Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsza pomoc to nasz obowiązek (wideo)

Jakub Pikulik 95 722 57 72 [email protected]
Marcin Kleczkowski z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego prezentuje, jak prawidłowo przeprowadzić masaż serca i sztuczne oddychanie.
Marcin Kleczkowski z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego prezentuje, jak prawidłowo przeprowadzić masaż serca i sztuczne oddychanie. fot. Jakub Pikulik
Za nie udzielenie pierwszej pomocy grozi kara do trzech lat więzienia. Powinien to umieć robić każdy. Niestety, tak nie jest. Ludzie boją się pomagać, nie wiedzą jak to robić, bądź uważają, że mogą to robić tylko lekarze i ratownicy.

Załóżmy, że jesteśmy świadkami wypadku drogowego. Pojawiamy się na miejscu jako pierwsi, samochody dymią, w środku są ranne osoby, jedna z nich straciła przytomność. Nie wystarczy tylko zadzwonić na pogotowie i wezwać pomoc. Naszym obowiązkiem jest udzielenie pierwszej pomocy osobom potrzebującym do czasu, aż przyjadą ratownicy. Jak się jednak okazuje, niewiele osób o tym wie. W Gorzowie zapytaliśmy dziesięciu losowo wybranych przechodniów, czy zdają sobie sprawę z obowiązku niesienia pierwszej pomocy. Ośmiu odpowiedziało, że nie. Tylko dwie zapytane osoby potrafiły nieść pomoc. - Kilka lat temu byłem świadkiem wypadku drogowego niedaleko Szczecina. Kierowca samochodu uderzył w rowerzystę. Mężczyzna prowadzący auto był w szoku, rowerzysta nie oddychał. Zadzwoniłem na numer 112, wezwałem pogotowie i rozpocząłem masaż serca i sztuczne oddychanie. Pomoc przyjechała po około 20 minutach. Lekarze powiedzieli, że gdyby nie ja, to rowerzysta prawdopodobnie by zginął - mówi Piotr Michalak, mieszkaniec jednej z podgorzowskich gmin. Pan Piotr wspomina, że przez te 20 minut na miejscu zatrzymało się kilkudziesięciu innych kierowców. Zaledwie jeden z nich podszedł i zaoferował swoją pomoc. Reszta patrzyła, robiła zdjęcia telefonami komórkowymi, inni zawrócili i pojechali objazdem.

Zdzisław Mikisz z Ochotniczej Straży Pożarnej w Witnicy przyznaje, że od czasu, jak został strażakiem, nie spotkał się nigdy z sytuacją, żeby na miejscu wypadku ktoś udzielał pierwszej pomocy ofiarom przed przybyciem policjantów, lekarzy, albo właśnie strażaków. - Od 1971 roku jestem w straży. Często pojawiamy się na wypadkach, gdzie osoby ranne potrzebują pierwszej pomocy, masażu serca, sztucznego oddychania. Niestety, świadkowie nie robią tego, ograniczają się tylko do wezwania pomocy - ze smutkiem w głosie przyznaje Mikisz.

Niestety, świadkowie nie udzielają pierwszej pomocy, ograniczają się tylko do wezwania ratowników

Nie jest też tak, że ratujemy za wszelką cenę. - Najpierw powinniśmy zadbać o bezpieczeństwo swoje i ofiar wypadku. Jeśli upewnimy się, że nic nam nie zagraża, możemy rozpocząć akcję ratunkową - tłumaczy Paweł Siminiak członek Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Kostrzynie. - Osobę, która straciła przytomność układamy na plecach. Udrażniamy drogi oddechowe i sprawdzamy, czy oddycha. Robimy to, pochylając policzek kilka centymetrów nad ustami i nosem osoby rannej i obserwujemy klatkę piersiową. Jeśli na policzku czujemy oddech, a klatka piersiowa się unosi, to znaczy, że osoba oddycha - dodaje Marcin Kleczkowski z kostrzyńskiego WOPR. Jeśli osoba ranna nie oddycha, powinniśmy rozpocząć masaż serca i sztuczne oddychanie. Ręce układamy na mostku. Ważne, żeby mieć przy tym ramiona wyprostowane w łokciach i naciskać na klatkę piersiową ciężarem swojego ciała, ponieważ pozwoli to uniknąć zmęczenia. Powinna się ona uginać na 3-4 lub 4-5 centymetrów. - Klatkę uciskamy 30 razy - tłumaczy M. Kleczkowski, prezentując jednocześnie technikę masażu serca na specjalnym manekinie.

Po 30 uciskach następują dwa wdechy. Musimy wtedy zacisnąć palce na nosie osoby rannej i wdmuchujemy powietrze w jej usta. Można do tego użyć specjalnej maseczki, w którą jest wyposażonych coraz więcej nowoczesnych apteczek pierwszej pomocy, które mamy obowiązek wozić w samochodach.

Akcję 30 uciśnięć i dwóch wdechów kontynuujemy aż do przyjazdu pogotowia lub ratowników. osoby, które na co dzień zajmują się niesieniem pomocy ofiarom wypadków zgodnie potwierdzają, że jeśli ofiara traci przytomność, nie ma oddechu i zatrzymuje się jej serce, to najważniejsze są pierwsze minuty po zdarzeniu. To wtedy zazwyczaj dzwonimy po pomoc. Strażacy, policjanci i lekarze potrzebują jednak czasu, żeby dojechać na miejsce. Zwykle wypadkom i innym tego typu niespodziewanym wydarzeniom towarzyszą korki, przez co jeszcze trudniej dojechać ratownikom na miejsce. Przez te kilka, kilkanaście, czy kilkadziesiąt minut w ciele człowieka mogą zajść nieodwracalne zmiany, często prowadzące do śmierci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska