Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies ma chyba jakieś prawa

TATIANA MIKUŁKO 0 68 324 88 19 [email protected]
Barbara Ławnicka jest biedna a jej mieszkanie małe i ciasne. Znalazła w nim jednak miejsce dla Karusa i kocha go nad życie.
Barbara Ławnicka jest biedna a jej mieszkanie małe i ciasne. Znalazła w nim jednak miejsce dla Karusa i kocha go nad życie. Tomasz Gawałkiewicz
- Oni myślą, że ja wariatka jestem, bo psa kocham jakby był moim dzieckiem. Mówią, że im śmierdzi, a przecież wykąpany jest, najedzony i zaszczepiony. Jak ja mam go teraz zlikwidować? - ze łzami w oczach pyta Barbara Ławnicka.

Pani Barbara mieszka na parterze w popegeerowskim bloku w Pasterzowicach pod Szprotawą. Na 21 mkw. żyje ona, jej mąż i pies Karus. To trzyletni mieszaniec wilczura z dobermanem. Choć sięga do uda, dla swojej pani jest maluszkiem. - Mąż przyniósł go z Wiechlic, gdzie wypalał węgiel drzewny - zdradza kobieta.
Oprócz Karusa są też trzy inne psy: Pysio (ślubny prezent dla Ławnickich), Kaja (przybłęda, którą pani Barbara dostała od właściciela rzeźni, gdzie pracowała) i Rex (przyszedł z geesów). Trzymane są w komórce na działce.
W największych opałach jest Karus. To w jego sprawie przyszło od zarządcy wspólnoty pismo, w którym czytamy: "(...) wzywam do usunięcia z mieszkania psów, których dalsze funkcjonowanie może narażać na choroby mieszkańców wspólnoty a jednocześnie psuje komfort zamieszkiwania.(...) W przypadku zwłoki w zajęciu stanowiska zgłoszone zostanie to do sądu grodzkiego w celu nałożenia kary."

Pies ma chyba jakieś prawa

- Jestem w zarządzie wspólnoty, więc mam pewne narzędzia, które mogę wykorzystać do działania - tak treść dokumentu tłumaczy Irena Jankowiak, która jest jednocześnie sąsiadką pani Barbary. - Gdy wychodzę z domu, a dzieci zostają z teściową, drżę o ich bezpieczeństwo. Boję się, że ten pies ich ugryzie. Ponoć ktoś widział, jak wyskoczył z balkonu.
- Mój maluszek kochany, przecież on jest grzeczny. Nikogo jeszcze nie ugryzł. Bawić się chce. Poza tym jest szczepiony, a gdy idę z nim na spacer, to zakładam kaganiec - tłumaczy pani Barbara.
- Raz ma kaganiec, raz nie - mówi pani Irena i zaznacza, że nie tylko jej przeszkadza obecność Karusa. Teściowej, która mieszka nad Ławnickimi, też. - Gdyby pani słyszała, jak on szczeka, jak hałasuje - mówi teściowa.
- Moje serduszko! To co mam ci pysk zakleić? Pies ma chyba też jakieś prawa - argumentuje właścicielka Karusa.
- Ja nic nie mam przeciwko psom - dodaje pani Irena, która sama w domu trzyma kundelka. - Ale ich właściciele powinni przestrzegać pewnych zasad.

Nie zatykamy nosów

Ławniccy nie mają swoich dzieci, dlatego Karus jest dla nich jak syn. W domu ma zabawki, śpi w łóżku z panią i panem, je razem z nimi obiad (gdy domownicy stawiają talerze na stole, nie zapominają też o psiej misce), a jeśli zostaje sam, to pani przygotowuje mu herbatę z cukrem i wodę do picia.
- Wychuchany jest, kluseczek nasz. Tyle, ile waży, tyle go kocham! - mówi pani Barbara.
- Ten pies śmierdzi - zauważa pani Irena. - Kiedyś całą klatkę schodową myłam środkami do ubikacji, bo już wytrzymać nie można było. A w te upały to była tragedia.
Wchodzimy do mieszkania pani Barbary. Zapach jak w każdym domu, w którym mieszka zwierzę. Nie trzeba nosów zatykać.

Była kiedyś pogryziona

Ławniccy są bezrobotni. Żyją głównie z tego, co dorobią. Pani Barbara zbiera złom. Mimo to Karus ma założoną książeczkę zdrowia, a w niej odnotowane potrzebne szczepienia. Zaświadczenia mają też inne psy. Ławnicka nie żałuje na to pieniędzy, bo sama była kiedyś pogryziona przez psa. - Pamiętam jaki strach w człowieku, gdy jest atakowany przez zwierzę i potem, gdy czeka na serię bolesnych zastrzyków - wspomina kobieta.
Do Walerii Gizy te argumenty jednak nie przemawiają. Mieszka ona w bloku obok pani Barbary i uważa, że pies jest niebezpieczny. Tak samo sądzi Ryszard Wejman, sąsiad z klatki Ławnickich. Zamknięcie Karusa na działce, według jego właścicieli, nie wchodzi w grę.
- Niebo i ziemię poruszę, żeby ratować mojego pieszczoszka, cacuszka, Karuska kochanego - płacze pani Barbara. W tym celu powstała lista osób, które stanęły w obronie psa. Jedna z nich napisała, że zajmowała się kiedyś zawodowo tresurą i nie zauważa u Karusa objawów agresji.
- Karus, pączuszek mój, uwielbia jak się go po brzuchu drapie. On wszystko rozumie co do niego mówię. Taki mądry jest! Niech pani powie, która matka by swoje dziecko oddała? - pyta płaczliwie pani Barbara.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska