- Jak jesteście sami w domu i przychodzi pan, który mówi, że jest listonoszem; czy otworzycie mu drzwi? - policjantka pyta pełną salę dzieci z podstawówek. - Nieeeeee! - słyszy w odpowiedzi, choć gdzieś przebija się cienkie "tak".
- A jak koleżanka mówi, że można samemu włączyć gaz, to ma rację? - pada następne pytanie pani w mundurze. - Nieeee! - znowu chórem odpowiada sala.
- Prowadzimy dziś krótkie pogadanki na temat bezpieczeństwa, także na drogach, mówimy jak się poruszać na przejściach dla pieszych, a w przypadku dzieci wiejskich, jak chodzić po drogach, gdzie nie ma chodników - tłumaczy posterunkowy Krzysztof Kasperski.
Po publicznej rozmowie z policją dzieci oglądają widowisko teatralne z udziałem smoka wawelskiego. Następnie jest pokaz ratownictwa medycznego w wykonaniu strażaków. Wreszcie prowadzący zaprasza na scenę maluchy. Najlepiej jeśli mają swoje szkolne plecaczki. Do nich są przypinane specjalne karty identyfikacyjne.
- Na kartach jest wpisane imię i nazwisko ucznia, a ponadto trzy numery telefonów do bliskich osób, które trzeba zawiadomić "w razie czego" - tłumaczy Łukasz Kubiak z biura ds. komunikacji Budimeksu.
To przedsiębiorstwo bowiem, budujące przebiegającą pod Sulechowem trasę S3, przeprowadziło akcję pod hasłem "Bezpieczne i widoczne dziecko na drodze". Zaprosiło do zboru, w trzech turach, ponad 900 dzieci z klas I- III.
- Do tej pory obdarowaliśmy kartami identyfikacyjnymi 7 tys. dzieci w całej Polsce. Takie działania prowadzimy tam, gdzie są nasze inwestycje.
Dobry pomysł
Dyrektor podstawówki w Kijach bardzo chwali pomysł. Mówi zresztą, że na inne sposoby jego placówka starała się wprowadzać coś podobnego już wcześniej.
- To naprawdę ma sens! - uważa dyr. Józef Krycia. - Kiedyś na wycieczce w Krakowie daliśmy dzieciom pół godziny wolnego. Na miejscu zbiórki jednego ucznia zabrakło. Ale wcześniej wszystkie dzieciaki były na to przygotowane. Miały na głowach czerwone czapeczki, a w głowach informację, że w razie czego mają wejść do pierwszego lepszego sklepu, albo podejść do policjanta, przedstawić się i wyjaśnić co się stało. Tym sposobem bez paniki wszystko się ułożyło.
Dane na karcie, która jest umieszczona w odblaskowym etui i podczepiona do tornistra lub zawieszona na szyi, zostały wpisane po wcześniejszym uzgodnieniu z rodzicami.
- Wiemy z badań, że ponad 70 proc. dzieci nosi później te karty - opowiada Ł. Kubiak. Budimeks po pół roku sprawdza w danym środowisku "czy karty się przyjęły". - Plusem jest też to, że dzieci przychodząc do domu rozpowiadają o kratach, o spotkaniu, a tym samym wiedzą o akcji nie tylko rodzice, ale sąsiedzi, znajomi.
Słowem, jest z tego pożytek!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?