Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piękna makieta świebodzińskiego kościoła

Alicja Kucharska
Makieta świebodzińskiej fary
Makieta świebodzińskiej fary Archiwum prywatne
Rozmowa z Arturem Jocz, autorem makiety kościoła pw. św. Michała Archanioła

Skąd pomysł, by taką stworzyć makietę?

To wynika z mojej pasji i zainteresowania architekturą. Nie miałem i nadal nie mam żadnego doświadczenia modelarskiego, ale jest tyle technik i technologii, że postanowiłem spróbować. Miałem pewną wizję, którą starałem się urzeczywistnić. Znajomość programu graficznego ułatwiła mi pracę, bo projektowanie zajmuje dużo czasu. Mam około stu rysunków w formacie A3, które następnie były wycinane laserem, bądź ręcznie.

Na co dzień pracuje Pan zawodowo, ile więc powstawała makieta świebodzińskiej fary?
Dziesięć miesięcy, około 700 godzin, gdyż pracowałem głównie wieczorami. Całość powstawała w garażu. W zasadzie materiałowo ograniczyłem się do sklejki modelarskiej różnej grubości i płyty PCV. Sama makieta waży około 20 kilogramów, a razem ze szklaną obudową prawie 40 kg.

Zamysł z pewnością zmieniał się w trakcie.
Zmienił się bardzo szybko. Początkowo zależało mi, by stworzyć bryłę zewnętrzną, w środku miała znajdować się tylko delikatnie zarysowana architektura. Wydało mi się jednak to zbyt niepełne i zacząłem dodawać kolejne elementy. Ławki, ołtarze, drogę krzyżową. Długo wstrzymywałem się z amboną, sądziłem, że nie podołam, ale w końcu się udało i wtedy makieta nabrała pełnego kształtu. Oczywiście, to tylko sugestia, a nie wierne odzwierciedlenie.

Oglądający makietę chwalą precyzję w wykonaniu detali.
Wbrew pozorom, wiele detali jest pominiętych ze względu na skalę, która powoduje, że można pokazać dużo, ale nie wszystko. Niektóre elementy są wręcz przeskalowane, by w ogóle móc je przedstawić.

Dlaczego akurat ten obiekt?
To nasza perełka. Gdy już podjąłem decyzję, że będę budować makietę architektoniczną, zupełnie nie miałem problemu z wyborem obiektu. Z tym kościołem jestem też związany emocjonalnie, bo kilka życiowych wydarzeń dotyczy właśnie tego miejsca.

To bardzo trudne zadanie. Miewał Pan chwile zwątpienia?
Niemal od samego początku. Gdy dokładnie obejrzałem kościół, dopiero zobaczyłem jak ta konstrukcja jest skomplikowana. Bryła jest nieregularna, ma dużo dobudówek, różnorakich kształtów. W pierwszej chwili zwątpienia zastanawiałem się też, czy dla satysfakcji nie wykonać samego frontu na zasadzie przestrzennej elewacji przypominającej obraz. Szukałem możliwie największej liczby zdjęć, pocztówek i informacji o kościele, bo rzetelna dokumentacja fotograficzna to podstawa. Natknąłem się na film, realizacji dawnej świebodzińskiej telewizji, w którym Kazimierz Gancewski, z niezwykłym zaangażowaniem opowiadał o tym obiekcie i to mnie zmotywowało do działania.

Co było najtrudniejsze?
Wykonanie elementów ręcznie. Na przykład iglic. Zbudowanie dwóch jednakowych było bardzo trudnym zadaniem. Pierwszą stworzyłem dość szybko, ale wykonanie drugiej - identycznej - było wyzwaniem. Do samego końca kościół był pozbawiony iglic, bo pierwsze komplety trafiały do kosza.

Co nie pozwoliło przerwać pracy.
Determinacja i upór. W chwilach zwątpienia uświadamiałem sobie, jak dużo pracy zostało już włożonej w makietę. Byłem po prostu ciekaw kolejnych etapów, w każdym szukałem wyzwania.

Makieta trafiła do Muzeum Regionalnego. Trudno było rozstać się ze swoim dziełem?
Początkowo w ogóle nie zastanawiałem się, co z tym zrobię. Do czasu, gdy zaczęły się takie właśnie pytania. Moim zdaniem muzeum to właściwe miejsce. Cieszę się, że makieta została w naszym mieście i mieszkańcy mają możliwość, by ją obejrzeć.

Swoją pracę zadedykował Pan K. Gancewskiemu i proboszczowi ks. Zbigniewowi Nosalowi, dlaczego?
Te osoby w pewnym sensie miały wpływ na to, że dobrnąłem do szczęśliwego finału. Dzięki K. Gancewskiemu udało mi się zebrać wiele materiałów, na których się wzorowałem, natomiast przy okazji zauważyłem, jak ks. proboszcz dba o kościół. Tak naprawdę, w czasie powstawania makiety wiele elementów się zmieniło. Gdy chciałem sfotografować daną rzecz, ona znajdowała się w renowacji. Po powrocie znacznie różniła wyglądem od tej uwiecznionej na fotografii. Te dwie osoby nie przechodzą obok tego obiektu obojętnie. Po prostu na to zasługują. Mogę też podziękować żonie… za cierpliwość oraz Rafałowi Wojtkiewiczowi i Januszowi Cięcielowi, którzy wsparli mnie od strony technicznej.

Gdy wymarzone dzieło już powstaje, to…
Etap końcowy to ciągłe powstrzymywanie się, żeby już niczego nie poprawiać, żeby nie przedobrzyć. Zdawałem sobie sprawę, że dopiero przykrycie makiety szkłem mnie powstrzyma, dlatego to był ogromny dylemat. W końcu podjąłem tę decyzję i… poczułem satysfakcję.

To Pana pierwsze dzieło, ale chyba nie ostatnie.
Mam bardzo dużo pomysłów, ale czy uda się je zrealizować, to czas pokaże. Obejrzałem już kościół pw. NMPKP i przyznam, że troszeczkę mnie korci. To zupełnie inna bryła, inna budowla, z dużą ilością architektonicznych detali, ale wiem też, że prace trzeba zaplanować. Nie robić niczego tak spontanicznie, jak to odbywało się teraz. Nabrałem trochę doświadczenia, co pozwoli uniknąć mi błędów. Zastanawiałem się też nad stworzeniem obrazu przestrzennego świebodzińskich kamienic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska