zespołu, z którym koncertuję, to też kibic, także nie ma z tym problemu.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska