W środę, 12 grudnia, w Sądzie Rejonowym w Zielonej Górze ruszyć miał proces mężczyzny oskarżonego o brutalne zamordowanie 12 jeży. Niestety, ze względu na protest pracowników sądu sprawa spadła z wokandy.
Przypomnijmy, w lipcu w Zielonej Górze doszło do serii okrutnych mordów popełnionych na „miejskich” jeżach. Pierwszy spalony zwierzak został znaleziony na ul. Anny Jagiellonki. Zwierzę jeszcze żyło i zostało odwiezione do kliniki weterynaryjnej. Niestety, nie udało się go uratować. Kolejnych 9 martwych osobników (pięć dorosłych i cztery młode) mieszkańcy osiedla znaleźli na ul. Zamoyskiego, obok jednej z działkowych altanek. Były ułożone w rządku. Kilka dni później kolejne dwa spalone jeże znaleziono w centrum miasta obok Pl. Piłsudskiego.
Zdjęcia okaleczonych zwierzaków szybko obiegły media. Wywołało to spory wstrząs, bowiem zwierzęta były bite butelką i traktowane ogniem. Dziś mówi się także, że mogły zostać podtrute, bowiem badania wykazały zmiany wewnętrzne. Nie ma jednak wątpliwości - umierały w męczarniach.
Zielonogórscy policjanci bardzo szybko zajęli się sprawą. Rozpoczęło się intensywne śledztwo. Wkrótce zatrzymano 23-letniego Przemysława P., wobec którego 25 lipca prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie. Podejrzany usłyszał zarzuty, za które grozi mu nawet do 5 lat więzienia.
W środę o godz. 11.00 przed Sądem Rejonowym w Zielonej Górze miał ruszyć proces w tej sprawie. Niestety, ze względu na protest pracowników sądu pierwsza rozprawa została odwołana. - Usłyszeliśmy, że najwcześniej będzie się mogła odbyć dopiero w przyszłym roku - informuje nas adwokat Agata Wojciechowska, pełnomocnik Fundacji Na Rzecz Ochrony Dzikich Zwierząt Primum. Organizacja jest oskarżycielem posiłkowym.
- Wiemy, że oskarżony wyszedł z aresztu na wolność w październiku. Zdaniem sądu materiał dowodowy został w pełni zebrany. W toku postępowania również sam oskarżony miał przyznać się do zarzuconych czynów - tłumaczy A. Wojciechowska. Ale jednocześnie dodaje, że takie zeznanie może zostać zmienione przez mężczyznę.
- Tego okrucieństwa, które się stało już nie cofniemy, ale spróbujmy by ta sprawa i jej tok pokazały, że w naszym kraju nie ma pobłażliwości dla tego typu czynów. Że są przepisy prawne, które zwierzęta chronią - przekonuje adwokat fundacji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?